Rosyjskie MON poinformowało, że w regionie charkowskim zlikwidowano "30 polskich najemników". Polskie MSZ nie potwierdziło tych doniesień, natomiast ambasador Bartosz Cichocki porównał wersję okupanta do tłumaczeń z rzekomym sztormem, który spowodował zatopienie krążownika Moskwa.
"Rosyjskie ministerstwo obrony twierdzi, że zabiło do 30 polskich najemników walczących dla sił ukraińskich w północno-wschodnim obwodzie charkowskim" - głosi depesza Reutersa. Sprecyzowano na podstawie rosyjskich komunikatów, że do zabicia polskich ochotników doszło w wyniku ataku rakietowego na wieś Izyumskoe. Przy okazji, MON zagroziło intensyfikacją bombardowań w okolicach Kijowa, jeśli Ukraina będzie wystrzeliwać pociski w stronę rosyjskiego terytorium.
Strona ukraińska stwierdziła z kolei, że okupant zamordował pięć osób na wschodzie kraju. Dwie osoby zginęły i dwie zostały ranne w obwodzie ługańskim, zaś trzy zmarły i siedem poniosło obrażenia w sąsiednim obwodzie donieckim - wyliczał Wołodymyr Zełenski.
- Rosja twierdzi, że na Morzu Czarnym była burza - komentował ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki, nawiązując do skutecznego uderzenia rakietami Neptun w krążownik Burza. Kreml tłumaczył, że był sztorm na Morzu Czarnym, a w wyniku trudnych warunków atmosferycznych stracił równowagę, doszło do uszkodzenia kadłuba i zapalenia się składu amunicji. Nikt jednak poza Rosjanami nie wierzy w taką wersję wydarzeń.
- Nie mamy takich informacji i niczego takiego nie potwierdzamy - uciął spekulacje w Interii rzecznik MSZ Łukasz Jasina.
Zobacz:
Śmierć motocyklisty w wypadku na S8. Gersdorf i jej mąż przesłuchani jako świadkowie
Za produkty w koszyku wielkanocnym zapłacimy więcej. Eksperci wskazują na przyczyny
Rosjanie mszczą się za utratę krążownika Moskwa. Wybuchy na Ukrainie, groźby w telewizji
Kolejny skalp Ukraińców. Spektakularne nagranie drona z eksplozji rosyjskiego czołgu
GW
Inne tematy w dziale Polityka