Nawet największe nakłady finansowe na najlepszy sprzęt medyczny nie pomogą chorym w dostępie do nowoczesnego leczenia, jeśli taki sprzęt nie będzie używany. A tak niestety cały czas się zdarza. Najwyższa Izba Kontroli sprawdziła, jak placówki medyczne wykorzystują wysokospecjalistyczną aparaturę.
Wprawdzie w nakładach na ochronę zdrowia daleko nam jeszcze do krajów wydających na nią najwięcej, ale i w Polsce widać postęp, bo pieniędzy na diagnostykę i terapię jest coraz więcej. Na realizację samej tylko Narodowej Strategii Onkologicznej w latach 2020-2030 wydamy ponad 5 mld zł. To ważne, bo dzisiaj nie ma medycyny bez nowoczesnych technologii. Badania za pomocą tomografu, rezonansu, czy cyfrowego usg stały się dobrym standardem. Wykorzystuje się je do postawienia diagnozy, monitorowania leczenia, a po jego zakończeniu kontrolowania stanu zdrowia pacjenta.
Zobacz:
Innowacje w operacjach - raport NIK
Coraz szersze zastosowanie w medycynie znajdują także roboty pozwalające na wykonywanie skomplikowanych operacji. Na całym świecie takich zabiegów wykonano blisko milion, a w Polsce ta liczba zbliża się do tysiąca. To wszystko jednak kosztuje.
Analiza NIK obejmowała lata 2017 - 2021 i potwierdziła, że polskie placówki medyczne są coraz lepiej wyposażone w wysokospecjalistyczną aparaturę. W kontrolowanych podmiotach kupiono 119 specjalistycznych urządzeń za 434 mln zł. Dzięki temu liczba takich urządzeń zwiększyła się o ponad jedną czwartą.
Jednocześnie jednak okazało się, że większość badanych szpitali nie wykorzystywała w pełni możliwości, jakie daje zakupiona aparatura. Przyczyn było wiele: ograniczony zakres umów z Narodowym Funduszem Zdrowia finansującym większość badań, słaba organizacja pracy, braki kadrowe i awaryjność urządzeń. Zdarzało się też, że zakupy sprzętu medycznego były po prostu źle zaplanowane, bo chociaż oczywistym celem była wymiana przestarzałego sprzętu, to jednak powodem była możliwość sfinansowania go z pieniędzy nie obciążających budżet szpitala. Stąd często szybkie decyzje, podejmowane bez poznania potrzeb pacjentów i możliwości finansowania badań.
Niewykorzystywany sprzęt w szpitalach
Dlatego w ponad połowie placówek objętych badaniem aparatura nie była wykorzystywana w sposób optymalny. Jeden ze szpitali w Gnieźnie za 2 miliony złotych kupił m.in. tomograf komputerowy i aparat rentgenowski, ale nie można było z nich korzystać, bo w przeznaczonej dla nich pracowni nie zakończono prac budowlanych. W ten sposób sprzęt odebrany w grudniu 2019 r. zaczął pracować po 20 miesiącach. W tym samym roku podobny los spotkał wart 1,5 miliona złotych angiograf służący do badania naczyń krwionośnych. Urządzenie kupione przez szpital w Ostrowi Mazowieckiej, również czekał, aż znajdzie się dla niego odpowiednie miejsce.
Cztery inne szpitale kupiły sprzęt za ponad 9,5 mln zł, ale nie mogły z nich w pełni korzystać, bo umowa z NFZ nie przewidywała finansowania takich świadczeń w wystarczającym zakresie. Mówiąc wprost: nie było pieniędzy na badania. Podobnie stało się w szpitalu w Grajewie, gdzie w ostatnim kwartale 2019 r. zawieszono zabiegi w Pracowni Angiografii ze względu na brak umowy z NFZ. Podpisano ją dopiero po 17 miesiącach, a przez ten czas szpital ponosił koszty wynagrodzeń osób zatrudnionych w nieczynnej pracowni. Wydano na to 56 tys. zł.
Problemem w ocenie NIK była także awaryjność urządzeń. W okresie objętym kontrolą na naprawy wydano ponad 10 mln zł, a z powodu poważnych usterek trzy placówki w ogóle nie mogły korzystać z kosztownego sprzęt. W jednym ze szpitali w Białymstoku przez pięć miesięcy angiografu stał bezczynnie, bo nie zabezpieczono okablowania urządzenia i przegryzły je szczury. Całkowity koszt naprawy oszacowano na prawie milion złotych.
Wielkopolskie Centrum Onkologii w Poznaniu w 2014 r. kupiło służącą do badania narządów wewnętrznych kamerę gamma, która od stycznia 2019 stała robiła badań, bo już po zakupie okazało się, że na terenie Polski nie ma autoryzowanego serwisu dla takiego urządzenia.
Braki kadrowe na rynku zdrowia
Nowoczesne technologie wymagają coraz większej liczby specjalistów. A z tym w Polsce nie jest najlepiej. Naczelna Izby Lekarska podaje, że w latach 2017-2021 o 14% wzrosła liczba lekarzy ze specjalizacją z radiologii i diagnostyki obrazowej, ale to i tak za mało wobec potrzeb. Co z tego, że w 2021 r. było w Polsce niecałe 4000 lekarzy tej specjalizacji, jeśli specjalistów brakowało w 30% skontrolowanych szpitalach, zwłaszcza w tych małych, gdzie z powodu braku lekarzy na dyżurach wydłużał się czas oczekiwania na wynik badania.
Z tej samej przyczyny nie zawsze można było zapewnić wymaganą minimalną obsadę. Zdarzało się więc, jak w szpitalu w Grajewie, że w całodobowej Pracowni Angiografii lekarze kilkudniowe dyżury bez żadnych przerw. W skrajnych przypadkach dyżurowali po 120 godzin, czyli pięć dób bez przerwy.
W analizie NIK optymistyczne jest to, że większość skontrolowanych podmiotów zapewniała bezpieczne dla personelu i pacjentów użytkowanie aparatury. Tylko w dwóch szpitalach nie zapewniono pacjentom w pełni bezpiecznego stosowania promieniowania.
Tomasz Wypych
Inne tematy w dziale Rozmaitości