Nieruchomości rosyjskie w Warszawie, tzw. "Szpiegowo".
Nieruchomości rosyjskie w Warszawie, tzw. "Szpiegowo".

„Cieszy postawa Trzaskowskiego ws. nieruchomości rosyjskich. Ale dlaczego tak późno?”

Redakcja Redakcja Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 12
Jeśli chodzi o odpowiedzialność za nieruchomości rosyjskie w Polsce, to kłania się tutaj polityka pewnego nawet nie rozluźnienia, ale wręcz budowania dobrych relacji z Rosją Putina za rządów PO – PSL. Ja bym genezy tego, co się dzieje szukał w latach 2007-2011, gdy PO próbowało bardzo mocno stawiać na dobre relacje z Rosją. I ciepłe wypowiedzi Donalda Tuska, czy Radosława Sikorskiego na temat Władimira Putina, biorą się właśnie z tamtego czasu – mówi Salonowi 24 Paweł Lisiecki, poseł Prawa i Sprawiedliwości.

Władze Warszawy ostro odpowiedziały na żądania Rosji, która chciała zabrać ambasadę Ukrainy. Zdecydowanie wystąpiły też o zwrot tzw. "Szpiegowa". Jak ocenia Pan działania stolicy w kwestii rosyjskich nieruchomości w Warszawie? 

Paweł Lisiecki: Cieszy, że miasto zdecydowanie skandalicznym żądaniom się sprzeciwiło, że mocno upomniało się o nieruchomości przez Rosję użytkowane. Szkoda tylko, że akurat w tej drugiej sprawie trwa to tak długo. Proszę zauważyć, że w przypadku „szpiegowa”, czyli nieruchomości przy ulicy Sobieskiego 100, mamy do czynienia z prawomocnym wyrokiem sądu, który przyznawał prawo do nieruchomości stronie polskiej. A mimo to, bardzo długo trwa przejmowanie tego obiektu.

Nawet pisaliśmy w tej sprawie interpelację. Przyśpieszenie nastąpiło dopiero po rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Wydaje się, że fakt, iż Rosjanie mają w Warszawie cenne nieruchomości, jest ogromnym błędem władz Warszawy. Bo przypomnę, że Rafał Trzaskowski jest prezydentem stolicy, ale według prawa - także starostą powiatu warszawskiego. A skoro tak, to reprezentuje rząd w takich właśnie sprawach, jak nieruchomości rosyjskie.

Jeśli chodzi o odpowiedzialność za stan w stolicy, to w dużej mierze ponosi ją poprzedniczka pana prezydenta, Hanna Gronkiewicz-Waltz. I w ogóle polityka pewnego nawet nie tyle rozluźnienia, ale wręcz budowania dobrych relacji z Rosją Putina za rządów PO – PSL. Genezy tego, co się obecnie dzieje, szukałbym w okresie z lat 2007-2011, gdy PO próbowało bardzo mocno stawiać na dobre relacje z Rosją. Wtedy padały ciepłe wypowiedzi Donalda Tuska, czy Radosława Sikorskiego na temat Władimira Putina. 

Przeczytaj też:

Rosjanie ćwiczyli strzelanie na cywilach. Najeźdźcy używają też nowego rodzaju min

Czy to, że takie budynki są, poza symboliką i kwestiami emocjonalnymi, ma znaczenie w kwestii bezpieczeństwa?

Oczywiście, że ma to znaczenie. Po pierwsze – w przypadku rosyjskiej, a w zasadzie każdej placówki dyplomatycznej pracy normalnego korpusu towarzyszą działania wywiadowcze. Nie ma potrzeby, by mnożyć liczbę miejsc, w których taka działalność może być prowadzona. Po drugie, one mieszczą się w bliskim sąsiedztwie strategicznych dla państwa obiektów. Może istnieć ryzyko na przykład podsłuchiwania.

Tu kamyczek do Waszego ogródka. Baltic Pipe, a w Berlinie budynek polskiej ambasady, buduje firma Strabag z udziałowcem Olegiem Dieripaską. To Rosjanin, który na długo przed agresją na Ukrainę miał zakaz wstępu do Stanów Zjednoczonych. A przez Pana środowisko również był oskarżany o tragedię smoleńską. Wspomniana ambasada w Berlinie mieścić się ma tuż przy rosyjskiej, co od razu rodzi pytania o podsłuchy. Wprawdzie po inwazji Strabag odcina się od udziałowca, ale kontrowersje były tu wcześniej. Tymczasem firma ta realizuje i wspomniane inwestycje rządowe, i samorządowe, na przykład linie tramwajowe. Czy zgoda na takiego wykonawcę inwestycji nie była błędem ze strony rządu?

Nie można też popadać w paranoję – to, że dana firma, nie budująca infrastruktury wojskowej, mającej znaczenie dla bezpieczeństwa, ale tramwaj, firma zachodnia, ma udziałowca z Rosji, nie musi stanowić zagrożenia. Odbiór oczywiście zmienił się po agresji na Ukrainę, od kiedy wszystkie rosyjskie firmy są i powinny być bojkotowane. Osobną sprawą są inwestycje na przykład komunikacyjne, osobną infrastruktura wojskowa, krytyczna. I jeśli mowa o ambasadzie w Berlinie, która mieścić się ma w bliskim sąsiedztwie ambasady Rosji, to tu faktycznie trzeba zachować ostrożność. To wyzwanie dla polskich służb, które będą musiały tę placówkę odpowiednio zabezpieczyć przed ewentualnymi podsłuchami.

Przeczytaj też:

Bunt rosyjskich spadochroniarzy, nie chcą walczyć. Teraz grożą im surowe konsekwencje

Rosja zbankrutuje? Techniczna niewypłacalność tego kraju coraz bliżej


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj12 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka