O godz. 2 w nocy w Miasteczku Wolności przed Sejmem doszło do pożaru. W ogniu stanęły namioty protestujących. Nikomu nic się nie stało, ale namiotowe miasteczko praktycznie już nie istnieje.
Policjanci zauważyli pożar
Pożar zauważył patrol policji, pozostałe służby na miejsce wezwało wojewódzkie centrum powiadamiania ratunkowego. - Funkcjonariusze obudzili i wyprowadzili z namiotów trzy osoby. Nikt nie doznał obrażeń - przekazał rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkom. Sylwester Marczak.
Przeczytaj: Dlaczego w Warszawie nie ma ulicy Lecha Kaczyńskiego? Szokujące słowa Staniszkis
Paliło się pięć z siedmiu namiotów. W trakcie interwencji wyniesiono kilka butli z gazem, ale nie mam informacji, aby doszło do eksplozji" - mówił w rozmowie z TVN24 starszy kapitan Wojciech Kapczyński, oficer prasowy Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej m.st. Warszawy.
"Straciliśmy praktycznie wszystko"
"Z dymem poszło ponad sześć lat historii. Miasteczko Wolność spłonęło dziś w nocy... Straciliśmy praktycznie wszystko - sprzęt, dokumenty, ubrania. Jestem chwilowo bez telefonu, dostęp do internetu mam mocno utrudniony" - napisał na Facebooku jeden z protestujących Maciej Bajkowski.
Namiotowe miasteczko, skupiające protestujących przeciwko rządom PiS, stoi naprzeciwko gmachu Sejmu na skwerze imienia François Mitterranda.
ja
Czytaj także:
Zaskakująca "trzecia siła" w Polsce. To o nich będą walczyć Zjednoczona Prawica z opozycją
Afera w ośrodku dla uchodźców z Ukrainy. Wojewoda mazowiecki wściekły
"Komisja Europejska okradła Polskę z pieniędzy". Chodzi o kopalnię Turów
HGW honorowym obywatelem Warszawy. Prof. Dudek: Platformie to nie zaszkodzi
Inne tematy w dziale Społeczeństwo