Andriej Kurkow w swoim tekście dla "Die Welt" zastanawia się, dlaczego prezydent Rosji Władimir Putin nie chce wysyłać na wojnę w Ukrainie więcej rosyjskich żołnierzy. Według autora powodem może być m. in. zbyt duża liczba ofiar wśród Rosjan, w tym wśród generałów i podpułkowników.
Putin nie chce wysyłać Rosjan na wojnę
Jak podkreśla Andriej Kurkow, Władimir Putin nie chce wysyłać więcej Rosjan do walki z Ukrainą. Jako powód podaje zbyt dużą liczbę zabitych rosyjskich żołnierzy i oficerów, w tym też generałów i podpułkowników. Według autora, Putin boi się, że prędzej czy później może dojść do demonstracji przeciwko rosyjskiej agresji.
Jak dotąd Rosjanie wspierali Putina w jego działaniach. Obecnie próbuje on zmusić prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę do przystąpienia do wojny z Ukrainą po stronie Rosji. Kurkow podkreśla, że białoruski przywódca już się na to zgodził, a jego oddziały są w gotowości na granicy w obwodem wołyńskim.
Zobacz też:
Czeczeni odwracają się od Rosjan
Władimir Putin oznajmił w ostatnich dniach, że w syryjskiej armii Asada znalazło się 16 tysięcy żołnierzy, chętnych do walki po stronie Rosji w Ukrainie. Jak zauważa Kurkow, wcześniej rosyjski przywódca straszył już Ukraińców bojownikami czeczeńskimi, lecz ci odwrócili się po stracie kilkuset ludzi, w tym dowódcy czeczeńsko-rosyjskiego pułku gwardii, Magomeda Tuszajewa.
Do walk wcielani są też mieszkańcy zamieszkujący terytorium separatystycznych "republik". Autor zauważa, że podniesiono limit wieku poborowego do 65 lat, zmuszając mężczyzn z tych terenów do pójścia na wojnę.
Mariupol to nowy Stalingrad
Autor porównuje bitwę pod Stalingradem do sytuacji, która obecnie ma miejsce w Mariupolu. Podkreślił, że przed wojną w tym mieście żyło około pół miliona ludzi.
Obecnie miasto jest zniszczone, na ulicach leżą zwłoki mieszkańców, a nieustający ostrzał uniemożliwia ich wydobycie. Mariupol jest atakowany od wielu dni.
Rosjanie zrzucili półtonową bombę na budynek teatru dramatycznego, w którym przez ponad dwa tygodnie ukrywały się rodziny z dziećmi. Na asfalcie po obu stronach budynku napisano dużymi literami słowo "DZIECI", by poinformować rosyjskich pilotów o ich obecności w tym miejscu. Kurkow zastanawia się, czy to był właśnie powód, dla którego Rosjanie tak precyzyjnie zrzucili bombę, niszcząc cały budynek. Dodał, że dzieci ukraińskie są przyszłością Ukrainy, więc Ci, którzy zaatakowali to miejsce, z pewnością nie chcą, by Ukraina miała przyszłość.
Ucieczka tylko w jednym kierunku
Rosjanie, którzy otaczają Mariupol pozwoliły opuścić miasto dwóm konwojom samochodów przewożących mieszkańców, aby Ci mogli udziec na tereny kontrolowane przez Ukraińców. Tragiczna sytuacja dotyka osoby, które nie mają samochodu, bowiem wojska rosyjskie nie wpuściły do miasta autobusów, które przybyły ze strony ukraińskiej w celu ewakuacji ludzi.
Armia rosyjska stworzyła jedyne wyjścia z miasta – na wschód. Prowadzi ono tylko w kierunku separatystycznych "republik". Osoby, które skorzystały z tej możliwości straciły ukraińskie paszporty oraz dowody tożsamości. Wydawane są im dokumenty dające im "prawo do pobytu w Rosji przez dwa lata".
Kurkow tę sytuację nazywa "handlem ludźmi". Rosja jednak postrzega to inaczej. Ma bowiem nadzieję, że wśród ludzi trafiających do Rosji znajdą się osoby, które będą uczestniczyć w propagandzie przeciwko Ukrainie. Rosjanie chcą, by tacy ludzie zostawali w Rosji, chyba że uda się ich odesłać na Ukrainę jako rosyjskich żołnierzy. Możliwe jest też wysłanie ich na Daleki Wschód i Syberię, gdzie panuje tragiczna sytuacja demograficzna, a we wsiach i miasteczkach nikt nie chce mieszkać.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka