Jeśli USA zaczną wysyłać ciężką broń, również dalekiego zasięgu, a podobne decyzje zatwierdzi najbliższy szczyt NATO, będziemy mieć pewność, że cały świat atlantycki stawia na zwycięstwo Ukrainy. Bo w Europie dominuje przekaz Olafa Scholza – że Rosja nie może wojny wygrać. A to nie to samo, co mówimy my, czy Amerykanie, że Rosja musi wojnę przegrać – mówi Salonowi 24 Witold Waszczykowski, eurodeputowany PiS, były minister spraw zagranicznych.
Przywódcy Niemiec, Francji i Włoch odwiedzili Kijów. Do tej pory Emmanuel Macron, czy Olaf Scholz dość ostrożnie – delikatnie mówiąc – wypowiadali się na temat wojny, postawa ich państw była określana jako bierna. Czy tę wizytę można uznać za przełomową i co konkretnie z niej wynika?
Witold Waszczykowski: Nie oceniam tego jako przełom. Natomiast bardzo dobrze, że do tej wizyty w ogóle doszło. Było to możliwe dzięki naciskowi opinii publicznej w krajach zachodnich a także dzięki naciskom i duże determinacji państw Europy Środkowej, w tym Polski. Można też powiedzieć, że w jakimś sensie zachodni przywódcy zdołali uciec spod topora. Bo cztery miesiące po rozpoczęciu inwazji było oczywiste, że kraje te poprzez swoją bierną postawę są bliskie kompromitacji. Teraz jednak przywódcy udali się na Ukrainę. Został wysłany mocny sygnał na temat członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej. Pod tym względem wizytę można ocenić jednoznacznie na plus. Aby ocenić ją w innych aspektach należy zaczekać na owoce, jakie ta wizyta wyda.
Przeczytaj też:
Komisja Europejska o statusie Ukrainy w akcesji do UE. Jest wyraźny postęp
W czasie, gdy toczy się wojna, kluczowe są jednak kwestie militarne. I brakło jednak jasnej deklaracji co do przekazania broni stronie Ukraińskiej, takiego jednoznacznego wsparcia dla Kijowa?
Jest wojna i jako dyplomata nie oczekuję, że nagle padną jasne deklaracje co do broni i rodzaju uzbrojenia, które trafi do Ukraińców, czy tego, kiedy to uzbrojenie trafi. Dużo ważniejsze jest to, by ta broń trafiła faktycznie jak najszybciej, by wywołała. Jeśli tak się stanie, będzie przełom na froncie i Ukraińcy zaczną odzyskiwać teren, wtedy będziemy mogli uznać tę wizytę za przełomową.
Były też przed wizytą spekulacje o próbie wymuszenia przez liderów zachodnich państw zawieszenia broni między Ukrainą i Rosją?
Nie są to spekulacje, bo już przed wizytą były niepokojące sygnały. Macron mówił o konieczności rozmów. Draghi proponował jakiś plan rzekomo pokojowy, zakładający podział Ukrainy.
Tu pada jednak argument, że Ukraina jest wyniszczona wojną, że w końcu trzeba zasiąść do rozmów, powstrzymać rozlew krwi, tragedię ludzi…
Teoretycznie, to oni mają rację. Bo każda wojna musi zakończyć się porozumieniem, którego warunki wynegocjują dyplomaci. Problem w tym, że te propozycje pachną raczej konferencją monachijską bis.
Na ile realna jest szansa, że Zachód faktycznie wesprze Ukrainę, a na ile możliwe jest dążenie do kompromisu za wszelką cenę?
Myślę, że kluczowa będzie broń amerykańska. Jeśli USA zaczną wysyłać ciężką broń, również dalekiego zasięgu, a podobne decyzje zatwierdzi najbliższy szczyt NATO, będziemy mieć pewność, że cały świat atlantycki stawia na zwycięstwo Ukrainy. Bo w Europie dominuje przekaz Olafa Scholza. Że Rosja nie może wojny wygrać. A to nie to samo, co mówimy my, czy Amerykanie, że Rosja musi wojnę przegrać. Zwycięstwo opcji Scholza i Macrona może tworzyć pole do jakiegoś zawieszenia broni, które będzie dla Ukrainy bardzo niekorzystne. Bo usankcjonuje daleko idące straty terytorialne.
Przeczytaj też:
Nie wszyscy spełniają swoje obietnice wobec Ukrainy. "Polska ich dotrzymuje"
Ks. Isakowicz-Zaleski po tragedii w Jordanowie: Miejscem dla dzieci nie DPS, ale rodzina
Inne tematy w dziale Polityka