Odnalazła się Marianna Wyszemirska, której zdjęcia ze zbombardowanego szpitala w Mariupolu obiegły świat. Trafiła do Rosji i wystąpiła tam w propagandowej telewizji, twierdząc, że nie było żadnego nalotu.
Okupujące Mariupol wojska rosyjskie prowadziły przymusową deportację ludności w mieście. Według władz Mariupola okupanci zmuszają wyczerpanych wojną ludzi, by wsiadali do autobusów ewakuacyjnych. Pojawiają się doniesienia, że Rosjanie zabierają tym osobom ukraińskie paszporty i inne dokumenty potwierdzające tożsamość. W głąb Rosji wywieziono już kilka tysięcy ludzi.
Jedną z nich jest Marianna Wyszemirska (wcześniej Podgórska), którą fotoreporterzy AP sfotografowali w dniu bombardowania w szpitalu w Mariupolu. Potem pojawiła się informacja, że urodziła zdrową dziewczynkę i słuch po niej zaginął.
Okazało się, że kobieta żyje i przebywa na terytorium Rosji. 1 kwietnia w rosyjskiej propagandowej telewizji pojawiło się nagranie, w którym Marianna się dokładnie przedstawia, po czym mówi, że nie było żadnego nalotu na szpital w Mariupolu.
W skrócie mówi, że nie słyszała żadnego samolotu przed wybuchami, a fotografowie pojawili się 10 minut po eksplozji. Poprosiła, aby nie robili jej zdjęć, ale nie posłuchali.
- Okaleczyło mnie rozbite szkło. Miałam zraniony nos, trochę pod wargą i powyżej, ale to nie tak istotne - relacjonuje.
Mówi też, że ukraińskie wojsko w ogóle im nie pomagało, a jeszcze objadało ciężarne z ich posiłków.
Nie wiadomo, czy ten wywiad to była własna inicjatywa kobiety, czy też została do niego zmuszona, jako osoba, której twarz stała się rozpoznawalna.
Wcześniej, kiedy zdjęcia z Mariupola obiegły świat, Ambasada Rosji w Londynie sugerowała, że jest ona podstawioną modelką, która ucharakteryzowała się na ranną, żeby zrobić sobie sesję zdjęciową na Instagrama. Te wpisy usunęła administracja Twittera. .
W środę 9 marca Rosjanie ostrzelali szpital położniczy w Mariupolu. Rada miejska poinformowała, że budynek został całkowicie zniszczony.
ja
Czytaj także:
Inne tematy w dziale Polityka