Rebelianci na usługach Kremla wystosowali oficjalny apel do prezydenta Władimira Putina, by uznał niepodległość w tzw. republikach ludowych - w obwodach donieckim i ługańskim.
Przywódcy separatystów, którzy od 2014 roku bezprawnie kontrolują część wschodniej Ukrainy, poprosili prezydenta Rosji o możliwość podpisania umowy o współpracy, która będzie obejmować sferę obronną. Jeśli Kreml przystanie na plan separatystów, będzie mogła użyć wojska do "zaprowadzenia pokoju" w Doniecku i Ługańsku.
Władimir Putin podczas poniedziałkowego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa zgodził się z wnioskiem rosyjskich najemników. - Warto rozważyć wnioski dwóch republik, o uznanie ich niepodległości - przekazał światu.
- Nie mamy żadnych gwarancji. Potrzebujemy podpisania dokumentu, który jest ważny na mocy prawa międzynarodowego - mówił prezydent Rosji w kontekście aspiracji Kijowa ws. dołączenia do NATO.
- Ukraina nie ma zamiaru realizować porozumień mińskich. Zapewnienie bezpieczeństwa jest priorytetem dla naszego kraju - powiedział Putin.
Ukraińcy zbroją się, cywile ćwiczą w ramach czegoś na wzór wojsk obrony terytorialnego. Eksperci ostrzegają, że w rosyjskich miastach mogą wybuchnąć bomby - takie ostrzeżenie wydały Departament Stanu USA i ambasada Stanów Zjednoczonych w Moskwie.
Zobacz: Ostrzał w obwodzie ługańskim. Ludzie chowają się w schronach
Zamachy zostałyby przeprowadzone analogicznie tak, jak przed drugą wojną czeczeńską, gdy Moskwa oskarżyła wówczas Czeczenów o akty terroru. Bomby w 1999 r. wybuchały w blokach mieszkalnych Moskwy, Riazania i Wołgodońska. Niezależni dziennikarze - w tym Anna Politkowska - oraz były agent FSB Aleksandr Litwinienko wyjawili światu, że za zamachami stały rosyjskie służby specjalne FSB. Było to preludium do najazdu czołgów na Grozny i wyborczej wygranej premiera Władimira Putina w kampanii prezydenckiej 2000 r.
Czytaj: Ukraina wściekła na Niemcy. Padają nawet słowa o zdradzie
- Według źródeł medialnych, istnieją groźby ataków przeciwko centrom handlowym, stacjom kolejowym i metra oraz innych publicznych miejscach gromadzenia się ludzi w dużych miastach, w tym Moskwie i Sankt Petersburgu, a także na obszarach podwyższonych napięć wokół rosyjskich granic z Ukrainą - ostrzega amerykańska ambasada w Moskwie. W takim scenariuszu, Rosjanie oskarżyliby Ukraińców o śmierć swoich obywateli i zyskaliby pretekst do podjęcia agresji militarnej na Kijów.
Nie przegap: Przełom w poszukiwaniach Aleksandry i Oliwii? Znaleziono dwa ciała kobiet
GW
Inne tematy w dziale Polityka