Nie wykluczam, że w końcu Rosjanie zgodzą się na udział wojsk ONZ. Ale stanie się to tylko w sytuacji, gdy osiągną swoje strategiczne cele. Jak wygrają wojnę na polu bitwy. Gdy opanują na przykład Odessę. Wtedy powołanie takich sił będzie im nawet na rękę. Bo utrudnią działania Ukraińcom, którzy będą chcieli zajęte tereny odbijać – mówi Salonowi 24 Grzegorz Długi, prawnik, dyplomata, były konsul RP w Chicago i Waszyngtonie.
Kilku polskich żołnierzy, uczestników misji pokojowych w rozmowie z Salonem 24 stwierdziło, że w Ukrainie należy wykorzystać wojska rozjemcze ONZ. Że mogłyby pełnić rolę ochrony ludności cywilnej. I, rzecz charakterystyczna – siły takie były używane w rozmaitych konfliktach. Tymczasem tu nikt nawet tego oficjalnie nie zaproponował. Dlaczego?
Grzegorz Długi: Z prostej przyczyny. Użycie takich sił wymaga zgody Organizacji Narodów Zjednoczonych. A przypomnę, że w Radzie Bezpieczeństwa ONZ jest coś takiego jak prawo weta ze strony członków stałych. A więc prawo to mają Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja, Chiny i Rosja. Mało prawdopodobne, by Rosjanie tak po prostu zgodzili się na wprowadzenie wojsk ONZ na Ukrainę. Za zdecydowanie bardziej prawdopodobny scenariusz uważam, że zgodę taką zawetują.
Przeczytaj też:
Ale przecież tu nie mówimy o oddziałach NATO, czy konkretnego państwa, nie mówimy o rezolucji potępiającej Rosję, ale o wysłaniu pokojowych sił, które są bezstronne i mają chronić cywilów. Putin mówi, że to Ukraińcy mordują. Więc na logikę powinien zgodzić się na udział takich sił?
A, i ja nie wykluczam, że w końcu Rosjanie się na taki udział wojsk ONZ zgodzą. Ale stanie się to tylko w sytuacji, gdy osiągną swoje strategiczne cele. Jak wygrają wojnę na polu bitwy. Ale moim zdaniem stanie się to dopiero, gdy opanują na przykład Odessę. Wtedy tak – powołanie takich sił będzie im nawet na rękę. Bo utrudnią wtedy działania Ukraińcom, którzy będą chcieli zajęte tereny odbijać.
Nie jest łatwo wojska ONZ wysłać, bo Rosja może zawetować. Ale przecież można na forum ONZ zaproponować takie rozwiązanie. I przynajmniej utrudnić działanie rosyjskiej dyplomacji. Bo odmowę dla braku zgody dla niezależnych wojsk byłoby ciężko wytłumaczyć?
Nie przeceniałbym tego aspektu. Wydaje mi się, że Rosjanie dziś i tak mają świadomość, że „bad guy” w światowej opinii jest jeden i to im przypada ta rola. I specjalnie nie przejmują się tym, jak międzynarodowa społeczność ich ocenia. Mają swoje, absurdalne i nieprawdziwe tłumaczenia dla ataku na Ukrainę. Ludność rosyjska w to wierzy. Świat nie, ale Rosjan dziś to nie interesuje. Jak osiągną swoje cele wojskowe to zaczną przekonywać świat, że tak było najlepiej dla światowego pokoju.
Przeczytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka