To dla PiS sytuacja niebezpieczna. Partia rządzi od siedmiu lat. Jest podejrzewana o to, że jej przedstawiciele oderwali się od rzeczywistości. Mówi się o „tłustych kotach”, które są beneficjentami władzy. Wypomina limuzyny. I nagle taka wypowiedź pani Witt staje się wisienką na torcie – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog, Uniwersytet Jagielloński.
Radna PiS zostanie ukarana za to, że we wpisie w mediach społecznościowych napisała, że „ona należy do elity, bo gra w golfa, a Tusk i PO tylko haratali w gałę”. Czy to jednorazowy wybryk jednej osoby, czy może w partii rządzącej coraz więcej ludzi zaczyna uważać się za elitę, nie przedstawicieli „zwykłych Polaków”?
Prof. Jarosław Flis: Od rządzenia mózg się zmienia – można użyć takiego powiedzenia. Ale też nigdy nie było tak, że PiS był jakąś reprezentacją ludu. To raczej była część establishmentu, która występowała w roli adwokatów zwykłych ludzi. Zawsze też był problem jaki poziom zamożności, i jaki poziom ostentacyjnej konsumpcji jest wymagany od przedstawicieli elit. Czysto anegdotycznie – pewien wójt jeździł na spotkania z mieszkańcami wysłużonym oplem. Ale już na rozmowy z inwestorami – wypasionym SUV-em syna. Bo inwestorzy po lepszym samochodzie wyżej ocenią jego operatywność. Był też biznesmen, który mówił, że ma dwa samochody – na spotkania z tymi, którym płaci i z tymi, którzy płacić mają jemu. Można się śmiać z takiego podejścia, ale ono istnieje. Jarosław Kaczyński mieszka przecież w willi na Żoliborzu. Więc trudno uznać jego status jako status kogoś „z ludu”.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Jacynie-Witt została już tylko elita. Radna zawieszona w prawach członka PiS
Nie no, jednak tu można polemizować. Tego typu wille wiele osób dziedziczy. I czasem mają problem z ich opłaceniem. To też nie jakiś wypasiony pałac?
Oczywiście, ta zamożność mieści się w pewnych granicach. Ale też jest kwestia ostentacji. Pamiętamy, gdy jeszcze w czasach opozycji Beata Szydło zabrała prezesa PiS na zakupy do jednej z nie najtańszych sieci handlowych. I pytany o to Kaczyński stwierdził, że „przecież Biedronka jest tylko dla tych całkiem najuboższych”. A więc powstało wrażenie, że uważa, iż jemu w tych tańszych sklepach kupować nie przystoi. Co istotne – stosunek ludzi do bogactwa nie jest tak jednoznaczny. W gruncie rzeczy każdy chce się wzbogacić. Ale jest bardzo subtelna różnica między mówieniem „jestem bogaty, bo mi się udało, ale tak naprawdę jestem jednym z was” a „jestem bogatszy od was” w domyśle „lepszy”. Pamiętajmy, że Donald Tusk też wygrał debatę w 2007 roku przedstawiając jakim to jest fajnym, równym chłopakiem. Wtedy to Kaczyński był postrzegany jako nadęty przedstawiciel tej oderwanej od rzeczywistości elity.
I wtedy Tusk wygrał. Potem to PO zarzucano oderwanie od rzeczywistości, byli politycy tej partii, którzy po wygranej Andrzeja Dudy mówili o „gorszej części społeczeństwa”. Były słowa o najwyższej kaście. PiS kreował się na reprezentantów „zwykłych ludzi”.
Pamiętamy, że to nie jest wyłącznie polska specyfika. Dziś w USA jako reprezentanci ludu traktowani są bardziej Republikanie Trumpa. A przecież oni należą do establishmentu biznesowego, tyle, że skonfliktowanego z resztą elit. W Partii Pracy w Wielkiej Brytanii był zawsze podział na inteligencję chcącą być reprezentantem ludu i nurt oddolny faktycznie wywodzący się ze związków zawodowych, środowisk robotniczych, pracujących. I mocny podział między tymi nurtami był mniej więcej sto lat temu, chodziło o eugenikę. Ta „elitarna” część laburzystów była za eugeniką i segregacją, uważając, że w ten sposób powstanie nowoczesne i lepsze społeczeństwo. Ta część oddolna była jednoznacznie przeciw mając pełną świadomość, że to biedniejsza część społeczeństwa na eugenice ucierpi. I opór tej grupy sprawił, że eugenika nie weszła do programu brytyjskiej lewicy. Więc napięcia między tą częścią „elitarną” a „ludową” nie jest wyłącznie polską specyfiką.
Wróćmy do wypowiedzi pani Witt. Jest ona czymś o tyle dziwnym, że gdyby zwykłych ludzi, którzy interesują się sportem spytać, czy częściej oglądają piłkę nożną, czy zawody golfa, to ponad 90 proc. oglądałoby piłkę, a pozostali być może jedno i drugie. Samych wielbicieli golfa byłaby znikoma liczba?
Tak. Ta wypowiedź tej pani to jakaś zupełna aberracja. Jeśli ktoś nie wychwytuje tego typu niuansów, to niech gra w golfa, a nie zajmuje się polityką. Poważne pytanie jest jednak nie o konkretną wypowiedź, ale o to, na ile jest ona reprezentatywna dla całej partii. To dla PiS sytuacja niebezpieczna. Partia rządzi od siedmiu lat. Jest podejrzewana o to, że jej przedstawiciele oderwali się od rzeczywistości. Mówi się o „tłustych kotach”, które są beneficjentami władzy. Wypomina limuzyny. I nagle taka wypowiedź pani Witt staje się wisienką na torcie. Dlatego trudno się dziwić, że reakcja nastąpiła. Na pewno toczy się gra o sympatię ludu. I ważną rzeczą jest unikanie wywyższania się. Nie trzeba być bogatym, aby się wywyższać. Nie trzeba być biednym, by umieć ludzi rozumieć. Jednak na wywyższaniu się można w polityce wyłącznie stracić.
PRZECZYTAJ TEŻ:
Po incydencie na Krakowskim Przedmieściu: Zamach w Polsce byłby przez Rosję wykorzystany
W PO może dojść do rozłamu, chcą stworzyć nową partię. "Zbliża się najlepszy moment"
Inne tematy w dziale Polityka