Aby przeprowadzić pełną inwazję, trzeba mieć przewagę zbrojną 4:1, a najlepiej 5:1. Tymczasem potencjał rosyjski jest jedynie dwa razy większy od ukraińskiego. Tak więc wystarczy do wygrania ograniczonej wojny, ale nie do całkowitego rozbicia armii ukraińskiej i opanowania całego państwa. Tak więc sądzę, że jeśli dojdzie do konfliktu, to raczej dojdzie do wojny na ograniczoną skalę – mówi Salonowi 24 gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Doniesienia medialne są przerażające, rosyjski atak na Ukrainę jest coraz bardziej realny. Potwierdzają to także doniesienia amerykańskiego wywiadu?
Gen. Waldemar Skrzypczak: Z dystansem podchodzę do doniesień amerykańskiego wywiadu. Bo wywiad USA dziś wieszczy wojnę. Ale w 2014 roku, gdy wojnę faktycznie należało wieszczyć, wywiad amerykański przegapił moment. Oczywiście to wszystko jest dynamiczne. Może zdarzyć się sytuacja, która wojnę wywoła. Ale nie będzie jej zwiastunem samo gromadzenie wojsk, czy budowa szpitali polowych. One powstają także w czasie zwyczajnych manewrów. Natomiast sygnałem do rozpoczęcia wojny będzie coś, co będzie usprawiedliwieniem i wytłumaczeniem dla Putina dla rozpoczęcia inwazji.
Przeczytaj też:
Polacy chcą wyjechać z Ukrainy. Czekają na pomoc polskiego rządu
Co to może być?
Będzie to jakaś prowokacja, wywołana przez Putina bądź Łukaszenkę, która będzie sugerować na przykład zbrodnie ukraińskie, czy natowskie na obywatelach rosyjskich. Takie działanie z jednej strony będzie pretekstem do wojny, z drugiej strony usprawiedliwieniem wobec rosyjskiej opinii publicznej. Bo wbrew powszechnemu przeświadczeniu naród rosyjski wcale nie jest tak jednoznacznie nastawiony prowojennie. Putin będzie chciał więc takiego pretekstu, by światowej i opinii rosyjskiej przedstawić atak jako obronę. Chcieć wmówić, że agresorem nie jest Rosja, ale NATO bądź Ukraina.
W ten scenariusz wpisuje się jednak zachowanie polskiego dezertera, Emila Czeczko, który mówi o masowym mordowaniu przez polskich pograniczników uchodźców?
Oczywiście, że tak. Słowa tego zdrajcy służą Putinowi. Te brednie o masowych grobach, mordach na terenie Polski są niestety doskonałym paliwem dla rosyjskiej propagandy. Ale dla pretekstu do wojny konieczne będzie coś mocniejszego.
Czy realna jest pełna inwazja z użyciem całego potencjału, lądowa, z okupacją całej Ukrainy, czy raczej operacja ograniczona, na przykład z odcięciem wschodniej części naszego sąsiada?
Aby przeprowadzić pełną inwazję, trzeba mieć przewagę zbrojną 4:1 a najlepiej 5:1. Tymczasem potencjał rosyjski jest jedynie dwa razy większy od ukraińskiego. Tak więc wystarczy do wygrania ograniczonej wojny, ale nie do całkowitego rozbicia armii ukraińskiej i opanowania całego państwa. Tak więc sądzę, że jeśli dojdzie do konfliktu, to raczej dojdzie do wojny na ograniczoną skalę. Zajęcia Donbasu, odcięcia wschodniej Ukrainy od Ukrainy naddnieprzańskiej.
Jak może przebiegać inwazja na Ukrainę?
Przede wszystkim czynnikami, które świadczą przeciwko pełnej inwazji, jest brak podstawowego elementu – czyli braku elementu zaskoczenia. Możemy być pewni, że wojna nie zacznie się tak, jak wszyscy się spodziewają, czyli od inwazji lądowej. Zacznie się klasycznie zgodnie z rosyjską doktryną wojenną. Według niej inwazja rozpoczyna się od ataku z powietrza. Przez dwa, trzy dni będą uderzenia zaczepne lotnicze oraz różnego rodzaju pociskami balistycznymi, manewrującymi. Celem będą wojska ukraińskie, ośrodki kluczowe z punktu widzenia kierowania armią i państwem. Uderzenie pójdzie w centra dowodzenia oraz budynki administracji publicznej. Taka operacja zaczepna trwa dwa, trzy dni. Potem zaczyna się operacja lądowa. Następują szybkie uderzenia zmasowanych sił bojowych pancernych i zmechanizowanych, które przełamują linię obrony. Dokonują dalszej destrukcji obiektów wojskowych i sił zbrojnych. Równolegle najprawdopodobniej nastąpią ataki rakietowe i lotnicze na miasta. Po to, aby przełamać wolę oporu narodu ukraińskiego. Tak może ta operacja przebiegać.
A jak taka wojna wpłynie na sytuację naszego kraju?
Polska będzie kolejnym etapem agresji Putina. Może nie od razu celem militarnym, bo jesteśmy w NATO. Ale obawiam się, że jeśli Putin naprawdę wygra Ukrainę, doprowadzi do jej kapitulacji i osiągnie cel, to będzie to początek końca NATO i Unii Europejskiej.
Uderzenie na Ukrainę, która nie jest członkiem NATO i UE ma wykończyć te instytucje?
Już teraz widzimy rysy i pęknięcia. Są one coraz poważniejsze. Francja naciska na Ukrainę, żeby Kijów uległ Putinowi i uznał autonomię Doniecka i Ługańska. Orban jeździ do Moskwy i wspiera Putina, licząc, że w zamian Putin pomoże mu wygrać wybory na Węgrzech. Jeżeli Ukraina skapituluje będzie to koniec naszych wartości, klęska Zachodu. Wtedy celem Putina będzie Pribałtyka, czyli Litwa, Łotwa i Estonia. Tam jest spora mniejszość rosyjska, a Putin może to wykorzystać tak, jak wykorzystał to na Ukrainie. Jeśli uda mu się z państwami bałtyckimi, które są przecież w NATO i Unii Europejskiej, będzie to ostateczny koniec Europy jaką znamy.
Przeczytaj też:
Skuteczność amantadyny - są wyniki. Zwolennicy dr Bodnara nie uwierzą w ten komunikat
Jak będzie wyglądał atak Rosji na Ukrainę?
COVID-19 jak grypa? Kolejne kraje Europy tak to widzą
Inne tematy w dziale Społeczeństwo