Rosyjska dziennikarka Marina Owsiannikowa - aresztowana za sprzeciwianie się wojnie na Ukrainie podczas transmisji wiadomości w rosyjskiej telewizji - po raz pierwszy od dwóch dni wyszła na wolność. I opowiedziała o konsekwencjach swojego czynu.
Co się stało z dziennikarką?
Po tym jak Owsiannikowa zaprotestowała na wizji przeciwko wojnie, kobieta zginęła bez śladu. Początkowo media podawały informację, że trafiła ona na komisariat w dzielnicy Ostankino, jednak jak się później okazało nie znaleziono jej tam. Do wtorku rano dziennikarka nie została odnaleziona w żadnym policyjnym oddziale.
Po kilkunastu godzinach na Twitterze kobiety pojawił się wpis, w którym poinformowała ona o przebywaniu w areszcie domowym. Internauci dotarli do faktu, że konto, z którego dodano wpis najprawdopodobniej było fałszywe.
Zobacz też:
Marina Owsiannikowa ukarana
We wtorek wieczorem w mediach społecznościowych pojawiły się nagrania z udziałem dziennikarki po wyjściu z sali sądowej. Poinformowała, że po aż 14-godzinnym przesłuchaniu, została ukarana grzywną w wysokości 30 tysięcy rubli. Dodała, że "nie spała od dwóch dni, nie mogła wykonać żadnego telefonu ani zobaczyć się z prawnikiem".
Owsiannikowa podkreśliła też, że nie jest zaskoczona, że ukarano ją jedynie mandatem, ponieważ ma dwójkę dzieci.
Jednocześnie cały czas trwa śledztwo w sprawie "publicznego rozpowszechniania fałszywych informacji" przez dziennikarkę na temat rosyjskiego wojska. Nowa, obowiązująca od marca ustawa, przewiduje do 15 lat kary więzienia dla osób, które zostaną uznane za winne takiego procederu.
RB
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Polityka