Tak, wspieranie kredytobiorców albo likwidacja stawki WIBOR to rozwiązania jednoznacznie antyliberalne i antywolnorynkowe. I dokładnie takie rozwiązania trzeba dziś w Polsce przeprowadzać. Śmiało walcie w te banki!
Dobro kredytobiorców czy interes banków? Który jest ważniejszy dla dobrego i zdrowego funkcjonowania machiny o nazwie Polska? Ten spór nie jest nowy. Tli się od dawna. W zasadzie od samego początku transformacji.
Kto jest "probankowy" i "antybankowy"
Z jednej strony mamy „probankowych”. Tych, co uważają, że liczą się „rynkowa równowaga” i „stabilność sektora”. Oni będą mówili, że banków nie można za bardzo naciskać. Bo i tak - koniec końców - przerzucą koszty na swoich klientów. To z tych rejonów pada argument, że kredytobiorcy to zazwyczaj ludzie (trochę bardziej) zamożni. Pomaganie im w kłopotach odbywać się więc musi zawsze „kosztem” innych grup społecznych. Tych, co kredytu nie zaciągnęli. Albo zaciągnęli odpowiednio niski więc podwyżki rat aż tak bardzo ich nie bolą. Dlaczego więc faworyzować ostrożnych? - pytają chętnie probankowi. To tu padnie też niechybnie argument, że taka pomoc oduczy ludzi odpowiedzialności za własne czyny. W tym wypadku za zaciągnięcie zobowiązania.
Zobacz: To będzie czarny koń wyborów prezydenckich? Sensacyjna kandydatura z PiS z dobrym wynikiem
Ale przecież „antybankowi” też mają swoje mocne argumenty. Wśród nich na plan pierwszy wysuwa się problem asymetrii pomiędzy kredytobiorcą a instytucją finansową. Nie można przecież mówić, że są to podmioty równoważne. O człowiek w starciu z bankiem zawsze będzie słabszy. Na dodatek historia III RP to przecież czas wielkiego strukturalnego (swego czasu wylobbowanego) uprzywilejowania sektora finansowego. Kiedyś polisolokaty, kredyty frankowe czy bankowy tytuł egzekucyjny. A teraz WIBOR lub rozjazd pomiędzy rosnącym oprocentowanie kredytów a stojące w miejscu oprocentowanie lokat. To wszystko praktyczne ślady po tej przewadze banków nad ludźmi. Ich koszty liczone są w tysiącach, milionach i miliardach.
Ten spór pro i antybankowych w dobrych czasach pozostaje w ukryciu. Ale w czasie gospodarczych napięć i kryzysów zawsze wychodzi na wierzch. A zadaniem polityki jest stanąć po którejś ze stron tego sporu. To sytuacja w której rząd wstrzymując się od działania też działa. Właśnie na korzyść silniejszego.
Czytaj: Gepardy - hit czy złom od Niemców dla wojska Ukrainy?
Inaczej niż z frankowiczami
Rząd Mateusza Morawieckiego - inaczej niż w sprawie frankowiczów, gdzie PiS przerzucił swego czasu gorący kartofel na sądy - właśnie zapowiedział działanie. Na nową transze pomocy dla kredytobiorców mają się składać następujące rozwiązania:
Po pierwsze: dla wszystkich prawo do wakacji kredytowych polegających na odłożeniu w czasie jednej raty kredytu na kwartał. Podobne rozwiązania mieliśmy już w pandemii
Po drugie: dla słabiej sytuowanych kredytobiorców, którym rata kredytu zżera znaczną część miesięcznego dochodu będzie pomoc bezzwrotna. To rozwiązanie nowatorskie.
Po trzecie: zapowiedź, że rata kredytu będzie od 2023 roku naliczana po nowemu. To znaczy nie wedle promującego interes banków wskaźnika WIBOR. Lecz według bardziej korzystnego dla kredytobiorców mechanizmu. W ostateczności - jeśli sektor bankowy nie wymyśli niczego innego - będzie to stawka referencyjna POLONIA. Czyli narzędzie banku centralnego pokazujące średnią (ważoną wolumenem poszczególnych transakcji) oprocentowania niezabezpieczonych depozytów międzybankowych zawartych na termin overpnight w danym dniu roboczym do godziny 16:30. To rozwiązanie najbardziej intrygujące ze wszystkich przedstawionych przez premiera Morawieckiego. Można powiedzieć, że to zmiana fundamentalna. Kolejne odejście od stosowanej u nas latami wiary w „samoregulację branży finansowej”. Na rzecz ostrzejszego wyznaczenia sektorowi granic funkcjonowania.
Granice populizmu
Z politycznego punktu widzenia wszystkie te propozycje prowadzą nas do dobrze znanego sporu o kierunek polityki gospodarczej. Spór ten od roku 2015 rozgrywa się wedle dobrze znanego schematu. Chronić wolnorynkowe zasady przed populistycznymi pomysłami polityków? Czy odwrotnie. Cieszyć się z tego, że politycy wreszcie zaczęli chronić ludzi przed przemocą wszechpotężnego rynku?
WIBOR? Skończmy z tym szaleństwem! Mówił mi w czasie rozmowy dr Marcin Wolski, ekonomista z SGH
Od roku 2015 rzeczywistość jest taka, że w zasadzie wszystkie rozwiązania podważające liberalne i wolnorynkowe schematy myślenia (500+, obniżka wieku emerytalnego, tarcze antykryzysowe, teraz antyinflacyjne, Polski Ład) są przyjmowane na prawicy dużo lepiej niż po stronie antyPiSowskiej. Tu i ówdzie ten czy ów komentator (przysłowiowy Łukasz Warzecha) uroni łezkę, że „olaboga PiS to socjaliści!”. I tyle. Kolejne projekty są realizowane. W pełnej albo okrojonej formie. Ale jednak realizowane.
W efekcie także w sprawie banków po raz kolejny PiS zrealizuje to, co od dawna trzeba było w Polsce zrobić. To znaczy skoryguje rynkowy dogmatyzm i przywileje bogatego sektora finansowego. Oczywiście nie zrobi tego pod czerwonymi sztandarami rewolucji socjalistycznej. Może nie w stu procentach tak, jak by sobie życzyli zainteresowani. Ale zrobi.
W efekcie znów potwierdzi się, że jeśli ktoś w Polsce przypiłował rogi rozbisurmanionemu neoliberalizmowi to był i jest to właśnie PiS. Pozostałym pozostaje rola Statlera i Waldorfa z muppetowskiej loży szyderców. Czepianie się szczegółów i obserwowanie rozwoju wypadków.
Rafał Woś
Nie przegap:
Morawiecki: Rosja przystawiła nam pistolet do głowy. Nie ugniemy się
Jego rząd rozpoczął dywersyfikację gazu. Były wicepremier chwali Baltic Pipe
Nie tylko Polska odcięta od rosyjskiego gazu. "Odbiorcy są bezpieczni"
Inne tematy w dziale Polityka