W wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej", wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zagroził Solidarnej Polsce zakończeniem koalicji, jeśli "ziobryści" nie poprą zmian w sądownictwie. Miałyby one odblokować unijne pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy.
Co dalej z Izbą Dyscyplinarną, której usunięcie jest warunkiem niezbędnym do otrzymania pieniędzy z budżetu unijnego? Jedno jest pewne: PiS ani nie zamierza poprzeć projektu prezydenta Andrzeja Dudy, w którym Izbę Dyscyplinarną zastępuje Izba Odpowiedzialności Zawodowej w Sądzie Najwyższym. Zdaniem Ryszarda Terleckiego, to zbyt daleko posunięty krok do kompromisu z Brukselą.
Zobacz:
Orban ogłasza wielkie zwycięstwo. Fidesz z większością konstytucyjną
Zełenski zaprasza Merkel i Sarkozy'ego do Buczy. Wybuchy na zachodzie Ukrainy
Ukraiński żołnierz nagrał film "do pana Jareczka". Kaczyński mu odpowiedział
- Niestety jest środowisko, które stawia sprawy bardzo stanowczo: nie można pójść na żadne ustępstwa wobec Unii. I powstaje pytanie, czy my w ogóle jesteśmy w stanie ten prezydencki projekt przyjąć w Sejmie - komentuje polityk PiS w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Koalicja rządząca ma kruchą większość, wiadomo, że bez Solidarnej Polski się nie utrzyma. Terlecki przestrzega jednak Zbigniewa Ziobrę przed zbyt daleko posuniętym radykalizmem, który odsunąłby w czasie wypłatę funduszy na KPO. Tak odpowiedział na pytanie dziennikarza, co się stanie, jeśli Ziobro nie będzie głosował za zmianami w sądownictwie: - Nie wiemy jeszcze. Pewnie to się niebawem wyjaśni. Ale gdyby tak się stało, to znaczyłoby, że jest środowisko, które tak daleko upiera się przy konfrontacyjnym działaniu wobec Unii, że nie jesteśmy w stanie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy – które się nam przecież należą – uzyskać - stwierdził.
Postawa Ziobry może doprowadzić nawet do końca koalicji w formule Zjednoczonej Prawicy, jak sugeruje Terlecki. - Jeżeli ktoś mówi, że nie interesuje go poprawa sytuacji gospodarczej czy wyprowadzenie kraju na spokojniejsze wody, bo ma jakieś swoje koncepcje, które nie są możliwe do zaakceptowania przez rząd, to znaczy, że koalicja jest niesłychanie krucha i zagrożona - zaznaczył.
- W gruncie rzeczy tak - odpowiedział Terlecki na pytanie, czy koalicja przestanie w takim wypadku istnieć. - Bo jeżeli ważny element naszej koalicji mówi, że nie będzie dalej współpracować z rządem, to znaczy, że koalicja przestaje istnieć - dodał. Terlecki potwierdził też, że oznaczałoby wyrzucenie ludzi Solidarnej Polski ze spółek skarbu państwa i innych posad.
Terlecki wykluczył na ten moment rozpisanie nowych wyborów. Jeśli rząd PiS stałby się mniejszościowy, to tylko w celu dotrwania do głosowania w korzystniejszych warunkach, niż obecnie. - Chcielibyśmy tego uniknąć, bo to najgorszy z możliwych terminów. Wojna, napływ uchodźców. Głosowanie w tych okolicznościach byłoby bardzo trudne. Nie możemy też abstrahować od możliwych rosyjskich prowokacji. W warunkach samorozwiązania Sejmu kampania byłaby krótka – tylko 45 dni - tłumaczył wicemarszałek Sejmu.
GW
Inne tematy w dziale Polityka