Aby wygrać, Putin musiałby przyznać, że Ukraina okazała się bardzo poważnym państwem i groźnym przeciwnikiem. Na tyle groźnym, że należy użyć wszystkich sił. Ogłosić pełną mobilizację. Ale Putin ma związane ręce, padł ofiarą własnej propagandy – mówi Salonowi 24 prof. Romuald Szeremietiew, były wiceminister obrony narodowej.
Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację. Rosja ma powołać nawet 300 tysięcy żołnierzy. Na ile groźny to ruch – czy Federacja Rosyjska może odwrócić jeszcze losy wojny?
Prof. Romuald Szeremietiew: Tym ruchem na pewno nie. Rosja, owszem, mogłaby jeszcze wygrać tę wojnę. Ale aby tak się stało, Putin musiałby przyznać, że Ukraina okazała się bardzo poważnym państwem i groźnym przeciwnikiem. Na tyle groźnym, że należy użyć wszystkich sił. Ogłosić pełną mobilizację. Ale Putin ma związane ręce, padł ofiarą własnej propagandy. Przez wszystkie te miesiące mówił, że Ukraina to państwo upadłe, które nie ma racji bytu. Że Rosja prowadzi tam jedynie specjalną operację wojskową, która jest prosta i do błyskawicznego zwycięstwa. Okazało się inaczej. Teraz jednak Putin musiałby przyznać, że mówił nieprawdę. Że w rzeczywistości to druga wojna ojczyźniana, w którą każdy Rosjanin musi się zaangażować. Ale gdyby to powiedział, to by się całkowicie ośmieszył, nawet w oczach własnych obywateli i zwolenników. Dlatego nie może tego robić. Podejmuje więc rozpaczliwy krok w postaci częściowej mobilizacji. Takim ruchem wojny na pewno nie wygra.
Przeczytaj też:
Putin z orędziem do narodu. Ogłosił częściową mobilizację
Championem może być każdy z Was!
W swym pierwszym od 24 lutego orędziu do narodu Putin zagroził też użyciem broni jądrowej?
Tak, ale to akurat nie jest niczym nowym. Ten nuklearny straszak jest od lat.
Ale tym razem Rosjanie mają argument. Organizują tzw. referenda na okupowanych terenach. Po nich, gdy Ukraińcy zechcą te tereny odbić, władze na Kremlu będą to przedstawiać, jako atakowanie terenów Rosji. A zgodnie z doktryną Federacji Rosyjskiej w przypadku zagrożenia może być użyta broń jądrowa?
Tak. Ale trzeba pamiętać o tym, że użycie broni jądrowej byłoby z punktu widzenia zarówno Rosji, jak i Putina samobójstwem. Na Kremlu o tym doskonale wiedzą. Zresztą, gdy upadał ZSRR, także w teorii mógł użyć broni nuklearnej. Tym bardziej w czasie kryzysu kubańskiego. To się nie stało. I teraz też na skutek świadomej decyzji do użycia tej broni nie dojdzie. To mogłoby się stać wyłącznie na skutek jakiegoś zbiegu okoliczności, przypadku. Ale politycznie broń nuklearna jest przez władze na Kremlu wykorzystana jako straszak. Element psychologicznego nacisku. W myśl zasady Ławrowa, „przestraszony partner jest bardziej uległy”. Ta broń osiąga skutek właśnie dyplomatyczny, jako straszak. Jej rzeczywiste użycie przez Rosję byłoby samobójstwem.
Rosja stosuje też inne formy nacisku – ekonomicznego. Ceny gazu idące w górę, obawy Zachodu przed brakiem ogrzewania zimą. Pomoc Zachodu dla Ukrainy jest i tak niewystarczająca. Czy istnieje ryzyko, że pod wpływem na przykład trudnej zimy Zachód wstrzyma dostawy broni na Ukrainę, w ten sposób skazując ją na porażkę w wojnie z Rosją?
Żeby Rosja wygrała wojnę, musiałyby być spełnione dwa warunki. Pierwszy – Zachód musiałby całkowicie wstrzymać pomoc wojskową dla Ukrainy. Drugi – Rosja musiałaby użyć wszystkich sił, przeprowadzić pełną, a nie częściową mobilizację. Obu tych warunków spełnić nie można. Na dziś wygrana Rosji wydaje się nierealna.
Przeczytaj też:
Zapowiedź premiera Morawieckiego. W Polsce ma być więcej żołnierzy
Reakcje na przemówienie Putina. ROsjanie masowo szukają sposobów na opuszczenie kraju
Inne tematy w dziale Polityka