Na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" ukazał się artykuł Adama Glapińskiego, w którym poruszył on m. in. temat źródeł sukcesu polskiej gospodarki. Za jedno z nich prezes NBP uznaje własną walutę.
— Rezygnacja ze złotego byłaby dla Polski ogromnym i kosztownym błędem — stwierdził Glapiński.
Sukces gospodarczy Polski
Szef NBP podkreślił w artykule, że Polska odniosła w ostatnich dwóch dekadach ogromny sukces gospodarczy.
— Wystarczy wspomnieć, że realny PKB Polski wzrósł w tym czasie (tj. w latach 2001–2021 r.) ponad dwukrotnie, czyli znacznie szybciej niż w bogatych gospodarkach Europy Zachodniej (np. w Niemczech realny PKB wzrósł w tym czasie zaledwie o 23 procent) — wskazał.
Glapiński dodał, że dynamiczny rozwój gospodarki przekłada się na radykalną poprawę poziomu życia Polaków.
— Jeszcze na początku obecnego stulecia jednym z głównych problemów społecznych było wysokie bezrobocie, które sięgało nawet 20 procent. Dziś ten problem właściwie nie istnieje, a Polska notuje jedną z najniższych stóp bezrobocia spośród gospodarek Unii Europejskiej (według danych Eurostatu w 2021 r. wyniosła 3,4 procent wobec 7 procent średnio w krajach UE) — zauważył.
Źródła sukcesu polskiej gospodarki
Zdaniem prezesa NBP sukces polskiej gospodarki ma wiele źródeł.
— Przyczyniła się do niego przede wszystkim przedsiębiorczość i pracowitość Polaków. Wsparła go odpowiednia polityka gospodarcza. Ale bardzo istotnym składnikiem tego sukcesu, bez którego z pewnością nie osiągnęlibyśmy tak znacznego postępu, jest własna waluta — ocenił.
Glapiński jako przykład przywołuje upadek amerykańskiego banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r., który doprowadził do paniki na globalnych rynkach finansowych oraz recesji w głównych gospodarkach. To z kolei spowodowało odpływ kapitału z wielu gospodarek wschodzących, co przełożyło się na wyraźną deprecjację ich walut, w tym złotego.
— To z kolei uchroniło nas przed załamaniem eksportu i pozwoliło Polsce – jako jedynemu państwu w UE – utrzymać dodatnią dynamikę PKB w 2009 r. Przypomnę, że PKB Polski wzrósł w 2009 r. o 2,8 procent, podczas gdy średnio w strefie euro aktywność gospodarcza obniżyła się o 4,4 procent, w tym w Niemczech o 5,7 procent — zaznaczył.
Autonomiczna polityka pieniężna
Szef NBP dodał, że własna waluta pozwala na prowadzenie autonomicznej polityki pieniężnej.
— W danym obszarze walutowym z definicji musi obowiązywać jednolita polityka pieniężna. Tymczasem poszczególne gospodarki wymagają często różnych działań ze strony banku centralnego, co wynika z różnic w strukturze gospodarek, poziomie ich zadłużenia, innej pozycji cyklicznej, czy w ogóle ze zróżnicowanego mechanizmu oddziaływania danego szoku makroekonomicznego na poszczególne gospodarki. Ważne też, by działania w ramach polityki pieniężnej były podejmowane sprawnie i bez zbędnej zwłoki – dokładnie wtedy, gdy dostępne informacje wskazują na potrzebę reakcji banku centralnego. Suwerenny bank centralny jest zatem atutem, ponieważ może precyzyjnie dostosować swoje działania do potrzeb jednej konkretnej gospodarki i jest w stanie to zrobić szybciej niż bank centralny obszaru walutowego, w którym ścierają się interesy i potrzeby różnych krajów — wskazał.
Szybka i adekwatna reakcja polityki pieniężnej
Szef NBP w artykule na łamach "DGP" wspomniał o znaczeniu szybkiej i adekwatnej reakcji polityki pieniężnej na szoki, o czym przekonaliśmy się po wybuchu pandemii COVID-19.
— NBP jako jeden z pierwszych banków centralnych w Europie rozpoczął luzowanie polityki pieniężnej. Przypomnę, że w 2020 r. NBP trzykrotnie obniżył stopy procentowe, w tym stopę referencyjną z 1,5 procent do 0,1 procent, a także rozpoczął skup na rynku wtórnym obligacji skarbowych i dłużnych papierów wartościowych gwarantowanych przez Skarb Państwa. Poluzowanie polityki pieniężnej wpłynęło na spadek kosztów finansowania w polskiej gospodarce, w tym na obniżenie oprocentowania kredytów dla gospodarstw domowych i przedsiębiorstw. Jednocześnie działania NBP stworzyły przestrzeń dla koniecznych działań osłonowych dla sektora realnego gospodarki podejmowanych przez politykę fiskalną — dodał.
Glapiński zwrócił też uwagę, że te działania ograniczyły negatywne skutki pandemii dla polskiej gospodarki i pozwoliło do powrotu szybką na ścieżkę wzrostu.
— Dzięki temu w 2020 r. skala spadku realnego PKB w Polsce (-2,2 procent) była niemal trzykrotnie mniejsza niż średnio w strefie euro (-6,3 procent). Co więcej, dzięki dynamicznej odbudowie aktywności w I kw. 2022 r. PKB Polski był już o ponad 8 procent wyższy niż bezpośrednio przed wybuchem pandemii, podczas gdy część gospodarek europejskich, w tym Niemcy, nadal nie odrobiły jeszcze pandemicznych strat — zaznaczył.
