Posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba poinformowali, że otrzymali od Komendanta Głównego Policji pismo, informujące o śmierci w dniu 20 czerwca br. poszukiwanego listem gończym Andrzeja I., związanego z tzw. aferą respiratorową.
"Niepotwierdzona informacja" o śmierci handlarza bronią
Chodzi sprawę zakupu przez Ministerstwo Zdrowia w kwietniu 2020 r. 1 tys. 241 respiratorów. Miała je dostarczyć firma E&K, należąca - według mediów - do handlarza bronią Andrzeja I. Spółka z umowy wywiązała się tylko częściowo - do Polski trafiło jedynie 200 respiratorów. W związku z niedotrzymaniem terminu dostaw sprzętu, który miał trafić do MZ w kwietniu i w maju 2020 r., resort odstąpił od umowy. Na firmę nałożono kary w wysokości 10 proc. wartości niezrealizowanego zamówienia, a za opóźnienie w dostawie w wysokości 0,2 proc. wartości dostawy za każdy dzień zwłoki.
Portal tvn24.pl podał we wtorek, że prokuratura dysponuje niepotwierdzoną informacją, że nie żyje Andrzej I., właściciel niewielkiej firmy handlującej bronią, który na zlecenie rządu miał w trakcie pandemii dostarczyć respiratory. Ta "niepotwierdzona informacja", pisze tvn24, to akt zgonu wystawiony w stolicy Albanii - Tiranie. Jednak ciało dotąd nie zostało przetransportowane do Polski. Mężczyzna pod koniec 2020 roku wyjechał z kraju. List gończy za nim lubelska prokuratura regionalna wystawiła dopiero kilkanaście miesięcy później, w marcu tego roku - podaje tvn24.
Nie żyje "handlarz respiratorami". Prokuratura ma niepotwierdzoną informację
Internauci komentujący sprawę na Twitterze podali w wątpliwość, czy Andrzej I. rzeczywiście nie żyje. Akt zgonu w Tiranie można sobie kupić za ok. 5 tys. dolarów. Z drugiej strony robił interesy z lokalną mafią, więc rzeczywiście mógł być dla kogoś niewygodny.
Posłowie KO domagają się wyjaśnień od policji
- W związku z pismem Komendanta Głównego Policji żądamy pełnej informacji komendanta głównego z poszukiwań handlarza bronią, a także pełnej informacji dotyczącej okoliczności śmierci. Musimy mieć absolutną pewność, że nie mamy do czynienia z bezprecedensową próbą ucieczki od odpowiedzialności - mówił Joński.
- Ta sprawa nabiera dziś nowego wymiaru. Takie słowa, że ustalono że zmarł, nie wystarczą w tej sprawie. Przypomnijmy, że mówimy o kontraktach dla spółek Skarbu Państwa na kilkaset milionów złotych - przekonywał. Dlatego, jak dodał, politycy którzy podpisywali umowy, "muszą ponieść konsekwencje".
Szczerba dodał, że przebieg wydarzeń związanych z poszukiwaniem Andrzeja I., np. bardzo późne wydanie listu gończego, może rodzić podejrzenia, że celem śledczych były trzy sprawy: żeby go nie znaleźć, żeby go nie przesłuchać i żeby nie postawić mu zarzutów.
- Chcemy dokładnego harmonogramu działań policji po tym, jak prokuratura regionalna w Lublinie 21 marca tego roku wydała list gończy. Co zrobiono przez ten czas do 20 czerwca, kiedy zgłoszono śmierć handlarza bronią w Tiranie - wymieniał Szczerba.
Afera respiratorowa. NIK składa zawiadomienie do prokuratury
Sprawę kontraktu wziął pod lupę NIK. Izba wystawiła raport informujący, że większość sprzętu była wadliwa. NIK złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez funkcjonariuszy publicznych Ministerstwa Zdrowia. Dziś poinformowano o kolejnym zawiadomieniu, które dotyczy zakupu respiratorów i zostało złożone do Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Niestety, poza medialnymi informacjami, poza informacją na Twitterze, my w Ministerstwie Zdrowia nie mamy takiej informacji. Jest to dość dziwne postępowanie, jeżeli organ kontrolny najpierw informuje na Twitterze, a do Ministerstwa Zdrowia nie docierają żadne informacje. Zgodnie z art. 63 ustawy o NIK, ma ona obowiązek powiadomić właściwego ministra. Na razie ten obowiązek został spełniony na Twitterze, czyli nie został spełniony - skomentował rzecznik ministerstwa zdrowia Wojciech Andrusiewicz w TVN24.
Poproszony o komentarz do zarzutów NIK ws. nieprawidłowości przy wyborze dostawcy i tego, że można było kupić lepsze i tańsze respiratory, odpowiedział: "jak słyszę, że można było kupić lepsze i że można było kupić taniej, to widzę za przeproszeniem pustą Najwyższą Izbę Kontroli w pierwszej fali covidowej, gdzie nie było żadnych pracowników, a tu, w tym ministerstwie trwały prace nad pozyskaniem sprzętu".
Andrusiewicz podkreślił, że kiedy resort chciał kupić respiratory "nie było na rynku fizycznie żadnej firmy, która zaoferowałaby dostawę na cito". "Nie wiem, skąd kontrolerzy (NIK) mają takie informacje i dlatego chciałbym poznać to zawiadomienie i to doniesienie, ponieważ tam powinno znajdować się uzasadnienie" - dodał.
- Przypomnę tylko, że nawet w doniesieniach medialnych (...) padały informacje od producentów, że na cito nie są w stanie dostarczyć żadnego sprzętu. Najkrótszy czas oczekiwania wówczas na respiratory to było w granicach roku, ale większość firm obiecywało zrealizowanie kontraktu po ponad roku. Tu jesteśmy spokojni, nie było żadnej oferty, żaden kontrahent nie był wstanie dostarczyć sprzętu - podkreślił Andrusiewicz.
ja
Czytaj także:
Napad przed bankiem w Warszawie. Nieoficjalnie: Padły strzały. Policyjna obława
Wałęsa wybiera się do Rosji. Jego syn apeluje o ochronę dla ojca
Tragiczne żniwo tropikalnych upałów w Hiszpanii. Umierają nawet młode osoby
Ksiądz Dębski miał płacić za milczenie. Zgłaszają się jego kolejne ofiary
Inne tematy w dziale Społeczeństwo