Tomasz Grodzki opisał dziennikarzom kulisy awarii samolotu w Zurychu. Powodem awaryjnego lądowania była pęknięta szyba. Marszałek Senatu powtórzył pretensje pod adresem polskich władz, że nie zapewniono natychmiast zapasowej załogi do powrotu w tym samym dniu.
- Na początku pojawił się myśliwiec szwajcarskich sił powietrznych, który nas eskortował. Wypadły maski tlenowe, a samolot zniżał pułap, piloci nie odpowiadali na pytania, co się dzieje - opowiadał Grodzki.
Zobacz: Awaryjne lądowanie samolotu z Grodzkim. Polityk oskarża... PiS
Pajęczyna na szybie samolotu
- Na lotnisku w Zurychu byliśmy o 17. Chciałem podkreślić kunszt pilotów, bo lądowanie było bezpieczne. To był absolutny profesjonalizm - dodał marszałek Senatu. Jak mówił Grodzki, potem "rozpoczęły się zabiegi o samolot zapasowy i typowe polskie problemy". Jego zdaniem, po delegację do Szwajcarii powinna udać się CASA, zgodnie z instrukcją HEAD.
- Najwcześniej może polecieć po nas rano, taką otrzymaliśmy informację. Tymczasem o 10:20 następnego dnia był rejsowy samolot LOT-u. Zwróciliśmy się o udostępnienie maszyny rządowej. Dziękujemy za to - opisywał kulisy zajścia w Zurychu Grodzki.
- Po godzinie 9 samolot LOT-u zabrał nas bezpiecznie do Warszawy. Niepokoi mnie, że maszyny wożące najważniejsze osoby w państwie, są narażone na awarie. To już druga taka sytuacja, wcześniej zawracał prezydent Andrzej Duda, udając się na spotkanie z Joe Bidenem. Wtedy jednak szybko przesiadł się do innego samolotu w Warszawie - podkreślał Grodzki.
Według opisu Grodzkiego, z kilku rys na szybie zauważono "pajęczynę" i istniała obawa, że na 12 tys. metrów wysokości szyba w samolocie całkiem odpadnie. - Nie było załogi dla CAS-y, młody człowieku - tłumaczył polityk PO, odpowiadając na pytanie dziennikarza TVP INFO o to, dlaczego ma pretensje do rządu.
Czytaj:
Inflacja znów przyspiesza. GUS podał dane za maj
Współpracownik Kaczyńskiego po aferze wraca do łask. Ma zostać szefem gabinetu Sasina
Terlecki zapowiada letnią ofensywę PiS. Jak przekonają wyborców?
Grodzki kontra MON
- Wylądowaliśmy awaryjnie w Zurichu po 17. Miał nas odebrać samolot zastępczy, jak zawsze w lotach HEAD. Okazało się to jednak czczą teorią. Teoretycznie wszyscy chcą pomóc, ale bez efektu. Do kraju wrócimy dopiero jutro. Państwo PiS w praktyce: chcielibyśmy, aby… - i nic z tego - pisał Grodzki na Twitterze.
Jego ocena sytuacji spotkała się z repliką ze strony MON. - Prosimy nie wprowadzać w błąd. To Pana podwładny zrezygnował z podstawienia wojskowego samolotu, który był do dyspozycji jeszcze tego samego dnia i wybrał transport Embraerem LOTu dopiero rano - podkreślono w komunikacie.
GW
Inne tematy w dziale Polityka