Prawo Polski do ziem zachodnich jest potwierdzone na mocy umów międzynarodowych. I z NRD z roku 1951, i z RFN, i potwierdzone traktatem 2+4. W sprawie tej są dokumenty wiążące w świetle prawa międzynarodowego. Nie ma żadnego dokumentu realnie potwierdzającego zrzeczenie się przez Polskę reparacji za II wojnę światową. Staranie się o nie to praca na dłuższy czas – mówi Salonowi 24 prof. Bogdan Musiał, polsko-niemiecki historyk, ekspert w dziedzinie dziejów Polski, Rosji i Niemiec.
Rozpętała się dyskusja na temat reparacji wojennych od Niemiec za straty i zniszczenia podczas II wojny światowej. Padają ostre słowa, że Polska już się tych roszczeń dawno zrzekła. Że nie dostaniemy nic, a podnoszenie tematu pogorszy relacje Warszawa-Berlin. Zaszkodzi, zamiast w czymkolwiek pomóc. Jak to jest z tymi reparacjami?
Prof. Bogdan Musiał: W moim przekonaniu, na co wskazują źródła, Polska nigdy nie zrzekła się reparacji. Nie ma żadnej umowy czy to z NRD, czy RFN, czy ZSRR, żadnego dokumentu, na podstawie którego można stwierdzić, że Polska zrzeka się tych roszczeń. Jednocześnie warto podkreślić, że jeżeli komuś w Europie należą się reparacje, to właśnie Rzeczpospolitej.
Chyba nie tylko. Polska poniosła potworne straty w czasie II wojny światowej, zarówno materialne, jak i ludzkie. Jednak wojna objęła pół świata, niemal całą Europę. Nie byliśmy jedynym okupowanym czy ponoszącym straty krajem?
Owszem, okupacja nie dotknęła wyłącznie naszego kraju, ale całej Europy. Wszędzie była dotkliwa, bardziej, bądź mniej okrutna. Jednak tylko wobec Polski Niemcy i współpracujący z nimi Sowieci stawiali sobie za cel całkowite zniszczenie całego kraju. A jeśli nie uda się plan zniszczenia, to osłabienie na kilka kolejnych pokoleń. Stąd, nieprzypadkowo tak wiele tu demontowano, niszczono. Nie była to spontaniczna akcja jakichś tam przypadkowych sołdatów. Sowieci na przykład doskonale zdawali sobie sprawę, że Polska będzie zawsze zagrożeniem. Więc, pomimo że formalnie „wyzwalali”, w ślad za tym wyzwoleniem szło zniszczenie budynków, grabieże, mordy itd. Żeby było jasne – to nie są moje rozważania, ale wiedza zawarta w powszechnie dostępnych dokumentach. Są memoranda sowieckie, w których oni zastanawiają się, jak ma wyglądać Polska po wyzwoleniu. Tak samo znane są dokumenty niemieckie. Oba te twory – III Rzesza i ZSRS robiły wszystko, by Polska była zniszczona, bądź przynajmniej całkowicie osłabiona.
Jaki realnie ma to związek z odszkodowaniami za II wojnę światową?
Chodzi o to, że jeśli byśmy się zastanowili, jakiemu państwu w Europie najbardziej przysługują reparacje, to jest to Polska. I to Polska jest jedynym krajem, która nie ma nawet umowy dwustronnej z Niemcami na ten temat. Inne państwa, znacznie mniej w czasie wojny pokrzywdzone, takie umowy posiadają. To trzeba jak najszybciej uregulować. Nie wiem, czy wypłacone powinny być akurat takie czy inne kwoty. Pewne rzeczy można obliczyć, innych, jak straty ludzkie, oszacować się nie da. Szkody są ogromne. Ogromna powinna być więc także kwota reparacji. Ale musi być to suma z jednej strony adekwatna, z drugiej możliwa do zapłacenia. Natomiast samo wystąpienie o reparacje to dopiero początek debaty na ten temat, szansa na nagłośnienie tematu na forum międzynarodowym. W dłuższej perspektywie być może uda się osiągnąć sukces. Ale już widzę jeden wielki pozytyw.
Jaki?
Na pewno nastąpi poprawa świadomości historycznej. To już jest bardzo dużo. Natomiast samo powodzenie sprawy to już zdecydowanie długofalowe działanie. Nie znaczy to, że nie należy tego podejmować. Jeśli chodzi o niemieckie zbrodnie na ludności Herero w Namibii, które miały miejsce wcześniej, jeszcze przed II wojną światową, debata jest aktualna, żyje. Nie widzę więc powodu, dla którego nie mielibyśmy poruszać tematu zniszczenia Warszawy czy rehabilitacji ofiar Auschwitz. Mało kto wie bowiem, że według niemieckiego prawa wyroki śmierci na ludziach, którzy ginęli w obozach zagłady są wciąż aktualne. A więc najpierw musi nastąpić rehabilitacja tych ludzi, potem wystąpienie o zadośćuczynienie.
To kolejny argument – tak, reparacje nam się należały. Sowieci oszukali. Ale to było dawno. Dziś na pewno nie uda się niczego zdziałać w tej kwestii, jest za późno…
My mamy wiele narzędzi, aby sprawę taką przeprowadzić. Ale musi być to robione systematycznie. To praca długofalowa i bardzo żmudna. Kluczem jest jakość tych opracowań. By dyskusja dotyczyła nie błędów, ale meritum problemu.
Często pada argument, że jeśli Polacy będą podnosić temat reparacji, to otworzą puszkę Pandory. Bo wtedy Niemcy mogą zażądać ziem zachodnich, które Polska uzyskała kosztem Niemiec po II wojnie światowej.
Są to argumenty od dawna podnoszone w debacie przez niektórych przedstawicieli strony niemieckiej. I są całkowicie nietrafione. Polska po II wojnie światowej uzyskała ziemie zachodnie, dawne tereny wschodnie Niemiec. I to była rekompensata za ziemie, które Niemcy po napaści na Polskę oddali bolszewikom po 17 września 1939 roku. Niemcy nie mieli prawa oddawać polskich ziem sowietom. Oczywiście, tam było tłumaczone, że wcześniej Polacy zabrali je bolszewikom. Ale bolszewicy doszli do władzy pod koniec 1917 roku. Nie było ich, gdy Wilno, Grodno i Lwów były w Rzeczypospolitej setki lat wcześniej. To Niemcy, a nie Sowieci odpowiadają za odebranie Polsce Kresów. Co jest też bardzo ważne: prawo Polski do ziem zachodnich jest potwierdzone na mocy umów międzynarodowych. I z NRD z roku 1951, i z RFN, i potwierdzone traktatem 2+4. W sprawie tej są dokumenty wiążące w świetle prawa międzynarodowego. Nie ma żadnego dokumentu realnie potwierdzającego zrzeczenie się przez Polskę reparacji za II wojnę światową.
Przeczytaj też:
Inne tematy w dziale Społeczeństwo