Władze Ukrainy sprawdzają obecnie doniesienia o możliwym użyciu broni chemicznej przez siły rosyjskie w obleganym Mariupolu - powiedziała wiceminister obrony Ukrainy Hanna Malar w wystąpieniu w telewizji państwowej. Pułk Azow opublikował relację świadka z Mariupola.
"Ofiary rozprzestrzeniania się trującej substancji niewiadomego pochodzenia w mieście Mariupol są w stosunkowo zadowalającym stanie. Kontakt ludności cywilnej z substancją był minimalny, ponieważ epicentrum uszkodzenia znajdowało się w pewnej odległości od miejsca przebywania ludzi" - informuje Azow na Twitterze.
Mariupol pod ciągłym ostrzałem
Potwierdza to w nagraniu wojskowy Denis Prokopienko. Jak mówi, aktualnie nie jest możliwe, aby sprawdzić, ile osób oraz w jakim stopniu mogło zostać zatrutych, ponieważ epicentrum ataku bronią chemiczną znajduje się pod ciągłym ostrzałem Rosjan.
W materiale wideo wypowiada się też anonimowo lekarz anestezjolog ze szpitala wojskowego, który potwierdza, że do lokalnego szpitala trafiło kilka osób z objawami zatrucia bronią chemiczną (przekrwienie żył, wysokie ciśnienie, suchość i zapalenie śluzówki jamy ustnej oraz oczu). Wszyscy otrzymali pomoc, jaka była możliwa w obecnych warunkach.
Decydujące starcie o Mariupol? Sprzeczne sygnały z ukraińskiego dowództwa
Broń chemiczna użyta w Mariupolu? Zełenski i USA zabierają głos
Zobaczyli biały dym
Z kolei mieszkaniec Mariupola mówi, że widział coś w rodzaju białego dymu jak z fabryki, a potem wszyscy poczuli się źle - mieli zawroty głowy, szumy w uszach, zaburzenia pracy serca. - Mama straciła przytomność i była 3 razy reanimowana. Serce się jej zatrzymało, oczy wywróciły - relacjonuje.
Mówi, że do rana wszyscy bardzo źle się czuli, skakała im temperatura i ciśnienie, mieli kołatania serca i szumy w uszach. Byli bardzo osłabieni, nie mogli nic zrobić.
Według Andrija Biłeckiego, założyciela i dowódcy pułku Azow, trzy osoby zostały zatrute w Mariupolu po wykorzystaniu tam przez Rosję trującej substancji nieznanego pochodzenia. "Trzy osoby wykazują wyraźne oznaki zatrucia chemicznymi środkami bojowymi, ale bez katastrofalnych konsekwencji" - powiedział Biłecki.
To mogła być amunicja fosforowa
- Sprawdzamy teraz te informacje, próbujemy zrozumieć, co się wydarzyło. Według wstępnych danych mogę jednak powiedzieć, że przypuszczamy, że mogła być to amunicja fosforowa - powiedziała Hanna Malar. Zastrzegła, że dopiero później będzie mogła udzielić oficjalnych informacji.
Wiceminister oceniła ryzyko użycia broni chemicznej przez wojska rosyjskie jako bardzo wysokie.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w wideo opublikowanym w poniedziałek wieczorem na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak doniesień, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka