Popularny aktor zapowiadał skandal na pierwszej konferencji Royal Division. Nie kłamał. Na zapowiedź walki "sobowtórów" Putina i Zełenskiego oburzyły się już zagraniczne media, czyli Antek Królikowski osiągnął swój cel. Brak wyczucia, żenada.
Zdaję sobie sprawę, że pisząc o tej sytuacji, promuję tę galę. Nie sposób jednak przejść obojętnie obok pomysłu na main event pierwszej gali Royal Division, która odbędzie się 30 kwietnia w Opolu.
Skandal za wszelką cenę
W czasach, gdy nowe freakowe federacje powstają jak grzyby po deszczu, kolejna taka inicjatywa musi się czymś wyróżnić, żeby się przebić w mediach. Najprościej zasłynąć poprzez wywołanie skandalu, bo do tego wystarczy tylko kilka szarych komórek. Tak było choćby w przypadku gali Marcina Najmana, na której zapowiedzi pojawił się Andrzej Z., ps. Słowik, były boss mafii pruszkowskiej. Jest jednak nadzieja, bo tamta kontrowersja nie sprawiła, że event Najmana stał się hitem sprzedażowym, więc jako społeczeństwo mamy jeszcze instynkt zachowawczy.
Zobaczymy jak będzie w przypadku Royal Division. Potencjału na dogonienie najbardziej popularnej federacji nie widać. O opinię na temat walki Putina z Zełeńskim zapytał na Twitterze Boxdel, czyli Michał Bajor, jeden z włodarzy Fame MMA.
Pod pytaniem trudno znaleźć pozytywny komentarz dla pomysłu Królikowskiego i osób, które za nim stoją. Brak wyczucia, promowanie patogali na wojnie i cierpieniu ofiar, w dodatku w Polsce, która ze wszystkich sił wspiera Ukrainę i przyjmuje uchodźców, którzy uciekają nad Wisłę przed rzeźnikiem Putinem.
Czy wypromowanie gali Royal Division może się udać? Niestety tak.
Promocji temu wydarzeniu nie zabraknie. "Polska organizacja MMA zapowiada dziwaczną walkę. 'Sobowtóry' Putina i Zełenskiego przyjechały na konferencję drogimi mercedesami z napędem na cztery koła. Towarzyszyli im ochroniarze. Samochody miały flagi Rosji i Ukrainy, przymocowane do bocznych lusterek" - pisze już brytyjski Daily Mail. Dalej tabloid pisze o polskiej żenadzie.
Ratowanie świata według Królikowskiego
"Zawsze chciałem uratować świat, choćby symbolicznie. 30 kwietnia w Opolu dojdzie do spotkania dwóch facetów, wyglądających jak Ci, którzy muszą ze sobą poważnie porozmawiać…Dochód z freak fightu zostanie przeznaczony na pomoc dla ofiar wojny na Ukrainie. Faworyt jest jest tylko jeden!" - skomentował sprawę na Instagramie Królikowski.
Jak już musi dojść do takiej walki, niech wygra ją fejkowy prezydent Ukrainy. I niech to będzie dobry prognostyk dla wydarzeń w świecie rzeczywistym. Królikowskiemu i tak nic już nie zaszkodzi, po tym jak zagrał w kilku filmach Patryka Vegi, w tym Bartłomieja Misiewicza w "Polityce". O ostatnim jego skandalu z życia prywatnego nawet nie wspomnę.
Marcin Dobski
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka