Bardzo wysoko oceniam dorobek Tomka Lisa jako redaktora naczelnego „Newsweeka”. Jestem zszokowany informacją o jego odejściu. Jest w zasadzie tylko jedna osoba, która mogłaby udźwignąć kierowanie pismem. To Adam Pieczyński. Ale nie wiem, czy wydawca ma takie plany i czy sam Adam Pieczyński byłby zainteresowany. Na pewno zanlezienie godnego następcy Tomasza Lisa to nie lada zadanie – mówi Salonowi 24 Andrzej Morozowski, dziennikarz TVN.
Następuje duża zmiana na rynku medialnym. Po dziesięciu latach Tomasz Lis przestaje być redaktorem naczelnym „Newsweeka”. Zaskoczenie?
Andrzej Morozowski: I to ogromne, jestem wręcz zszokowany tą informacją. Na pewno się jej nie spodziewałem.
Przeczytaj też:
Wielka zmiana na rynku mediów. Lis żegna się z "Newsweekiem"
„Newsweek” był bardzo kojarzony z osobą redaktora Lisa. Jak ocenia Pan jego dorobek jako szefa tej gazety?
Zacznijmy od tego, że w ogóle bardzo wysoko oceniam umiejętności i warsztat Tomka Lisa. Znamy się od lat. Pamiętajmy, że to Tomasz Lis stworzył od podstaw „Fakty” w TVN, które były nowatorskim wtedy w Polsce formatem. I tworzył „Fakty” wg pewnego klucza, czyli poważne, poważne, śmieszne, śmieszne. Czyli umiał przyciągnąć widownię szeroką jak i widownię wymagającą. I wydaje mi się, że podobnie prowadził „Newsweek”. Przyszedł tam dziesięć lat temu i chyba zatrzymał spadki, które były. Nastąpił wzrost sprzedaży. Co więcej – ja sam czytam dziś „Newsweek” w wersji elektronicznej, a więc udało mu się i na tym polu. Na pewno bardzo wysoko oceniam działanie Tomka jako naczelnego tygodnika.
A co w takim razie mogło być powodem tak nagłej decyzji o zmianie redaktora naczelnego?
Na pewno dziwiłbym się, gdyby na taki pomysł wpadł wydawca. Bo Tomek zbudował pismo wyraźnie kierowane do tych, którym nie odpowiadają działania obecnej władzy. „Newsweek” umiejętnie je piętnował. Zmiana linii, byłaby więc na pewno błędem. Jedyne, co mógłbym zrozumieć, to gdyby Tomek sam uznał, że jest zmęczony. Pamiętajmy, jest po udarze. Zresztą dał świetny przykład, że i po tak ciężkiej chorobie można się zrehabilitować, wrócić do formy. Podziwiałem, jak Tomek sobie poradził. Ale też zrozumiałbym, gdyby był zmęczony, uznał, że trzeba troszkę zwolnic.
Tomasz Lis był oceniany różnie, miał fanów i ostrych krytyków. Ale też był bez wątpienia postacią bardzo wyrazistą. Czy widzi Pan kogoś, kto mógłby go zastąpić jako redaktora naczelnego „Newsweeka”?
Przychodzi mi na myśl tylko jedna osoba, która mogłaby sobie poradzić. To Adam Pieczyński. Przez lata był redaktorem naczelnym „Faktów” w TVN, byłaby więc zapewniona kontynuacja misji Tomasza Lisa. A jednocześnie byłby skłonny utrzymać i wysoki poziom gazety i jej dotychczasową linię. Utrzymać, a może nawet poprawić wyniki. Ale to jedynie sugestia, nie wiem, czy wydawca może mieć taki pomysł, ani czy sam Adam Pieczyński byłby zainteresowany. Ale byłoby to rozwiązania optymalne. Bo bez wątpienia utrzymanie „Newsweeka” po odejściu Tomasza Lisa to nie lada wyzwanie.
Przeczytaj też:
Premier w Davos o dostawach niemieckiej broni. "Bez niej Rosjanie doprowadzą do tragedii"
Duda w Kijowie: Granica polsko-ukraińska ma łączyć, a nie dzielić
Stołeczny radny chce usunięcia słowa "Lenin" z Pałacu Kultury i Nauki
Inne tematy w dziale Kultura