Posłanka Solidarnej Polski Maria Kurowska uważa, że dla ustabilizowania konfliktu w Ukrainie mogą nie wystarczyć relikwie św. Andrzeja Boboli. Zasugerowała, że dobrze by było dodać do tego modlitwę do św. Michała Archanioła. "Ukraina to jest państwo, które ma swojego patrona [...] i głównie Ukraińcy muszą tutaj modlić się i też przez interwencje Boga utrzymać swoją wolność i niepodległość" - powiedziała w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą".
Pod koniec ubiegłego roku Kurowska przyniosła na jedno ze spotkań w sprawie zaostrzenia restrykcji covidowych figurkę świętego Andrzeja Boboli. Twierdziła wówczas, że jej obecność w Sejmie przyniosła pozytywne efekty.
— Proszę zauważyć, od 2 grudnia, od czasu, gdyśmy sprowadzili relikwie św. Andrzeja Boboli do kaplicy sejmowej, zaczęło uspokajać się na granicy. Była już tak napięta sytuacja. Dlatego ja, starając się o te relikwie, bo to ja jestem winowajcą tych relikwii, chciałam, żeby to zrobić szybko, bo widziałam, co się dzieje na granicy, że jest takie napięcie — przekonywała Kurowska.
Figurka Boboli a wojna na Ukrainie według Kurowskiej
W zeszłym tygodniu Justyna Dobrosz-Oracz z "Gazety Wyborczej" ponownie zapytała posłankę Solidarnej Polski o figurkę świętego. Pytano, czy nie myślała o udaniu się na polsko-ukraińską granicę, by zawieźć tam relikwię św. Andrzeja Boboli.
— Ukraina to jest państwo, które ma swojego patrona św. Michała Archanioła, do którego się modli i myślę, że to głównie Ukraińcy muszą tutaj modlić się i też przez interwencje Boga utrzymać swoją wolność i niepodległość — odpowiedziała Kurowska.
Kurowska o omikronie
W styczniu tego roku na łamach Gazeta.pl pisano o wystąpieniu Kurowskiej w TVP Rzeszów, gdzie sugerowała widzom, że nie powinni oni obawiać się wariantu koronawirusa omikron oraz twierdziła, że szczepienia nie są skuteczne.
— Omikron, się okazuje, jest bardzo łagodny, jest tylko bardziej zaraźliwy. Co to oznacza? Że się łatwiej nim zarażamy. Ale ponieważ nie jest niebezpieczny, w związku z tym uważam, że nie mamy się co tak bardzo bać — mówiła posłanka.
Kurowska podkreślała także, że m. in. w Australii, Francji, we Włoszech i w Izarelu "są największe zachorowania i największe zgony". — Tam w tej chwili jest pik epidemii. Co to oznacza? To oznacza, że te szczepienia nic nie dają — zapewniała.
RB
Czytaj:
Inne tematy w dziale Polityka