Ta pozorna jego nerwowość i emocje, były dobrze przemyślane. Służyły konkretnemu celowi – przekonaniu Rosjan do swoich racji, jeszcze głębszemu pogłębieniu niechęci do Ukraińców. Moim zdaniem to wystąpienie nie było spontaniczne, ale doskonale zaplanowane i wyreżyserowane. Podporządkowane konkretnym celom – mówi Salonowi 24 prof. Jerzy Pobocha, Polskie Towarzystwo Psychiatrii Sądowej.
Władimir Putin w bardzo emocjonalnym wystąpieniu uzasadniał wsparcie dla niepodległości separatystycznych republik donieckiej i ługańskiej. Czy taka nerwowość u polityka jest rzeczą normalną, czy może świadczyć o jakimś schorzeniu?
Prof. Jerzy Pobocha: Ta sytuacja była oczywiście dla Putina trudna bo cały świat wiedział, że rozwój wydarzeń zależy od niego. Ale z tą nerwowością nie przesadzajmy. Putin rozegrał to perfekcyjnie. Rosjanie są zresztą znani z tego, że są mistrzami manipulacji, teatralności, demonstracji. W pewnym momencie Putin powiedział, że umyślnie nie powiedział zebranym po co ich wezwał, a jednocześnie każdy czytał z kartki, więc był przygotowany na to, co ma mówić.
Przeczytaj też:
Polacy powinni udać się na baraż z Rosją? Kostyra: Rozwiązanie jedno. Pojechać i wygrać
Jednak zdenerwowanie było bardzo widoczne. Momentami łamał mu się głos, trzęsły ręce. Czy nie jest tak, że on troszkę stracił panowanie nad sobą?
Ta pozorna jego nerwowość i emocje, były dobrze przemyślane. Służyły konkretnemu celowi – przekonaniu Rosjan do swoich racji, jeszcze głębszemu pogłębieniu niechęci do Ukraińców. Moim zdaniem to wystąpienie nie było spontaniczne, ale doskonale zaplanowane i wyreżyserowane. Podporządkowane konkretnym celom.
Załóżmy, że nie było to wyreżyserowane. Czy nie jest przerażające, że człowiek mający pod sobą największy potencjał nuklearny nie panuje nad sobą?
No tak, to oczywiście może niepokoić. Tylko, że tu pamiętać należy, że to nie jest do końca tak, że trzyma ten potencjał tylko Putin. To jest całe grono współpracowników, otoczenie. Poza tym powtórzę – ja nie uważam, by on stracił kontrolę nad sobą. Dowodem jest też to, że o ile wszyscy wokół czytali z kartki, zazwyczaj robi to też sam Putin, tu on mówił z głowy. To było wyreżyserowane. Zarówno słowa, gesty, jak i udane emocje.
No dobrze, to skoro faktycznie te zachowania świadczą nie o chorobie prezydenta Rosji, ale próbie manipulowania opinią publiczną, to może znaczy to, że społeczeństwo rosyjskie jest chore. Czy istnieje jakaś zbiorowa choroba psychiczna?
W XXI wieku widzimy, jak łatwo można ludźmi masowo manipulować. Mieliśmy to już w XX wieku. Był Adolf Hitler, który masowo zmanipulował społeczeństwo niemieckie. Potem mieliśmy też zapewne inspirowane przez Rosjan zmanipulowanie części społeczeństwa brytyjskiego, które zaowocowało Brexitem. W czasie pandemii mamy ludzi, którzy ulegają propagandzie, jakoby szczepionką można było wszczepić czipa. I całe masy też zostały uwiedzione. Teraz Putin zrobił to samo. Uwiódł rosyjskie społeczeństwo, zaszczepił mu nienawiść do Ukrainy.
Czy na takie działania – manipulacje mediów, chwyty socjotechniczne – jest jakieś lekarstwo?
Są ludzie bardziej sugestywni i mniej sugestywni, a więc odporni na propagandę. Uleganie jej to nie jest jednak schorzenie psychiczne. Ale kwestia naiwności bądź nie. Chronić możemy się w jeden sposób – szukając informacji w różnych źródłach, niezależnych od siebie, próbując samemu wyciągać swoje wnioski. Myśleć krytycznie. Tak, jak za komuny mieliśmy z jednej strony propagandę, z drugiej ludzie szukali informacji czy to w Radiu Wolna Europa, czy BBC. Z propagandą Putina jest podobnie. Nie należy jej słuchać.
Przeczytaj też:
Renata Gabryjelska: Dużo robiłam dla innych, mało dbałam o siebie
Czy istnieje wypalenie zawodowe wśród polityków?
Inne tematy w dziale Rozmaitości