Rosjanie bezpowrotnie utracili co najmniej siedem śmigłowców. Kolejne kilkanaście może nie nadawać się do latania, ponieważ zostały poważnie uszkodzone. Ukraińcy mogą być z siebie zadowoleni, bo uszkodzone maszyny to nie byle co - mowa najprawdopodobniej o maszynach szturmowych Ka-52 lub Mi-35M.
Zdjęcia satelitarne pokazują, że na lotnisku w Chersoniu miejsce miały co najmniej dwa ataki. Jeden z nich to sprawka ukraińskiej artylerii, która zaskoczyła wroga wczoraj o godzinie 13:40 czasu lokalnego. Trzy minuty później zarejestrowano snop ciemnego, gęstego dymu.
Skutki ataku zostały potwierdzone przez satelitarne firmy Planet Labs - widać na nich płonące śmigłowce, pojazdy logistyczne i najprawdopodobniej skład paliwa, którego zapłon jest przyczyną gęstego dymu, podaje portal Defence24.
Zobacz: Wielcy polscy ekonomiści na monetach kolekcjonerskich NBP
Ukraińcy zaskoczyli Rosjan
Rosjanie najprawdopodobniej nie byli świadomi możliwego zagrożenia - od kilku dni żołnierze korzystali z części lotniska w Charkowie. Pozostawione tam maszyny nie były w żaden sposób osłonione, czy odseparowane.
"Ukraińcy prawdopodobnie korzystali z bezzałogowców, aby precyzyjnie wybrać zarówno cel jak i czas ataku, maksymalizując straty przeciwnika" - podaje portal.
Ukraińska artyleria wykazała się niemałą celnością - uderzono w miejsce, w którym maszyny były najbardziej skupione.
Na dzisiejszych zdjęciach, wykonanych rankiem widać kolejne zniszczenia, które najpewniej są efektem kolejnego ataku. Oprócz śladów po wcześniejszym pożarze na zdjęciach widać ślady eksplozji i pożaru w rejonie drogi kołowania oraz stojących nieopodal dwóch maszyn. Na miejscu brakuje 3 śmigłowców, które najprawdopodobniej po prostu odleciały, ponieważ na poprzednich zdjęciach wyglądały na nienaruszone.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka