Premier Mateusz Morawiecki odnosząc się do skazania na Białorusi dziennikarki TVP Iryny Słaunikawej na 5 lat kolonii karnej zapowiedział, że "ten nieakceptowalny wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski na szczeblu międzynarodowym". Dodał, że polecił MSZ podjęcie zdecydowanych kroków.
Morawiecki: wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski
"Wolność prasy, słowa i nieskrępowane prawo do wyrażania własnych opinii to fundamenty demokracji. Skazanie przez reżim Łukaszenki dziennikarki Iryny Słaunikawej na 5 lat kolonii karnej jest absolutnym skandalem, pogwałceniem wszelkich norm cywilizacyjnych, praw człowieka i standardów dziennikarskich. Ten nieakceptowalny wyrok spotka się z natychmiastową, stanowczą reakcją Polski na szczeblu międzynarodowym" - napisał premier w mediach społecznościowych.
Poinformował, że polecił MSZ "podjęcie zdecydowanych i stanowczych kroków".
Dziennikarka TVP z wyrokiem na Białorusi
W środę Sąd Obwodowy w Homlu skazał dziennikarkę TVP Irynę Słaunikawą na 5 lat kolonii karnej za "stworzenie formacji ekstremistycznej".
Iryna Słaunikawa od 15 lat jest związana z TVP, wcześniej była dziennikarką Biełsatu. W październiku ubiegłego roku została zatrzymana z mężem na lotnisku w Mińsku, gdy małżonkowie wracali z wakacji w Egipcie. Oboje zostali skazani pierwotnie na 15 dni aresztu za "zamieszczanie +treści ekstremistycznych+ na Facebooku".
"Chodziło o materiały Biełsat TV – chociaż pochodziły one z czasów, kiedy na Białorusi nie uznawano jeszcze tej stacji i nadawanych przez nią treści za ekstremistyczne. W przeszłości Słaunikawa była dziennikarką Biełsatu, jednak jak podkreślają jej ojciec oraz adwokat, od ponad 10 lat nie jest ona już związana ze stacją; obecnie jest etatową pracowniczką TVP" - poinformowało biuro prasowe Biełsat TV.
W komunikacie wydanym przez stację telewizyjną podkreślono także, że "nie wiadomo, co sąd uznał za ową formację, ponieważ posiedzenia odbywały się zamkniętymi drzwiami, a adwokata dziennikarki oraz jej rodzinę zobowiązano do nierozgłaszania informacji o przebiegu procesu. Tak postanowił przewodniczący składu orzekającego Mikałaj Dola, który wcześniej skazał na wieloletnie więzienia m.in. opozycjonistów aresztowanych w ramach tzw. +sprawy Cichanouskiego+. Jedyne skąpe informacje z kolejnych posiedzeń przekazywał ojciec dziennikarki, Alaksandr Słaunikau".
"Tak samo sądzono ludzi w latach stalinizmu"
"Formacjami ekstremistycznymi można określić na Białorusi po prostu wszystko. Tak to zostało wymyślone. To jest jasne, że Iryna została skazana za normalną pracę dziennikarską i, zapewne, swoją postawę" - powiedziała PAP Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsat TV. Poinformowała, że złożona została petycja do Komisji Europejskiej, by objęto sankcjami osoby odpowiedzialne za łamanie praw człowieka na Białorusi
"Po odbyciu przewidzianej w kodeksie wykroczeń kary, dziennikarki nie zwolniono z aresztu. Usłyszała za to zarzuty karne – z artykułu 342 KK – +Organizacja i przygotowanie akcji rażąco naruszających ład publiczny lub czynny w nich udział+ oraz 361 kk – +Utworzenie formacji ekstremistycznej lub udział w niej+. Proces ruszył 23 czerwca i do wydania wyroku wystarczyło pięć posiedzeń. Jeszcze zanim sprawa Słaunikawej trafiła do sądu, obrońcy praw człowieka uznali ją za więźniarkę polityczną" - poinformowała Biełsat TV.
Jak skomentowała Agnieszka Romaszewska-Guzy, przebieg i procesu jego utajnienie są typowymi praktykami sądownictwa stosowanymi dziś na Białorusi. "Można nie wiedzieć, o co ktoś został oskarżony, o co jest sądzony, jaki jest materiał dowodowy. Tak samo sądzono ludzi w latach stalinizmu".
MP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka