Jessica Pegula będzie rywalką Igi Świątek w ćwierćfinale US Open. Źródło: EPA/CJ GUNTHER
Jessica Pegula będzie rywalką Igi Świątek w ćwierćfinale US Open. Źródło: EPA/CJ GUNTHER

Świątek stanie jej na drodze do życiowego sukcesu. Kim jest Jessica Pegula?

Redakcja Redakcja Tenis Obserwuj temat Obserwuj notkę 7
Jessica Pegula będzie rywalką Igi Świątek w ćwierćfinale US Open. Ta 28-letnia tenisistka ze Stanów Zjednoczonych wcale nie musi grać w tenisa dla pieniędzy - pochodzi z zamożnej rodziny i sama jest właścicielką kilku biznesów. Ale gra, bo choć trenuje ten sport od siódmego roku życia, to dopiero teraz wskoczyła na wysoki i przede wszystkim stabilny poziom.

Gra, bo mimo iż zajmuje ósmą lokatę w rankingu WTA - najwyższą wśród reprezentantek Stanów Zjednoczonych - na jej koncie wciąż nie ma zbyt wielu spektakularnych triumfów. Gra, bo od kilku tygodni z problemami zdrowotnymi zmaga się z jej mama.

W pierwszej rundzie tegorocznego US Open wzięło udział 23. zawodniczek z USA. Po czterech rundach zmagań zostały tylko dwie: 18-letnia Coco Gauff i o dekadę starsza Jessica Pegula. Młodsza z amerykanek rozegrał już swój mecz ćwierćfinałowy i odpadał z turnieju. Stąd też Jessica Pegula stała się ostatnią nadzieją USA na tegorocznym US Open. 

Pieniędzy jej nie brakuje 

Pegula pochodzi z Buffalo w stanie Nowy Jork. Jej matka Kim przyszła na świat w Korei Południowej, ale w wieku pięciu lat trafiła do Fairpoint w stanie Nowy Jork w wyniku adopcji. Jej ojciec Terry dorastał w Pensylwanii, gdzie skończył studia na kierunku inżynierii. W latach 80-tych - dzięki pożyczeniu 7,5 tys dol od rodziców i znajomych - zaczął inwestować w wydobycie i przetwarzanie gazu naturalnego. Poszczęściło mu się aż tak bardzo, że po jakimś czasie sprzedał kilka swoich firm i stał się miliarderem. Wartość jego obecnego majątku szacowana jest na 7 miliardów dolarów.

Oprócz inwestycji w gaz i nieruchomości w 2011 Terry i Kim zarejestrowali spółkę Pegula Sports & Entertainment, która ma w swoim posiadaniu kilka zawodowych klubów sportowych, z których najbardziej znane są Buffalo Sabres z NHL i Buffalo Bills z NFL. Zakup tych ostatnich - do którego przymierzali się także m.in. Donald Trump i Jon Bon Jovi - kosztował ich w 2014 1,7 miliardów dol. Ale - jak twierdzi matka, która jest pierwszą w historii NFL i NHL kobietą piastującą urząd prezydenta klubu - ich pierwszym i najważniejszym klubem jest najstarsza z ich związku (Terry ma trójkę dzieci z Kim i jeszcze dwójkę z pierwszego małżeństwa) córka Jessica.

Rodzice namówili ją do gry 

To właśnie za namową rodziców Jess Pegula - w wieku siedmiu lat - chwyciła za rakietę po raz pierwszy w życiu. Stało się to po przeprowadzce rodziny do Hilton Head w Południowej Karolinie. Kiedy okazało się, że przejawia smykałkę do gry Kim i Terry kupili posiadłość w Boca Raton na Florydzie. Liceum kończyła zdalnie przez internet, bo każdego dnia na korcie spędzała po trzy godziny i drugie tyle poza nim trenując gibkość, pracę nóg i inne elementy. Rodzice zawsze ją wspierali i podziwiali jej wytrwałość i determinację, bo - choć talentu nie brakowało - czasem brakowało najważniejszego, czyli zdrowia. Pegula między 2014-2017 miała dwie operacje: kolana i biodra oraz poważny uraz nogi. W sumie na rekonwalescencji spędziła niemal dwa lata na czym rzecz jasna odbijał się jej ranking. Teraz w końcu jest zdrowa i sprawia, że rodzice są z niej bardzo dumni, bo w wieku 28 lat jest najwyżej sklasyfikowaną Amerykanką w tourze WTA i - po raz pierwszy w karierze - ćwierćfinalistką US Open.

Pierwszy raz na kortach Billy Jean King National Tennis Center Pegula wystąpiła w 2015. Udanie przeszła trzy mecze kwalifikacji i odpadła dopiero w drugiej rundzie po porażce z Dominiką Cibulkovą. Z tamtego występu do dziś wspomina niesamowity i pełen energii doping kibiców, który sprawił jej mnóstwo frajdy. Od tamtej pory każdego roku robiła postępy, ale szybki awans do ścisłej światowej czołówki nie mógł być możliwy m.in. właśnie z powodów kłopotów ze zdrowiem. Kiedy nie mogła zajmować się tenisem, zaczęła budować swoje prywatne imperium biznesowe. W 2016 wraz z siostrą Kelly stała się właścicielką restauracji Healthy Scratch, która mieści się w hokejowej arenie, należącej do... ich rodziców. Rok później Pegula - już samodzielnie - wypuściła na rynek swoją własną linię kosmetyków Ready 24. "Kłopoty z cerą mam od zawsze. Moje tenisowe podróże oraz stres związany z rywalizacją sprawiły, że moja skóra jeszcze bardziej się pogorszyła. Próbowałam dosłownie każdego produktu na świecie dzięki czemu wiem, czego potrzebuje. Na bazie tego doświadczenia stworzyłam Ready 24, wykorzystując składniki, które sprawiają, że moja skóra jest gotowa na wszystko. - tak Jessica promuje swoją markę na stronie, gdzie można zakupić jej produkty.

