Niemiecka minister obrony tym samym odpowiedziała na powtarzające się prośby premiera Ukrainy Denysa Szmyhala, który domaga się dostaw ciężkiego sprzętu od rządu Olafa Scholza. Przypomnijmy, że kanclerz na początku inwazji nie był skory do przekazywania broni Ukraińcom, bowiem tak, jak Emmanuel Macron, obawiał się "deeskalacji" konfliktu. Później jednak zmienił zdanie, również pod naciskiem m.in. Polski i państw bałtyckich.
Leopardy nie dla Ukrainy
Scholz złożył 1 czerwca deklaracje na forum Bundestagu, zapewniając Kijów, że Niemcy wyślą ciężki sprzęt - w tym czołgi i wozy opancerzone. Publicznie dodawał nawet w wywiadach, że nie ma kraju, który bardziej pomaga Ukrainie od Niemców. Po trzech miesiącach zwłoki już wiadomo, że Leopardy nie trafią na front.
- Uzgodniliśmy z naszymi partnerami, że Niemcy nie będą podejmować takich działań jednostronnie - powiedziała Lambrecht. - Dwa procent naszego PKB na nasze bezpieczeństwo... Potrzebujemy tych pieniędzy bez żadnych "jeżeli" czy "lub" i potrzebujemy ich w długiej perspektywie, tak aby wysiłki związane z przeznaczeniem na armię 100 mld euro nie zostały zmarnowane - wyjaśniała. Wartość przekazanych 100 czołgów Leopard 2A7 opiewałaby na 1,5 mld euro.
Zobacz: Tusk: "Łatwiej będzie wygrać z PiS, niż dożyć". Co ma na myśli lider PO?
Tłumaczenia MON Niemiec
- Musimy przeciwdziałać sytuacji w której, w ciągu kilku lat, nie będzie nas stać na utrzymanie sprzętu, który kupujemy dziś - zadeklarowała Lambrecht. W czasie zwłoki ze strony Niemców, strona polska przekazała na front co najmniej 200 czołgów T-72, które pomagają w przezwyciężaniu rosyjskiej agresji.
Ukraina zrobi dla nas ważny wyjątek. Wcześniej Kijów wprowadził zakaz
GW
Komentarze
Pokaż komentarze (87)