Przywódcy Francji i Niemiec najchętniej pozwoliłby Władimirowi Putinowi zakończyć wojnę "z twarzą" - wynika z doniesień światowej prasy. Postawa Olafa Scholza coraz bardziej zadziwia społeczeństwo i polityków niemieckich. Pojawiły się nawet głosy, że kanclerzowi nie zależy tak naprawdę na wygranej Ukrainy w wojnie.
- Nie rozumiem naszego kanclerza. Myślę, że gra na czas - stwierdził w niedzielnym wywiadzie dla ARD Roderich Kiesewetter z CDU. Według niego, to Olaf Scholz bezpośrednio odpowiada za to, że na Ukrainę nie jest wysyłany ciężki sprzęt z Niemiec, mimo zgody ze strony Bundestagu. Kiesewetter wskazał na czołgi i wozy opancerzone jako potrzebne uzbrojenie na front dla obrońców kraju przed rosyjską inwazją.
W wywiadzie padła ciekawa hipoteza, jakoby Scholzowi nie zależało na tym, by Władimir Putin został pokonany. - Obawiam się, że kanclerz Scholz nie chce, aby Ukraina wygrała tę wojnę - stwierdził bez ogródek polityk CDU.
Czytaj:
Zamach w samym sercu Iranu. Scena jak z filmu, władze zapowiadają odwet za "męczennika"
Putin trafi do sanatorium? Były szef brytyjskiego wywiadu z zaskakującymi informacjami
Konflikt w NIK. Wezwano nawet ABW do gabinetów, oto powód
Scholz w Senegalu, Duda w Kijowie
Z kolei kanclerz Niemiec - w niedawno udzielonym wywiadzie dla RTL - ostrzegał przed eskalacją wojny, która można wymknąć się spod kontroli. Ubolewał też nad tym, że nie wzrosła na świecie świadomość, że należy jak najszybciej zakończyć działania na Ukrainie.
W chwili, gdy Andrzej Duda przemawiał w ukraińskim parlamencie jako pierwszy zachodni polityk od czasu rozpoczęcia inwazji, Scholz przebywał z wizytą w Dakarze, gdzie omawiał szczegóły współpracy z Senegalem na temat złóż gazu, leżących u wybrzeży Afryki Zachodniej. Miałyby one być alternatywą dla rosyjskiej energetyki, zaopatrującej Europę Zachodnią.
GW
Inne tematy w dziale Polityka