- Wygląda na to, że trafiłem do jakiegoś piekielnego reality show, gdzie my walczymy o nasze życie, a cały świat ogląda tę ciekawą sztukę - napisał Serhij Wołynśkyj, jeden z przywódców Azowa po zakończeniu pierwszego etapu misji humanitarnej. Obrońcy Mariupola samotnie zmagają się z rosyjskimi atakami rakietowymi i artyleryjskimi.
Dowódca 36. brygady piechoty morskiej nie ma wątpliwości - pozostało czekać tylko na cud. Tak trudna jest sytuacja pułku Azow, chroniącego się w zakładach huty Azowstal bez żywności i zapasów.
"Aby siła wyższa znalazła rozwiązanie, które nas uratuje!” - napisał Wołynśkyj. To zdanie jest najbardziej wymowne: "Wygląda na to, że trafiłem do jakiegoś piekielnego reality show, gdzie my walczymy o nasze życie, a cały świat ogląda tę ciekawą sztukę!" - dodał obrońca Mariupola.
Czytaj: Są nowe wiadomości z Mariupola. Co z ewakuacją cywilów?
- Takie scenariusze wykorzystuje się w filmach i serialach. Jedyna różnica jest taka, że to nie film, a my nie jesteśmy postaciami fikcyjnymi! To jest prawdziwe życie! Ból, cierpienie, głód, męka, łzy, strach, śmierć - wszystko prawdziwe! - kontynuował Wołyńskyj.
- Cena ostatniej ewakuacji to trzech zabitych i sześciu rannych. Garnizon Mariupola zrobił wszystko, co możliwe, by ratować ludność cywilną - przypomniał dowódca o sobotniej, udanej ewakuacji ukraińskich kobiet, dzieci i seniorów z Azowstalu.
Dla strony rosyjskiej pułk Azow to "naziści", których należy wziąć do niewoli i zlikwidować nawet, jeśli żołnierze ukraińscy zdecydowaliby się poddać.
Zobacz też:
Młoda Rosjanka chciała walczyć za Putina. Znalazła śmierć w Mariupolu
Zwykli orkowie nie mają lekko. Na Ukrainie kadyrowiec okradł rosyjskiego sołdata
Czeczko pochowany na Białorusi. Wstrząsające obrazki z pogrzebu zdrajcy
GW
Inne tematy w dziale Polityka