- Ławrow jest jak zdarta płyta. Ciągle powtarza frazę: "bomba jądrowa", ale inne państwa też przecież dysponują taką bronią. I też mogą jej użyć. Jakby Rosjanie faktycznie przypuścili atak nuklearny cały świat zrobi wszystko, by Rosję unicestwić – mówi Salonowi 24 generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych.
Głośno jest o Pana słowach w tygodniku „Wprost”, że każdy, kto mówi, że Rosja może eskalować konflikt, użyć broni jądrowej, wpisuje się w rosyjską propagandę. Jednak Siergiej Ławrow, szef rosyjskiego MSZ znów zagroził użyciem takiej broni. Na pewno to nierealne?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Przyznam szczerze: Ławrowa nie mogę już słuchać. On te brednie powtarza cały czas, można z góry przewidzieć, co powie. Jest jak zdarta płyta, od której cały czas słychać frazy „broń jądrowa, broń jądrowa, mamy broń jądrową, użyjemy broni jądrowej, itd.”. No i co z tego, że ją posiadacie? Nie użyjecie jej...
Przeczytaj też:
Ławrow grozi wybuchem III wojny światowej. Mówił o ryzyku użycia bomby atomowej
Jednak Rosja dysponuje największym potencjałem nuklearnym na świecie, to jedyna obok bestialstwa wobec cywilów siła ich armii w tym momencie.
Ale minister Ławrow powinien wiedzieć, a jak nie, to może należałoby mu o tym przypomnieć, że Rosja nie jest jedynym mocarstwem atomowym. Istnieją inne kraje, które taki arsenał posiadają. I w razie wojny, nie zawahają się odpowiedzieć. Zatem, niech lepiej Ławrow przestanie wygłaszać swoje brednie i straszyć, ponieważ na Zachodzie na nikim normalnym te groźby nie robią wrażenia.
Czysto hipotetycznie: co by się stało, gdyby Rosjanie naprawdę użyli takiej broni?
Doszłoby do wielkiej tragedii, apokalipsy, wymiany ciosów. Ale przede wszystkim byłby to koniec Rosji i to - mówię z pełną odpowiedzialnością - całkowity. Wszystkie państwa dążyłyby do tego, by Rosję unicestwić. Zapanowałoby przekonanie, że Moskwa stanowi największe zagrożenie dla świata. Wszyscy byśmy na tym ucierpieli, ale to Rosja z jej elitami na czele, zostałaby zniszczona całkowicie. Świat zrobiłby wszystko - nie tylko, by Moskwa przegrała, ale też, by to państwo nigdy się nie odrodziło. Pozbawiono by takiej możliwości władców na Kremlu.
Tu mówimy o atomowej wymianie ciosów, nuklearnej apokalipsie. Była też jednak w Rosji koncepcja „deeskalacji przez eskalację”. Wg tej koncepcji Rosjanie mieliby użyć jakiegoś niewielkiego ładunku nuklearnego. Efekt psychologiczny byłby piorunujący, Zachód by się przestraszył. A Kreml osiągnąłby swoje cele. Pan nie wierzy w taki scenariusz?
Po pierwsze – gdyby Rosja użyła niewielkiego ładunku na Ukrainie, to Zachód na pewno w takiej sytuacji by odpowiedział. Nawet jeśli nie nuklearnie, to konwencjonalnie i zrobiłby wszystko, by Rosję pokonać. Użycie takiego niewielkiego ładunku byłoby ze strony Rosji aktem samobójczym. I na Kremlu, wbrew bredniom Ławrowa, doskonale zdają sobie z tego sprawę. Wiedzą, że użycie broni jądrowej to będzie ich ostateczny i nieodwracalny koniec.
Nie brakuje komentatorów, którzy obawiają się takiego ataku. Z czego te obawy wynikają?
Ludzi tych można podzielić na dwie grupy. Pierwsza, to agenci, bądź pożyteczni idioci Kremla. A więc ludzie, którzy - świadomie bądź nie - powielają narrację Putina. Bo o ile użycie broni nuklearnej byłoby ze strony Rosji samobójstwem, tak straszenie taką bronią jest w jej interesie. Jest też druga grupa – ludzi opętanych przez strach. Naprawdę wierzących, że lada moment Rosjanie wejdą do Polski, że zrzucą tu śmiercionośną broń. Ludźmi tymi kieruje to silne uczucie, zarażają nim otoczenie. W moim przypadku jest to niewykonalne.
Przeczytaj też:
Przedwczesne wybory jesienią? Jest ważna opinia współpracownika Kaczyńskiego
Trzaskowski w USA. W CNN opowiadał, jak Warszawa radzi sobie z uchodźcami
Oto polska lista sankcji na rosyjskich oligarchów. MSWiA: to ponad 50 podmiotów
Inne tematy w dziale Polityka