CNN zwraca uwagę na niskie ceny w Europie dla obywateli Stanów Zjednoczonych. Ma to związek ze spadkiem euro w stosunku do dolara, który obecnie notuje się na najniższym poziomie od 2002 roku.
Jak zauważa CNN, euro spadło do około 1,03 dolara, spadając od początku roku o ponad 8% w stosunku do dolara amerykańskiego. Obecnie notuje się na najniższym poziomie od końca 2002 roku.
Większość analityków uważa, że euro jeszcze nie osiągnęło dna. Prognozuje się, że może dojść nawet do parytetu, w którym jeden dolar może być zamieniony na jedno euro.
— Dopóki nie zobaczę nagłówka, który mówi mi, że globalny wzrost gwałtownie przyspieszy – uważam, że euro będzie zniżkujące – powiedział mi strateg Nomury Jordan Rochester. Uważa on również, że do końca sierpnia euro osiągnie parytet.
Amerykańscy turyści korzystają, europejskie firmy cierpią
Podsumowując – to, co jest dobre dla amerykańskich turystów, jest trudne dla europejskich przedsiębiorstw, które muszą kupować energię, surowce i komponenty w dolarach. Rosnące koszty importu mogą nadal zwiększać ceny w 19 krajach, które stosują euro, gdzie roczna inflacja skoczyła w czerwcu do rekordowo wysokiego poziomu 8,6%.
Analitycy wskazują na kilka czynników powodujących wyprzedaż euro.
Pierwszym z nich są perspektywy gospodarcze. Obawy przed recesją rosną na całym świecie. Jednak bliskość Europy do wojny na Ukrainie i jej historyczna zależność od Rosji w celu zaspokojenia jej potrzeb energetycznych sprawiły, że jest ona bardziej narażona niż Stany Zjednoczone.
Gaz ziemny najdroższy od marca
Ceny gazu ziemnego w Europie są na najwyższym poziomie od marca. Rosja odcięła dopływ gazu do Europy, a główny gazociąg Nord Stream zostanie wkrótce poddany konserwacji. Pracownicy sektora energetycznego w Norwegii właśnie rozpoczęli strajk, grożąc dalszymi ograniczeniami dostaw.
— Mamy nadchodzący kryzys zimowy dla strefy euro i spodziewam się, że ceny energii pozostaną bardzo wysokie — powiedział Rochester.
Słabe wyniki euro
Euro ma tendencję do słabych wyników, gdy spada apetyt na ryzyko wśród inwestorów.
Kolejną kwestią jest handel. Niemcy właśnie zgłosiły rzadki miesięczny deficyt handlowy, znak, że wysokie ceny energii obciążają producentów w europejskiej potędze eksportowej. Słabsze euro staje się wówczas niezbędne, aby eksport z bloku stał się bardziej konkurencyjny.
Europa była również w tyle za Stanami Zjednoczonymi w podnoszeniu stóp procentowych, chociaż Europejski Bank Centralny spodziewa się rozpoczęcia podwyżek w tym miesiącu. Oznacza to, że inwestorzy są bardziej skłonni do lokowania swoich pieniędzy w Stanach Zjednoczonych, gdzie mogą osiągać lepsze zyski.
W miarę wzrostu stóp procentowych istnieją obawy, że rynki obligacji w krajach o wysokim zadłużeniu, takich jak Włochy i Grecja, mogą znaleźć się pod presją. EBC powiedział, że będzie pracował, aby zapobiec temu, co nazywa „fragmentacją”, ale pozostaje to ryzyko, które inwestorzy uważnie monitorują.
— Klienci są bardzo zaniepokojeni wszystkim, co europejskie — powiedział we wtorek strateg Societe Generale Kit Juckes. — Wczorajsze dane dotyczące handlu w Niemczech bardzo się pogorszyły, a poczucie, że nadwyżka na rachunku obrotów bieżących jest niszczona przez ceny energii, jest szeroko rozpowszechnione — dodał.
Wysoka inflacja w USA
Wysoka od dziesięcioleci inflacja przyciąga uwagę Białego Domu, który stara się zapewnić Amerykanów, że poważnie traktuje podwyżki cen. To przyspieszyło wskazywanie palcem na Korporacyjną Amerykę, która według administracji Bidena pogarsza problem.
— Moje przesłanie dla firm prowadzących stacje benzynowe i ustalających ceny przy dystrybutorze jest proste: to czas wojny i globalnego zagrożenia — napisał na Twitterze Joe Biden. — Obniż cenę, którą pobierasz przy pompie, aby odzwierciedlić koszt, jaki płacisz za produkt. I zrób to teraz — dodał.
Słowa Bidena wywołały oburzenie ze strony założyciela Amazonu, Jeffa Bezosa, który coraz częściej wypowiada się na Twitterze.
— Inflacja jest zbyt ważnym problemem dla Białego Domu, aby nadal wygłaszał takie oświadczenia — napisał w odpowiedzi na słowa prezydenta USA. — Jest to albo bezpośrednie błędne ukierunkowanie, albo głębokie niezrozumienie podstawowej dynamiki rynku — dodał.
Weteran kapitału wysokiego ryzyka Bill Gurley również włączył się do dyskusji mówiąc, że „całkowicie” zgadza się z Bezosem, wskazując na „ostatnie trzysta lat badań i zrozumienia ekonomicznego”.
Biały Dom odpiera krytykę
Rzecznik prasowy Białego Domu Karine Jean-Pierre odparła krytykę.
— Ceny ropy spadły o około 15 dolarów w ciągu ostatniego miesiąca, ale ceny na dystrybutorze ledwo spadły. To nie jest „podstawowa dynamika rynku”. To rynek, który zawodzi amerykańskiego konsumenta” — napisała na Twitterze Karine Jean-Pierre, rzecznik prasowy Białego Domu. — Ale myślę, że nie jest zaskakujące to, że uważasz, iż firmy naftowe i gazowe wykorzystujące siłę rynkową do osiągania rekordowych zysków kosztem narodu amerykańskiego to sposób, w jaki powinna działać nasza gospodarka — podsumowała.
Obawy o recesję
Ceny ropy w USA spadły w ciągu ostatniego miesiąca, ponieważ na pierwszy plan wyszły obawy o recesję. Kontrakty terminowe West Texas Intermediate były ostatnio notowane na poziomie 108,50 USD za baryłkę, w porównaniu z ponad 118,50 USD miesiąc temu. Ta różnica 10 dolarów jest mniejsza niż liczba podana przez Biały Dom.
Prawdą jest jednak, że przy pompie nie było przytłaczającej ulgi. Średnia cena galonu zwykłej benzyny wynosi 4,80 USD. Miesiąc temu było to 4,85 USD, w porównaniu do 3,13 USD rok temu.
Zwiększony popyt i ograniczona podaż
Obecnie największymi czynnikami wpływającymi na ceny paliw są zwiększony popyt i ograniczona podaż, zwłaszcza gazu i oleju napędowego. Jest to efekt zakłóceń spowodowanych pandemią, wojną na Ukrainie i nadejściem letniego sezonu jazdy na półkuli północnej. Problem dodatkowo pogarsza brak inwestycji w moce rafineryjne.
Ropa za 380 dolarów?
CNN zwraca uwagę, że krótko po inwazji Rosji na Ukrainę światowe ceny ropy wzrosły powyżej 139 dolarów za baryłkę. Jednak stratedzy z JPMorgan Chase widzą możliwy scenariusz, w którym surowiec ten osiągnąć może wartość nawet 380 USD, przez co ostatnie wzrosty wydają się nikłe w porównaniu z tym, co może nadejść.
Plan ograniczenia ceny rosyjskiej ropy
W zeszłym tygodniu przywódcy krajów G7 zgodzili się na opracowanie planu ograniczenia ceny rosyjskiej ropy. Pozwoliłoby to na dalsze docieranie na rynek przecenionych baryłek, ale zmniejszyłoby dochody Moskwy.
Szczegóły wciąż są dopracowywane, jednak teoretycznie, aby otrzymać ubezpieczenie od zachodnich firm dla swoich ładunków, klienci tacy jak Chiny i Indie zgodziliby się zapłacić tylko 50 do 60 dolarów za baryłkę. Ograniczyłoby to dochody Kremla, który szacuje, że do końca 2022 roku cena jego beczek eksportowych osiągnie 80 USD.
Rosja się zemści?
Zespół JPMorgan, w tym strateg Natasha Kaneva, ostrzega, że Rosja może zemścić się, celowo ograniczając wydobycie ropy, tak jak ma to miejsce w przypadku gazu ziemnego. To przeniosłoby ceny na szczyt. Jeśli zmniejszy produkcję o 3 miliony baryłek dziennie, bank prognozuje, że ceny mogą wzrosnąć do 190 USD za baryłkę. W „najgorszym przypadku” cięcia o 5 milionów baryłek dziennie ceny mogą osiągnąć 380 USD.
— Jeżeli wymaga tego sytuacja geopolityczna, teraz wydaje się bardziej prawdopodobne, że cięcia eksportu mogą zostać wykorzystane jako narzędzie dźwigni/polityki — ocenili Kaneva wraz ze swoimi współpracownikami.
RB
Czytaj także:
Prezydenci Polski i Litwy sprawdzą gotowość wojsk do obrony przesmyku suwalskiego
Zatrzymano trzech rosyjskich generałów. Wśród nich wpływowa postać
Dziennikarze pokłócili się o mobbing w "Newsweeku". Lecą mocne oskarżenia
Inne tematy w dziale Polityka