"Własna waluta działa jak tarcza"
Adam Glapiński uważa, że własna waluta i polityka pieniężna działają jak tarcze, które chronią gospodarkę przed negatywnymi skutkami globalnych szoków. Według niego, "euro na pewno taką tarczą nie jest".
— Patrząc na fundamentalną słabość niektórych państw strefy euro, a nawet problemy niektórych z nich z wypłacalnością, coraz bardziej wątpliwa staje się także argumentacja, jakoby wspólna waluta zapewniała stabilność i bezpieczeństwo gospodarki. Jednocześnie wspólna polityka pieniężna wydaje się generować istotne koszty, co w znacznej mierze wynika z silnego zróżnicowania pomiędzy poszczególnymi gospodarkami tego obszaru walutowego i nieadekwatności jednolitej polityki pieniężnej dla wszystkich krajów strefy — wskazał szef NBP.
Zadłużenie w Europie
Glapiński przywołał poziom stopy bezrobocia w Hiszpanii (12,6 procent w czerwcu br.), która jest o ok. 10 punktów procentowych wyższa niż w Niemczech (2,8 procent).
Dodał, że istotne różnice dotyczą także skali i kosztów obsługi zadłużenia poszczególnych państw.
— Na przykład zadłużenie sektora finansów publicznych Włoch w 2021 r. wyniosło 150,8 procent PKB, a Niemiec 69,3 procent PKB, czyli ponad dwa razy mniej. Jednocześnie rentowność 10-letnich obligacji skarbowych we Włoszech (3,24 procent średnio w lipcu br.) jest systematycznie wyraźnie wyższa niż w Niemczech (1,14 procent) — wyjaśnił.
Prezes zauważył, że obecnie między gospodarkami strefy euro widać także wyraźnie różnice w zakresie kluczowej zmiennej dla banku centralnego, czyli inflacji.
— Globalny wzrost inflacji dotyka co prawda większość krajów tej strefy, jednak szybko rozwijające się gospodarki państw Europy Środkowo-Wschodniej, które przyjęły euro, doświadczają wyraźnie wyższej dynamiki cen. Na przykład w państwach bałtyckich inflacja przekracza obecnie 20 procent, w tym w Estonii sięga 22,7 procent, podczas gdy we Francji (6,8 procent) czy na Malcie (6,5 procent) inflacja jest około trzykrotnie niższa — wskazał.
Strefa euro
Zdaniem szefa banku centralnego "przynależność do strefy euro pozbawiłaby więc polską gospodarkę dwóch istotnych mechanizmów łagodzących coraz częściej występujące silne szoki zewnętrzne".
— Nie zapewniłaby też automatycznie – jak się czasem uważa – stabilności i poprawy warunków życia. Przyjęcie do strefy euro nie jest przecież gwarantem gospodarczego sukcesu i nie zapewnia automatycznie szybkiego wzrostu PKB — zaznaczył.
Według Adama Glapińskiego gdyby Włochy i Grecja miałyby obecnie własne waluty i zadłużenie w tych walutach, "naturalną reakcją rynkową na kryzys zadłużeniowy byłaby deprecjacja kursu tych walut, która stanowiłaby pozytywny impuls dla konkurencyjności".
— Oddziaływałaby ona także w kierunku szybszego wzrostu cen, co – przy ograniczonym ryzyku utrwalenia się podwyższonej inflacji w warunkach osłabionego wzrostu gospodarczego – ograniczałoby realny ciężar zadłużenia tych gospodarek. Jednak ze względu na przynależność do strefy euro ten mechanizm nie mógł zadziałać. W efekcie dostosowanie nastąpiło w bardziej bolesny sposób: poprzez spadek PKB i wzrost bezrobocia. Grecja dodatkowo zmagała się z deflacją. W takich uwarunkowaniach wyjście z pułapki zadłużenia stało się niemożliwe, a gospodarki Włoch i Grecji znalazły się w długotrwałej stagnacji: PKB tych krajów nie jest dziś istotnie wyższy niż na początku stulecia — wskazał.
Glapiński: Rezygnacja z własnej waluty byłaby ogromnym błędem
Prezes NBP w artykule podkreślił w podsumowaniu, że "rezygnacja z własnej waluty w obecnych uwarunkowaniach byłaby dla Polski ogromnym i kosztownym błędem".
— Interesy polskiej gospodarki byłyby bowiem często odmienne od potrzeb największych gospodarek europejskich i w efekcie wspólna waluta i polityka pieniężna nie odpowiadałyby na polskie potrzeby. Tego problemu nie rozwiązałaby także integracja fiskalna (...) Dlatego w najlepiej pojętym interesie Polski i Polaków jest wspieranie doganiania przez naszą gospodarkę krok po kroku bogatszych krajów Zachodu. W ostatnich latach przegoniliśmy już np. Portugalię, w bezpośrednim zasięgu mamy Hiszpanię (w ujęciu PKB per capita według standardu siły nabywczej Eurostat). Ale zamknięcie luki wobec najbogatszych krajów UE – w szczególności wobec Niemiec – będzie wymagało jeszcze czasu i wysiłków. Dlatego nie możemy teraz zrezygnować z ważnego atutu, który wesprze polską gospodarkę na tej drodze, czyli naszej własnej, polskiej waluty — skonkludował Adam Glapiński.
RB
Czytaj dalej:
Morawiecki dla Euractiv. "Nadszedł czas na wielki rachunek sumienia Europy"
Naklejki rejestracyjne na szybie samochodu tracą swój żywot
Co z podatkiem Belki? Ministerstwo Finansów ma już pomysł
Kraska o ofiarach wypadku w Chorwacji: Nie wszystkich udało się zidentyfikować
Kozidrak ma problem. Sąd utrzymał w mocy wyrok za prowadzenie pod wpływem alkoholu
Inne tematy w dziale Gospodarka