Fot. PAP/Andrzej Lange
Fot. PAP/Andrzej Lange

Rosja nie jest w stanie wygrać tej wojny. Ale Ukraina też nie

Redakcja Redakcja Ukraina Obserwuj temat Obserwuj notkę 48
Wszystko zmierza ku temu, że Rosja nie będzie w stanie tej wojny wygrać. Ale nie będzie w stanie jej wygrać także Ukraina. To sprawia, że będzie musiało dojść do jakiegoś porozumienia. Takiego jak między Finlandią a ZSRR po wojnie zimowej – mówi Salonowi 24 Witold Jurasz, dyplomata, publicysta Onet.pl.

Wojna na Ukrainie trwa już trzy tygodnie. I nie wygląda na to, by miała się skończyć po myśli Putina. Opór Ukraińców wprawił w podziw cały świat. Czy można już powiedzieć, że pomimo całego tragizmu wojny, zbliża się ona do szczęśliwego finału?

Witold Jurasz: Sytuacja jest o tyle niezła, że Ukraina się faktycznie broni i stawia twardy opór Rosji. Z tym, że trzeba mieć świadomość, że dobrze jest w okolicy Kijowa, gdzie Ukraińcy wygrywają. Natomiast na terenie ATO, czyli operacji antyterrorystycznej na Wschodzie kraju, czy na Południu, w rejonie Mariupola też Ukraińcy bardzo dzielnie się bronią, ale ich sytuacja jest dużo gorsza. Wszystko zmierza ku temu, że Rosja nie będzie w stanie tej wojny wygrać. Ale nie będzie w stanie jej wygrać także Ukraina. To sprawia, że będzie musiało dojść do jakiegoś porozumienia. Takiego jak między Finlandią a ZSRR po wojnie zimowej.

Przeczytaj też:

Wielcy polscy ekonomiści na monetach kolekcjonerskich NBP

Mówimy o wojnie zimowej, nie o II wojnie światowej, po której finlandyzacja stała się pewnym symbolem wymuszonej neutralności?

Dokładnie chodzi o wojnę zimową z 1939 i 1940 roku, gdy Finlandia ocaliła niepodległość, ale stało się to kosztem pewnych ustępstw terytorialnych. Tu może być podobnie – Ukraina zachowa niepodległość, ale zapewne na odbicie Donbasu, czy Krymu, nie ma większych szans. Problem polega na tym, że pisanie o tym na Zachodzie traktowane jest jako normalna analiza, w Polsce budzi skrajne emocje. I gdy reporter Andrzej Zaucha z TVN nakręcił materiał telewizyjny na ten temat, prawa strona zaczęła krzyczeć o wysługiwaniu się Rosji. To dowód na skretynienie naszej debaty publicznej. Zresztą działa to w obie strony – widać to z jaką wściekłą krytyką spotyka się w części opozycji wyjazd premierów Polski, Czech i Słowenii do Kijowa.

Równie istotne jak pytania o przyszłość Ukrainy, są pytania o przyszłość NATO, Unii Europejskiej, Polski. Z jednej strony widzimy bardziej niż dawniej zdecydowaną reakcję na działania Putina. Pan pisał też o możliwym traktowaniu Polski jak RFN w okresie zimnej wojny. Z drugiej strony nie brak obaw, że europejskie oburzenie na Putina szybko minie, a z kolei jeśli Chiny zaatakują Tajwan, Amerykanie skupią się na Azji, wycofają z Europy?

Amerykanie już dawno, wiele razy mieli wycofywać się z Europy. Jakoś się nie wycofali. Odpowiedź Europy Zachodniej jest zdecydowana, sankcje są dużo twardsze niż Rosjanie się spodziewali. Uderzają w rosyjską gospodarkę w sposób wyjątkowo bolesny. Poduszka miała starczyć na dwa lata sankcji, nie wiadomo, czy starczy na miesiąc. Mamy przerzut amerykańskich wojsk, z tym, że Amerykanie robią to inaczej niż Rosjanie – Rosjanie najpierw ogłaszają, sami uwierzyli we własną potęgę. A Amerykanie robią to dyskretnie. Również Niemcy przerzucają swoje siły na Litwę, gdzie są państwem ramowym.

Jest jednak krytyka NATO, że mogłoby się angażować bardziej?

To, że NATO nie chce eskalować konfliktu i iść na pierwszą linię frontu, jest zrozumiałe. Ci, którzy to krytykują powinni pamiętać, że Polska podobnie nie chciała zaogniać sytuacji przy wysyłaniu samolotów MIG-29. Więc nie należy krytykować tego, co samemu się robi.

Na ile ta zmiana jest trwała?

Oczywiście to jest otwarte pytanie, mnie się wydaje jednak, że jest to zmiana fundamentalna. Nie wiemy rzecz jasna, czy taka reakcja byłaby, gdyby wojna skończyła się w dwa dni zwycięstwem Rosji. Ale stało się inaczej, a ta zmiana nastawienia zachodniej opinii publicznej i państw UE jest raczej trwała.

W rozmowie z Salonem 24 weterani polskich misji wojskowych ubolewali, że na Ukrainę, gdzie giną cywile nie zostały wysłane Błękitne Hełmy. Czy jest w ogóle realne, by takie wojska rozjemcze zostały tam wysłane?

Błękitne Helmy wymagają sankcji RB ONZ a tam Moskwa ma prawo weta. Format sił rozjemczych przede wszystkim musi być jednak taki by nie były to bezzebne siły patrzące przez palce na kolejne rosyjskie prowokacje.

Przeczytaj też:

Morawiecki i Kaczyński już w Polsce. Premier spotkał się z ambasadorem RP w Ukrainie

Wyciekło nagranie werbunku rosyjskiego szpiega-propagandysty

Siły pokojowe ONZ na Ukrainie? Dyplomata: Jak Rosja zacznie wygrywać, to się zgodzi

Obronić cywilów. Dlaczego w Ukrainie nie ma wojsk rozjemczych ONZ? Pytają polscy wojskowi


Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj48 Obserwuj notkę

Komentarze

Pokaż komentarze (48)

Inne tematy w dziale Polityka