W stolicy Sri Lanki Kolombo odbywają się masowe antyrządowe demonstracje. Spowodowane one są wielkim kryzysem finansowym państwa. Grupa protestujących wtargnęła do siedziby prezydenta Gotabayi Rajapaksy, a część z nich postanowiła skorzystać z basenu.
W sobotę przed południem w stolicy Sri Lanki Kolombo wybuchły jednej z największych protestów w historii tego kraju. Na ulice wyszły tysiące ludzi, obwiniających rząd o doprowadzenie kraju do ruiny gospodarczej.
Premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe ogłosił oficjalnie, że kraj stał się bankrutem. Prezydent Sri Lanki Gotabaya Rajapaksa przerażony skalą protestów ewakuował się ze swojej siedziby.
Protestujący kąpią się w basenie prezydenta
Grupa protestujących wtargnęła do siedziby prezydenta Sri Lanki Gotabayi Rajapaksy. Część z nich skorzystała nawet z jego basenu.
22-milionowa wyspa boryka się z poważnym niedoborem walutowym, który ograniczył import paliw, żywności i leków, pogrążając Sri Lankę w największych od siedmiu dekad problemach finansowych. Inflacja obecnie wynosi tam niemal 55 proc.
Przeciwko demonstrantom policja użyła gazów łzawiących i oddała w powietrze strzały ostrzegawcze.
Prośba do Międzynarodowego Funduszu Walutowego
Premier Sri Lanki Ranil Wickremesinghe poinformował, że kraj rozpoczął rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) w celu ożywienia gospodarki kraju.
Okazuje się jednak, że pomoc może nie nadejść. Jak wytłumaczył premier w tym tygodniu w parlamencie, kraj przystąpił do rozmów jak "bankrutujący", a nie rozwijający się.
MP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka