Ludzie mają rację, że się śmieją, bo to jest zabawna oferta na wielu poziomach. 270 tysięcy równie dobrze może być świetnym wkładem własnym do zakupu mieszkania na kredyt, a nie do wyrzucenia tego na 5-letni najem z góry. Rata kredytu przy takim wkładzie i cenach takich mieszkań na Targówku wyniesie miesięcznie mniej niż cena najmu, nawet przy obecnych stawkach kredytowych – mówi Salonowi 24 Mirosław Skowron, dziennikarz, producent filmowy, który od lat inwestuje na rynku nieruchomości.
Oprócz działalności dziennikarskiej i kulturalnej zajmuje się Pan też rynkiem nieruchomości. Czy dziś to w ogóle opłacalne i czy nie koliduje z pracą w mediach?
Mirosław Skowron: W takiej działalności nie tylko nie ma nic nagannego. I nie tylko nie koliduje, ale pomaga. Niezależność finansowa, którą można w ten sposób uzyskać pozwala na pełną swobodę i wolność działania w roli dziennikarza. Nie tylko zresztą w tej roli, ale w każdej. Można mieć w nosie wszelkie naciski, niekorzystne propozycje czy szefów mających głupie pomysły.
Każdego, kto ma odłożone jakieś środki i zdolność kredytową namawiałbym do rozsądnego inwestowania w nieruchomości, które choćby w Polsce w wyniku wielu lat oczywistych błędów i zaniedbań są i jeszcze przez dekady będą pewną inwestycją. Zwłaszcza w centrach dużych miast. Inwestycyjnie, np. w centrum Warszawy, nie można na tym stracić. Według różnych wyliczeń w Polsce brakuje od 1 miliona do 2.5 miliona mieszkań, więc podaż będzie jeszcze długo znacząco mniejsza niż popyt. Zwłaszcza w centrach dużych miast, gdzie raczej już pojawiać się nie będą.
Przeczytaj też:
Szukasz mieszkania w Warszawie? Mogą zaoferować ci płatność z góry za astronomiczną sumę
W samym inwestowaniu w nieruchomości nie ma nic złego, natomiast jak w każdym biznesie, w którym rzecz dotyczy relacji międzyludzkich, spraw tak istotnych jak mieszkanie, dach nad głową, dochodzi też do nadużyć. Ostatnio w Warszawie szok wywołało ogłoszenie wynajmu mieszkania za 270 tysięcy złotych rocznie. Lokal ma 54 metry, znajduje się na Targówku, przy stacji metra Trocka. Osoba wynajmująca zachwalała, że kwota może wydać się duża, ale w przeliczeniu miesięcznym to „tylko” 4500 złotych miesięcznie. A na sześciu studentów może wynieść 750 złotych. Zakładając, że to nie fake – internauci mają rację śmiejąc się z tej oferty, czy przeciwnie – to będzie przyszłość rynku najmu w Polsce?
Mają rację, że się śmieją, bo to jest zabawna oferta na wielu poziomach. Po pierwsze 4500 zł miesięcznie plus opłaty na Targówku nie jest ofertą atrakcyjną, bo za te kwoty można wynająć tej samej wielkości mieszkanie w centrum Warszawy. Targówek, nawet przy metrze, to na pewno nie jest lokalizacja za taką cenę miesięcznie.
Po drugie – dla jednej osoby jest to zupełnie nieopłacalne. 270 tysięcy równie dobrze może być świetnym wkładem własnym do zakupu mieszkania na kredyt, a nie do wyrzucenia tego z góry na 5-letni najem z góry. Rata kredytu przy takim wkładzie i cenach takich mieszkań na Targówku wyniesie miesięcznie mniej niż cena najmu, nawet przy obecnych stawkach kredytowych (choć dziś o kredyt trudniej niż jeszcze jesienią).
A podział dla sześciu studentów? To już „tylko” 45 tysięcy…
Tym lepiej zrobiliby ci studenci (albo część z nich) umawiając się i wpłacając to na wkład własny i biorąc kredyt – jeżeli nie na siebie, to na rodziców. I po 5 latach, jeżeli będą chcieli się rozejść, mogą sprzedać nieruchomość i podzielić to, co będzie „górką”.
No tak, ale mieszkanie wynajęte na dłuższy okres, z wpisem do księgi wieczystej ma swoje plusy. Nikt tych ludzi z domu nie wyrzuci w trakcie zamieszkiwania, jest gwarancja mieszkania przez dłuższy czas. Co więcej, mogą w tym mieszkaniu robić własne remonty, traktować jak swoje. Pan sądzi, że wynajem na dłuższy okres, na przykład kilka lat to zły pomysł?
Niekoniecznie. W Polsce z tym się nie spotkałem, ale w Wielkiej Brytanii już tak. To może być ciekawe rozwiązanie, ale musi być coś za coś.
Na Zachodzie mieszkanie wynajęte i opłacone z góry na dłuższy czas jest znacznie tańsze od tego, za które płacimy co miesiąc. Np. zakładając, że wynajem lokalu rynkowo wyniósłby miesięcznie 3000 złotych, właściciel w zamian za zapłatę z góry znacząco cenę obniża – np. do 2 tysięcy z hakiem i w zamian za to ma np. pieniądze za 2 lata z góry. Może nimi dysponować już dziś, a nie co miesiąc w częściach. Dzięki temu może np. spłacić część kredytu na tę nieruchomość i zbić sobie odsetki. Opłaci się i jemu i najmującemu, który ma zamrożoną niższą cenę najmu. Im dłuższy okres płacenia z góry, tym bardziej powinno to iść w tę stronę.
We wspomnianej propozycji z Targówka nie widzę zysku dla najmujących oprócz tego, że będą mieli pewność zamieszkania. Tylko co to za zysk, skoro mają też pewność, że przepłacają? 270 tys. zł to zapewne spora część kredytu tego, kto wystawił ofertę, on na tym zyskuje bez porównania więcej. Zakładając rzecz jasna, że to nie jest fake news, bo aż ciężko uwierzyć, że ktoś chciał taką umowę podpisać. Nawet w sytuacji, gdy mieszkania zdrożały i jest ich na rynku mniej.
Przeczytaj też:
Terlikowski: Kościół czeka bolesny upadek jak alkoholika. Czeka go długa odbudowa
Szpiegowo nie dla uchodźców? "Obawiam się, że trafi do deweloperów"
Reparacje od Rosji za straty z II wojny światowej? „Trzeba przygotować kalkulacje”
Inne tematy w dziale Gospodarka