Pegula długo czekała na pierwsze sukcesy 

To wszystko sprawia, że mająca głowę na karku i potężne wsparcie w rodzicach Amerykanka tak naprawdę mogłaby odłożyć rakietę w kąt. Ale zamiast tego Pegula zaczęła mozolnie wspinać się w górę rankingu i notować coraz to lepsze rezultaty. W 2019 w Waszyngtonie wygrała swój pierwszy i jedyny - jak dotychczas - turniej WTA. Po drodzie - w drugiej rundzie - pokonała Igę Świątek 5:7 6:4 6:1, z którą grała wówczas po raz pierwszy. W finale nie dała szans Włoszce Camili Giorgi 6:2 6:2. Po tym wydarzeniu wskoczyła na 55. miejsce w rankingu WTA a rok zakończyła na 78. lokacie.

Między 2015-2020 w pojedynczych turniejach Pegula wypadała nieźle, ale sześć kolejnych podejść do rywalizacji w Wielkich Szlemach zakończyło się na pierwszej przeszkodzie. Dopiero w 2020 awansowała do 3. rundy specyficznego, bo rozegranego w wielkiej pandemicznej bańce, US Open. Jak później przyznała bardzo pomocne przy tym okazały się jej występy w drużynowej rywalizacji w rozgrywkach WorldTeam Tennis. Przez cztery miesiące - podczas gdy większość tenisistek nie miała choćby okazji do trenowania - ona grała w singla, debla oraz miksta w barwach Orlando Storm. Szło jej bardzo dobrze, bo w grze pojedynczej zanotowała bilans 9. zwycięstw i 2. porażek. Wraz z Orlando zajęła trzecie miejsce w końcowej tabeli i doszła z nimi do półfinału fazy playoffs.

Wreszcie zdrowa i nabierająca pewności siebie Pegula na początku 2021 po raz pierwszy w karierze doszła do ćwierćfinału Australian Open. Potem spisała się równie dobrze w kilku innych turniejach, zaliczając półfinały w Qatar Open i Canadian Open oraz ćwierćfinały w Berlinie, Indian Wells i Italian Open, gdzie odniosła najbardziej - jak dotąd - spektakularne zwycięstwo nad ówczesną światową "dwójką" Naomi Osaką. Koniec roku miała równie udany, bo w październiku wyszła za mąż za Taylora Gahegana, który od zakończenia studiów dziewięć lat temu pracuje dla... rodziców Jessiki - najpierw jako analityk inwestycyjny, a potem szef marketingu Buffalo Sabres. Taylor jest wielkim zwolennikiem psów i założycielem organizacji A Lending Paw, która zajmuje się rehabilitacją niechcianych psów i przygotowaniem ich do adopcji. Ich wesele w luksusowej posiadłości Biltmore Estate w Asheville w Północnej Karolinie było rzecz jasna szalenie ekskluzywne, a bawiły się na nim m.in. przyjaciółki z tenisa: Taylor Townsend, Samantha Crawford, Jennifer Brady czy Asia Muhammad. Przyjęcie zorganizowała znana w światku celebrytów firma Asheville Event Co, która w podróż na sesję zdjęciową wysłała parę do Paryża.

Przełomowy rok w karierze Peguli 

W tym roku z obrączką na palcu Pegula spisuje się jeszcze lepiej. Najpierw obroniła punkty za ćwierćfinał w Australian Open. W marcu doszła do półfinału Miami Open, gdzie przegrała ze Świątek (dla której była to 16. kolejna wygrana), a w kolejnych miesiącach do finału w Madrycie i ćwierćfinału na French Open (znowu lepsza okazała się notująca 33. zwycięstwo z rzędu Świątek). To wszystko sprawiło, że w połowie lipca wdrapała się na 7. miejsce w rankingu WTA, stając się jednocześnie najwyżej sklasyfikowaną w nim Amerykanką.

Mniej więcej w tym samym czasie z obozu Peguli rodziców wyszła niepokojąca informacja, że 53-letnia Kim trafiła na ostry dyżur i musi się poddać leczeniu. Niepotwierdzone plotki mówiły o ataku serca i tętniaku mózgu, ale Terry zadbał o to, aby - oprócz notatki, że żona ma świetną opiekę i jest na dobrej drodze do powrotu do zdrowia - żadne szczegółowe informacje nie ujrzały światła dziennego.

Pomimo tego Jessica, która na ręce oprócz obrączki nosi też dwie pary bransoletek - jedną niebiesko-czerwoną w kolorach Buffalo Bills i drugą niebiesko-żółtą dla poparcia dla Sabres - przed startem na US Open kontynuowała dobrą passę. Osiągnęła półfinał w Kanadzie i ćwierćfinał w Cincinnati. Wreszcie - już w Nowym Jorku - po wyeliminowaniu Viktoriji Golubic, Aliaksandry Sasnovich i kwalifikantki Yue Yuan pokonała Petrę Kvitovą i zameldowała się w pierwszym w swojej karierze ćwierćfinale na Flushing Meadows.

Iga Świątek nie będzie miała z nią łatwej przeprawy. Wygląda na to, że Pegula jest zdrowa i w życiowej formie. W swojej grze odnalazła solidność i stabilność. A teraz - być może też dodatkowo zmobilizowana sytuacją z matką - będzie szukać okazji do odniesienia najcenniejszego zwycięstwa w swojej karierze.

MP

Czytaj dalej: 



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj7 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Sport