Oddanie pod głosowanie wniosku PSL o samorozwiązanie Sejmu mogłoby skończyć się realizacją scenariusza, który normalnie jest kompletnym science fiction. Czyli rządu bez PiS-u już w obecnym Sejmie. Bo sojusz taki miałby poparcie także niekoniecznie opozycyjnych parlamentarzystów, którzy baliby się wcześniejszych wyborów – mówi Salonowi 24 prof. Rafał Chwedoruk, politolog, Uniwersytet Warszawski.
Doktor Andrzej Anusz w rozmowie z Salonem 24 przypomniał, że w Sejmie leży wniosek o samorozwiązanie parlamentu, autorstwa PSL. I, że w rękach marszałek Sejmu Elżbiety Witek to bomba zegarowa. Bo jeśli da go pod głosowanie, opozycja będzie w bardzo niezręcznej sytuacji. Na wcześniejsze wybory nie jest przygotowana. Głosując przeciwko własnemu projektowi straci twarz i się skompromituje. Z kolei PiS ma jeszcze ostatnią szansę na utrzymanie władzy, uniknięcie fatalnego efektu trudnej zimy. Czekają nas wcześniejsze wybory?
Prof. Rafał Chwedoruk: To był bardzo prawdopodobny scenariusz, ale dziś można o nim mówić w czasie przeszłym. On musiałby być zrealizowany kilka miesięcy temu, nawet kilkanaście, pod koniec 2021 roku. Wtedy rzeczywiście poparcie dla PiS było na tyle duże, że partia ta mogła zaryzykować wcześniejsze wybory. Opozycja nie była zaś w stanie ich wygrać.
Dziś sytuacja jest trochę inna. I nie chodzi mi nawet o sondaże, w których rządzący PiS przegrywa z opozycją. Ale we wszystkich badaniach widzimy już, że szansy na miażdżące zwycięstwo wielkiej nie ma. Zjednoczona Prawica w 2015 roku przejęła samodzielnie władzę nie notując oszałamiającego wyniku. Ale pamiętajmy, że wtedy nastąpił splot korzystnych dla PiS okoliczności. Przede wszystkim rozdrobnienie sceny i fakt, że kilka podmiotów nie znalazło się w Sejmie.
Partia KORWiN była nieznacznie poniżej progu. A lewica, będąca sojuszem SLD i formacji Janusza Palikota próg dla partii przekroczyła. Ale w wyniku własnego błędu startowała nie jako partia, ale jako koalicja wyborcza. A więc musiała pokonać próg wyższy, bo osiem, a nie pięć proc. Gdyby wtedy lewica szła nie jako koalicja, ale jako lista partyjna, byłaby w Sejmie. Gdyby niewiele lepszy wynik uzyskał KORWiN też. A wtedy Zjednoczona Prawica nie miałaby już samodzielnej większości.
Przeczytaj też:
"PiS ma w Sejmie bombę przygotowaną przez opozycję, której może użyć w każdej chwili"
Cztery lata później jednak większość tę obroniła.
Tak, bo znacznie poprawiła swój wynik. Ale wszystkie startujące do Sejmu formacje do parlamentu się dostały. Teraz PiS nie ma już tak dobrych notowań jak w 2019 roku. A na powtórkę zbiegu okoliczności z roku 2015 raczej nie ma co liczyć. Dlatego liderzy partii rządzącej nie zaryzykują dziś wcześniejszych wyborów i utraty władzy.
Ale w sondażach zyskiwać raczej też PiS nie będzie. Nadchodzi trudna zima. Teraz można uzyskać lepszy wynik, niż w przyszłym roku, spróbować uratować co się da?
Należy jednak pamiętać o jeszcze jednym czynniku. O tym, że w Sejmie we wszystkich formacjach są posłowie, którzy mają świadomość, że gdy do wyborów dojdzie, to „bój to ich będzie ostatni”. Po prostu na reelekcję nie mają szans. Oni w żadnym razie nie poprą wniosku o samorozwiązanie, nawet wbrew własnym klubom. Zatem jeśli PiS już faktycznie chciałby doprowadzić do wcześniejszych wyborów – w co wątpię – to zrobiłby to poprzez zablokowanie budżetu.
Natomiast oddanie wniosku PSL pod głosowanie mogłoby skończyć się realizacją scenariusza, który normalnie jest kompletnym science fiction. Czyli nawet powstaniem koalicji anty-PiS już w obecnym Sejmie. Bo sojusz taki miałby poparcie także niekoniecznie opozycyjnych parlamentarzystów, którzy baliby się wcześniejszych wyborów. Dlatego mało prawdopodobne są zarówno same wcześniejsze wybory, jak i tym bardziej to, że partia rządząca odda pod głosowanie wniosek ludowców o samorozwiązanie Sejmu.
Przeczytaj też:
Zgorzelski: Gdy zapytałem marszałek Witek o rozwiązanie Sejmu, uśmiechnęła się znacząco
"Zakazać małpek, reklamy, nocnej sprzedaży alkoholu. Niech Ziobro wreszcie się ruszy"
Inne tematy w dziale Polityka