W sądzie toczy się sprawa dotycząca zawyżenia kosztów przez urzędniczki z Biura Gospodarowania Odpadami za wywóz odpadów przez MPO. Gdy działanie na szkodę miasta wyszło na jaw, Przedsiębiorstwo musiało zwrócić 8 mln zł. W myśl nowych planów ratusza, to właśnie Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania miałoby dostać kontrakt wart miliard złotych na wywóz śmieci z dziewięciu warszawskich dzielnic. Zgłoszono wątpliwości natury prawnej, lecz nie tylko.
W piątek ma odbyć się posiedzenie Krajowej Izby Odwoławczej, która ma zdecydować o losie odwołań podmiotów, które sprzeciwiają się temu pomysłowi ratusza. Nie wiadomo czy zapadnie już decyzja, możliwe, że KIO będzie musiała ponownie się spotkać w tej sprawie. Co ciekawe, miasto będzie reprezentował przed Izbą prawnik, który w przeszłości był przewodniczącym składu orzekającego w KIO. Z kolei teraz przewodzić w Izbie będzie sędzia Agata Mikołajczyk, była wieloletnia pracownica Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy. Wniosek o wyłączenie jej ze składu, ze względu na możliwy konflikt interesów, został odrzucony z argumentacją, że… będzie orzekała obiektywnie. Tuż po tym, odrzuconych zostało 30 tzw. przystąpień do odwołań złożonych przez firmy prywatne.
Wątpliwości związkowców
Przypomnijmy ostatnie wydarzenia w tej budzącej dużo kontrowersji sprawie. 14 stycznia 2022 r. miasto ogłosiło decyzję o zamiarze powierzenia MPO odbioru odpadów z dziewięciu warszawskich dzielnic. To kontrakt wart blisko miliard złotych, który by obowiązywał do 2026 r. To oznaczałoby odejście od modelu, w którym o wyborze podmiotu odbierającego śmieci decydował otwarty przetarg nieograniczony, tj. taki, w którym wygrywała oferta najbardziej atrakcyjna cenowo i jakościowo.
Zdaniem Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami taki zamiar budził poważne wątpliwości prawne, dlatego wraz z siedmioma innymi podmiotami, a także Rzecznikiem Małych i Średnich Przedsiębiorstw, zdecydowano o złożeniu odwołania od decyzji ratusza do Krajowej Izby Odwoławczej. Łącznie to 9 odwołań.
7 lutego ratusz niespodziewanie wycofał się z przetargu, unieważniając postępowanie, ale prawdopodobnie tylko na chwilę. W decyzji ratusza czytamy bowiem, że "w związku z koniecznością zapewnienia maksymalnej transparentności postępowania oraz udostępnienia zainteresowanym stronom, w tym stronom zainteresowanym zakwestionowaniem wyboru trybu udzielania zamówienia w drodze środków ochrony prawnej, wszystkich niezbędnych danych wymaganych przepisami ww. rozporządzenia Ministra Rozwoju, Pracy i Technologii z dnia 23 grudnia 2020 r., w tym danych o przychodach wskazanego wykonawcy za rok 2021, a tym samym koniecznością doszczegółowienia ogłoszenia i uzasadnienia w wymaganym zakresie, Zamawiający postanowił unieważnić postępowanie".
Na wątpliwości prawne zwracał uwagę Sławomir Rudowicz, przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami. - Decyzja miasta o udzieleniu zamówienia publicznego w trybie zamówienia z wolnej ręki musiała spotkać się ze zdecydowanym sprzeciwem Związku. Miasto nie działało w sposób transparentny, a uzasadnienie faktyczne i prawne wyboru trybu udzielenia zamówienia nie pozwalało na pełną ocenę spełnienia przesłanek dla udzielenia zamówienia z wolnej ręki. Dopiero po wniesieniu przez nas odwołania miasto udostępniło nam dokumenty, z których miało to wynikać. Również te dokumenty, w tym analiza potrzeb i wymagań, dostarczały argumentów, że podejście, aby sprawie przyjrzała się Krajowa Izba Odwoławcza, jest słuszne.
Przeciwnicy decyzji ratusza wskazują też na inny aspekt sprawy. Ich zdaniem przepisy dotyczące zamówień publicznych określają, że miejska spółka, jaką jest MPO, musi ponad 90 proc. swoich przychodów czerpać z zadań powierzanych jej przez podmiot sprawujący nad nim kontrolę, w tym przypadku władze Warszawy. MPO tego warunku nie spełnia.
Jednocześnie głosy są takie, że nikt nie ma nic przeciwko MPO, ale pod warunkiem, że będzie ono konkurowało na takich samych zasadach jak inne podmioty, a nie stało się monopolistą na rynku dzięki odgórnej decyzji ratusza.
Miasto mogło stracić 8 mln zł
To nie koniec wątpliwości. Trzeba wiedzieć, że Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania ma już swój udział na rynku wywozu odpadów. MPO odpowiada już za odbiór śmierci z Bemowa, Ochoty, Śródmieścia, Ursusa, Włoch i Woli.
Z ustaleń Salon24.pl wynika, że w przeszłości pojawił się problem z zawyżaniem kosztów za wywóz odpadów przez MPO. Miało dojść do przedstawiania nieprawdziwych informacji dotyczących ilości odbieranych śmieci. To wydarzenia z okresu od września 2015 r. do maja 2016 r. Z powodu nieprawdziwych informacji na fakturach, miasto mogło stracić 8 mln zł.
Sprawę prowadziła Prokuratura Rejonowa Łódź-Bałuty, która 30 marca 2020 r. skierowała akt oskarżenia do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia przeciwko dwóm urzędniczkom z Biura Gospodarowania Odpadami: Jolancie K. i Monice T.
- Akt oskarżenia obejmował zarzuty o czyny z art. 231 par. 1 kk w zw. z art. 12 par. 1 kk. Chodzi o okres od września 2015 r. do maja 2016 r. - poinformowała Salon24.pl prokurator rejonowy Ewa Małolepsza-Kiryczuk.
Zarzut z art. 231 par. 1 kk dotyczy przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego, którego decyzja działała na szkodę interesu publicznego lub prywatnego. Przewidywana kara to pozbawienie wolności do 3 lat.
Jak ustaliliśmy, sprawa wciąż jest w toku w sądzie, a na 12 kwietnia zaplanowana jest kolejna rozprawa.
Zwróciliśmy się z pytaniami o tę sprawę do ratusza. "W wyniku skorygowania sprawozdań i faktur dotyczących okresu od sierpnia 2015 r. do kwietnia 2016 r. MPO zwróciło miastu kwotę około 8 mln zł" - poinformowała Salon24.pl Aleksandra Grzelak z ratusza. Jak dodała, obie kobiety, których dotyczy akt oskarżenia, nie są już pracownikami Urzędu Miasta.
Jeśli ratuszowi uda się wprowadzić swój plan w życie, to może czekać nas kolejny śmieciowy chaos. Umowy prywatnych firm zajmujących się wywozem odpadów kończą się między lipcem a październikiem tego roku, a Miejskiemu Przedsiębiorstwu Oczyszczania może być trudno opracować sprawny system odbierania odpadów na tak dużą skalę.
- Czy Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania jest w stanie zapewnić wystarczającą infrastrukturę, by skutecznie wywiązać się z powierzonych mu zadań? Mam co do tego wątpliwości. Nawet jeśli do rozpoczęcia kontraktu pozostają jeszcze 4 miesiące, trudno spodziewać się, iż uda się w tak krótkim czasie pozyskać zarówno sprzęt, jak i ludzi - uważa Rudowicz, przewodniczący Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Marcin Dobski
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka