Tomasz Lis. Fot. PAP
Tomasz Lis. Fot. PAP

Jan Ordyński: Autorytetu w redakcji nie buduje się krzykiem i wrzaskiem

Redakcja Redakcja Na weekend Obserwuj temat Obserwuj notkę 18
Mobbing jest niedopuszczalny niezależnie od tego, czy dotyczy młodych, starszych, czy ludzi w średnim wieku. Bez wątpienia takie sytuacje należy zgłaszać czy to do przełożonych, czy to do organizacji dziennikarskich, wreszcie do Inspekcji Pracy. Bo tego typu działania wobec ludzi są działaniami przestępczymi. Ja zdaję sobie sprawę, że czasami praca jest stresująca. Że gdy zarządza się grupą, można się zdenerwować. Ale nic nie usprawiedliwia tego, by przez przełożonego ludzie płakali. Tak być nie może – mówi Salonowi 24 Jan Ordyński, dziennikarz, wiceprzewodniczący Towarzystwa Dziennikarskiego.

Szymon Jadczak w Wirtualnej Polsce opublikował wstrząsający materiał o relacjach w Newsweeku. Byłemu redaktorowi naczelnemu pisma, Tomaszowi Lisowi pracownicy zarzucali doprowadzanie do płaczu, ataków paniki, poniżanie, wulgarne, seksistowskie odzywki. Jak ocenia Pan to, o czym się dowiedzieliśmy?

Jan Ordyński: Powiem szczerze, że ciężko mi odnieść się konkretnie do tego artykułu, bo nigdy nie pracowałem z Tomaszem Lisem. Oczywiście poznałem go, znam od sympatycznej strony, nigdy nie miałem z nim żadnego konfliktu. Ale też nigdy nie pracowaliśmy, więc trudno mi się do tych zarzutów odnosić. Nie wiem jakim był redakcyjnym kolegą, ani jakim był przełożonym.

Przeczytaj też:

Tomasz Lis wypiera się zarzutów o mobbing. Dziennikarze komentują

Jednak abstrahując już od sytuacji samego Tomasza Lisa i wspomnianego artykułu – do skandalicznych sytuacji w rozmaitych mediach, nie tylko polskich, dochodzi całkiem często?

Nie tylko w mediach. Mobbing jest zjawiskiem powszechnym także w korporacjach, wielu firmach prywatnych, instytucjach.

Tak, jednak dziś na tapecie jest temat mobbingu w mediach. Pan pracuje w nich od lat, do tego kieruje stowarzyszeniem dziennikarskim. Jak poważnym problemem jest złe traktowanie pracowników, czy można stwierdzić, jak powszechne jest to zjawisko, jak często się Pan z nim spotkał?

Powiem szczerze, że przez wiele lat pracowałem w „Rzeczpospolitej”. Miałem tam czterech naczelnych, ostatnim był Grzegorz Gauden, razem z którym zostaliśmy wyrzuceni z dziennika przez PiS-owców. Ale wcześniej ani Dariusz Fikus, ani Maciek Łukasiewicz, ani Piotrek Aleksandrowicz, czy Grzegorz Gauden nie wywoływali takich kontrowersji. Nikt przez nich nie płakał. Nikt nie był zwalniany w brutalny sposób. A więc można bez krzyku i nerwów kierować dużą redakcją. Nie trzeba budować autorytetu wrzaskiem, metodami terrorystycznymi. Ja sam byłem przez pewien czas wiceszefem telewizyjnej „Jedynki”. I naprawdę można dogadać się z pracownikami. Można nawet najtrudniejsze sytuacje rozwiązać bez brutalnych nacisków. I abstrahuję tu od sytuacji Tomasza Lisa, bo jej nie znam. Ale do takich sytuacji w mediach dochodzi. I są one niedopuszczalne.

Bardzo często ofiarami są w tego typu sytuacjach młodzi dziennikarze. Jak powinni reagować gdy padną ofiarą takich zachowań?

Mobbing jest niedopuszczalny niezależnie od tego, czy dotyczy młodych, starszych, czy ludzi w średnim wieku. Bez wątpienia to należy zgłaszać czy do przełożonych, organizacji dziennikarskich, wreszcie do Inspekcji Pracy. Bo tego typu działania wobec ludzi są działaniami przestępczymi. Ja zdaję sobie sprawę, że czasami praca jest stresująca. Że gdy zarządza się grupą, można się zdenerwować. Ale nic nie usprawiedliwia tego, by przez przełożonego ludzie płakali. Tak być nie może.

Przeczytaj też:

"Jarosław Kaczyński doskonale wie, że ma już z kim przegrać. Dlatego odszedł z rządu"

Gowin do Kaczyńskiego: Jarku, ostrzegałem Ciebie i Mateusza


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj18 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (18)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo