Rosyjskie wojska atakujące Ukrainę spisują się zaskakująco słabo, w pierwszych dniach inwazji nie udało im się opanować żadnego dużego miasta. Jednym z powodów jest systemowa korupcja w sektorze wojskowym Rosji, prowadząca do błędów w ocenie sytuacji i problemów z zaopatrzeniem – pisze we wtorek portal Politico.
Eksperci oceniali, że Kreml poczynił błędne założenia dotyczące woli walki i zdolności obronnych Ukrainy. Do takiej złej analizy oraz kłopotów w czasie inwazji mogła doprowadzić korupcja – twierdzi Polina Beliakova z Centrum Studiów Strategicznych z Uniwersytetu Tuftsa w USA.
Fatalne przygotowanie rosyjskiej armii
W pierwszych dniach wojny pojawiały się doniesienia, że część rosyjskich żołnierzy dostała racje żywnościowe przeterminowane od 2015 roku. Według Beliakovej większość firm dostarczających jedzenie dla rosyjskiego wojska jest związana z biznesmenem Jewgienijem Prigożynem, łączonym również z Grupą Wagnera.
Opozycjonista Aleksiej Nawalny zarzucał firmom Prigożyna oszustwa na państwowych przetargach obronnych, w wyniku czego miały zawrzeć kontrakty warte setki milionów dolarów. Tymczasem o jedzeniu i zakwaterowaniu żołnierzy w Rosji mówi się, że są gorsze niż w tamtejszych więzieniach – pisze autorka artykułu.
Analityczka podaje też przykład z 2012 roku, gdy rosyjski koncern zbrojeniowy dostał 26 mln dolarów na rozwój systemu przechwytywania pocisków. Badania nigdy się jednak nie zaczęły, a koncern zawarł fałszywe kontrakty z firmami krzakami, z których część zarejestrowana była pod adresami publicznych szaletów w obwodzie samarskim.
Korupcja niszczy armię
Korupcja jest też obecna na szczeblu politycznym, gdzie wpływa na głównych urzędników wojskowych prezydenta Władimira Putina. Niedawne dochodzenia wykazały, że majątki wysokiej rangi przedstawicieli resortu obrony są nieproporcjonalne do ich zarobków, co sugeruje korupcję - pisze Beliakova.
Opływający w zbytki urzędnicy są zaś mniej chętni do przekazywania autokracie opinii mogących go rozczarować, bo boją się odcięcia od korupcyjnej sitwy. W przypadku Ukrainy oznaczałoby to poinformowanie Putina, że kraj, który zamierza najechać, będzie się bronił, a jego mieszkańcy nie chcą być częścią „świata rosyjskiego” i powitają agresorów koktajlami Mołotowa, a nie chlebem i solą – ocenia ekspertka.
Autorka zaznacza jednak, że korupcja nie przesądza wyniku tej wojny, a Rosja wciąż posiada duże zdolności bojowe i liczne wojska, które może rzucić do walki. By osiągnąć postępy, będą one jednak musiały walczyć również z problemami związanymi z korupcją, od złej oceny ryzyka na wysokim szczeblu, po przeterminowane racje żywnościowe w terenie.
SW
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Polityka