Osobiście drażnią mnie niekończące się dyskusje o tym, czy powstanie miało, czy może nie miało sensu. Szczególnie w okresie rocznicy debaty na ten temat są nie na miejscu i bez znaczenia. Liczy się to, aby oddać hołd bohaterom, upamiętnić historyczny zryw, a nie zastanawiać się nad realizmem politycznym – mówi Salonowi 24 Tadeusz M. Płużański, historyk i publicysta, redaktor naczelny miesięcznika „Tylko Historia”, prezes fundacji Łączka.
Mija 78 lat od wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak co roku rocznicy towarzyszą spory o sens decyzji o podjęciu walki, jak też o tym jak czcić pamięć o tych wydarzeniach. Są spory o symbolikę, niektórzy ostentacyjnie noszą koszulki, czy opaski na część bohaterów, inni traktują to jako wręcz profanację?
Tadeusz Płużański: To jedna z najważniejszych dat w historii Polski. Powstanie było heroicznym zrywem, ostatnią próbą powstrzymania sowieckiej okupacji naszego kraju. Wszelkie spory mają charakter wtórny i są wręcz irytujące. Osobiście drażnią mnie niekończące się dyskusje o tym, czy powstanie miało, czy może nie miało sensu.
Szczególnie w okresie rocznicy debaty na ten temat są nie na miejscu i bez znaczenia. Liczy się to, aby oddać hołd bohaterom, upamiętnić historyczny zryw, a nie zastanawiać się nad realizmem politycznym. Nie mają sensu też dyskusje na temat symboli. Biało-Czerwone opaski są czymś naturalnym w polskiej tradycji. Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy nie demonstrować przywiązania do patriotyzmu zakładając takie opaski, czy patriotyczne koszulki. To rzecz całkowicie normalna i pożądana.
Przeczytaj też:
Tusk wściekły. "Ten polityk nie będzie reprezentował PO w Sejmie"
A może nie chodzi o samo noszenie tych koszulek, czy opasek, ale o to w jaki sposób się to robi – jeśli w godny, to ok, a jeśli ktoś przegina, upija się w takim stroju, jest agresywny, już niekoniecznie?
Oczywiście. Jeśli ktoś robi to w sposób niegodny, to dopuszcza się profanacji. Ale jeśli ktoś po prostu chce uczcić pamięć, oddać hołd, nie ma w tym niczego złego. I kompletnie niezrozumiała jest krytyka takiego postępowania. Myślę, że to robienie hałasu o nic. I próba otwarcia kolejnego frontu atakowania pamięci o Powstaniu. Jak nie z jednej strony, to drugiej. W okresie stalinowskim w ogóle pamięć o tym zrywie była rugowana, a sami bohaterowie często cierpieli w komunistycznych więzieniach, byli mordowani.
Przykładem jest chociażby Jan Rodowicz ps. „Anoda”, bohater Powstania. Aresztowany i zamordowany w stalinowskim więzieniu już pod drugą okupacją. Po roku 1956 gdy terror lekko zelżał, zmieniła się narracja o Powstaniu. Można było o nim mówić, władze komunistyczne lansowały tezę o bohaterskich żołnierzach i złych dowódcach, którzy doprowadzili do tragedii. I ta teza w różnych wersjach przebija się do dziś. Od lat bez przerwy podejmowane są próby zohydzenia Powstania Warszawskiego.
Wracając do samych walk. Wspomniał Pan, że Powstanie było ostatnim zrywem mającym na celu powstrzymanie sowieckiej okupacji Polski. Był taki wstrząsający utwór Jacka Kaczmarskiego „Czołg”, w którym sowiecki tank stoi na praskim brzegu i bezczynnie patrzy na tragedię Powstania. W styczniu 1945 roku Sowieci zajęli Warszawę, zaczęła się odbudowa w sowieckim duchu. Czy jednak, skoro Stalin zyskał na wykrwawieniu Polaków, wiara w to, że Armia Czerwona pomoże, nie była naiwnością?
Tu trzeba pamiętać o tragizmie decyzji. Pamiętajmy, że przed rozpoczęciem walk to właśnie Sowieci nawoływali do nich. Twierdzili, że Armia Krajowa nie chce walczyć. Potem, gdy walki się zaczęły, Armia Czerwona wstrzymała ofensywę, pozwalając na wykrwawienie się Polaków. Jednocześnie tzw. wyzwolenie było początkiem kolejnej okupacji Polski.
A odbudowa Warszawy po wojnie była tak naprawdę dokończeniem niszczenia miasta – celowo nie odbudowano wielu wspaniałych kamienic, które mogły być odbudowane. Natomiast w dyskusjach o sensie walk powstańczych czasem mamy do czynienia z argumentami wręcz absurdalnymi. Są krytycy decyzji o rozpoczęciu walk, którzy z kolei czczą Żołnierzy Wyklętych.
Tymczasem walka antykomunistycznego podziemia w latach 40-ych była chyba jeszcze bardziej straceńcza niż Powstanie Warszawskie. I krytyka decyzji o jego rozpoczęciu dziś nie ma sensu. Wpisuje się w krytykę całego polskiego ruchu insurekcyjnego.
Przeczytaj też:
W te wakacje mniej śmierci na drogach. Ma znaczenie zmiana przepisów
Jeden żart z religii i pójdziesz siedzieć. Cymański: Chodzi o ochronę, nie inkwizycję
Polityk lewicy: Jestem wierzący, ale kary za krytykowanie religii zniechęcą do Kościoła
Lider niemieckiej opozycji lata rządowym samolotem. U nas odmawiano tego prezydentowi
Inne tematy w dziale Społeczeństwo