Zamroziła część sporu, przykryła te sprawy, którymi żyliśmy do czwartku 24 lutego. Ale nie myślę, żeby to była zmiana bardzo trwała. Chyba, że konflikt ten przybierze apokaliptyczne rozmiary, albo zagrozi już bezpośrednio Polsce. Jeśli nie, to możemy się spodziewać, że owszem, temat Ukrainy będzie nadal bardzo ważny, ale za kilka tygodni wrócą inne. I ku naszemu zdziwieniu zorientujemy się, że politycy wcale się nie zmienili – mówi Salonowi 24 prof. Antoni Dudek, politolog i historyk, UKSW.
Rosja bombarduje Ukrainę, niszczy obiekty mieszkalne, całą infrastrukturę cywilną. To temat, który w sposób oczywisty zdominował media. Pojawiły się też wezwania do jedności, pojednania, wspólnego frontu. Czy tragedia, jaką jest wojna, odmieniła polską politykę?
Prof. Antoni Dudek: Odmieniła zapewne w tym sensie, że zamroziła część sporu - przykryła te sprawy, którymi żyliśmy do czwartku 24 lutego, do wybuchu wojny. Ale nie myślę, żeby to była zmiana bardzo trwała. Chyba, że konflikt przybierze apokaliptyczne rozmiary, albo zagrozi już bezpośrednio Polsce. Jeśli nie, to możemy się spodziewać, że temat Ukrainy będzie nadal bardzo ważny, ale za kilka tygodni wrócą inne. I ku naszemu zdziwieniu zorientujemy się, że politycy wcale się nie zmienili.
Przeczytaj też:
Sondaż IBRiS dla Radia ZET. Duża zmiana sympatii wyborców
Nie dostrzega Pan realnych szans na to, by w polskiej polityce nastąpiła zmiana, by choć w kwestii racji stanu rząd z opozycją potrafili się porozumieć?
Przełom może nastąpić w jednej dziedzinie – istnieje szansa na porozumienie w kwestiach obrony państwa. I faktycznie w związku z zagrożeniem wschodniej flanki NATO i agresją na naszego sąsiada, rząd z opozycją mogą uznać, że należy spory wyciszyć i działać konstruktywnie. W pozostałych tematach, gdy pierwszy szok minie, spory natychmiast powrócą. Moim zdaniem, politycy się nie zmienili, a przyczaili.
W ostatnich dniach prezydent Andrzej Duda zawetował ustawę edukacyjną, tzw. lex Czarnek. Ustawa wywoływała protesty opozycji. A prezydent wbrew własnemu obozowi ją zablokował. Gdyby nie wojna na Ukrainie, temat tego weta nie schodziłby z czołówek portali i stacji telewizyjnych. Stało się inaczej, jest jedną z wielu informacji, w gruncie rzeczy mało istotnych?
Tak, to prawda. Ale to wynika ze zwykłej hierarchii wydarzeń. Gdyby w Polsce wydarzyła się jakaś gigantyczna katastrofa komunikacyjna, to też przykryłaby temat weta. I oczywiste jest, że wojna na Ukrainie będzie w mediach relacjonowana cały czas. Zaraz dojdą jednak kolejne, palące problemy. Już do Polski przybyło kilkaset tysięcy uchodźców z Ukrainy, a będzie ich jeszcze więcej. Pytanie, czy nawet nie ponad milion? Czy, i na ile państwo poradzi sobie z pomocą tym ludziom? I jak to wpłynie na polską politykę?
Jednak niektórzy weto uznają za sensację i właśnie dowód zmiany w polskiej polityce. Czy gdyby nie wojna, prezydent czasem by tej ustawy nie podpisał?
Jednak tu było wiele przesłanek mówiących o tym, że prezydent Andrzej Duda i bez wojny na Ukrainie zawetowałby lex Czarnek. Świadczyły o tym niektóre wypowiedzi, aktywność pierwszej damy. Sensacją byłoby, gdyby prezydent zawetował ustawę, o jakiej przed wybuchem wojny bylibyśmy pewni, że ją podpisze. Nic takiego nie miało miejsca. Powtarzam: to, co dzieje się w polityce, to nie jest zmiana fundamentalna. Niestety, dotyczy jedynie retoryki.
Pierwsze sondaże wskazują, że Prawo i Sprawiedliwość bardzo mocno zyskuje. I pojawił się pogląd, że wzrost zaufania do partii rządzącej będzie trwały, kosztem notowań Konfederacji. Ta ostatnia partia zamieniła retorykę antyszczepionkową na antyuchodźczą. Tymczasem, o ile stawianie na antyszczepionkowców przynosiło pewne profity, tak z uchodźcami z Ukrainy identyfikują się wszyscy. Czy Konfederacja może zyskiwać w sytuacji, gdyby państwo nie radziło sobie z pomocą uchodźcom?
W tym, że PiS zyskał, nie ma naprawdę niczego dziwnego. Przed agresją rosyjską, wielu analityków twierdziło, że jeśli do wojny dojdzie, to partia rządząca zwiększy poparcie. Im większa siła agresji, tym mocniej - tak to działa. Doszło tu do wojny na pełną skalę, więc zyski są jeszcze większe. Takie sytuacje są po prostu chwilowo korzystne dla tego, kto sprawuje władzę. Przypomnę, że PO w 2014 roku, po aneksji Krymu, na krótko zwiększyła poparcie w sondażach. A jednak wybory potem przegrała. Tu też nie możemy stwierdzić, że PiS na pewno wybory wygra, na ile będzie to proces trwały.
Co będzie mieć wpływ na trwałość tego procesu?
Wszystko zależy od tego, jak dalej potoczy się ta wojna. Przyznam, że należę do przegranych analityków w tym sensie, że nie wierzyłem w pełną inwazję. Uważałem, że nawet, jeśli Putin zdecyduje się na użycie wojska, to w ograniczonym zakresie, na terenie Ługańska, Doniecka. A tu proszę – wywiad amerykański w pełni zrehabilitował się za wpadki sprzed kilku lat.
Tym bardziej nie podejmuję się oceny, jak ta wojna będzie dalej przebiegać. Ale jeśli dojdzie do jej ograniczenia, a fala uchodźców zacznie opadać, to będzie to dla formacji rządzącej korzystne. Jeśli natomiast skala exodusu z Ukrainy wzrośnie, a uchodźców będzie grubo ponad milion, to możemy spodziewać się chaosu, przeświadczenia, że państwo sobie nie radzi. A skoro tak, to winą opozycja obciąży PiS - zarówno z prawej, jak i lewej sceny politycznej.
I równie dobrze może okazać się, że PiS zdecydowanie wygra nadchodzące wybory, jak i je sromotnie przegra. Na dziś nie można czegokolwiek przesądzać. Ta sytuacja, w której znalazła się Polska, jawi się jako zupełnie nowa.
Przeczytaj też:
Mowa prezydenta Zełenskiego. Zapowiada dalszą obronę Ukrainy i jej odbudowę
Donald Tusk apeluje o jedność i zgodę
Ósmy dzień inwazji na Ukrainę. Relacja na żywo
Pomagamy Ukrainie. Gdzie zbiórka w Warszawie? Irena z Salon24 organizuje pomoc
Inne tematy w dziale Polityka