Grupa koronasceptyków opublikowała internetową mapę zawierającą tysiące adresów, pod którymi rzekomo mieszkać mają ich wrogowie - aktywiści Antify. W rzeczywistości lista zawiera dane klientów sklepu internetowego, zhakowanego przed laty przez neonazistów – opisuje w czwartek portal Redaktionsnetzwerk Deutschland (RND). Urząd ochrony konstytucji ostrzega przed publikowaniem takich list.
Aktywiści prawicowych ruchów ekstremistycznych i antyszczepionkowych opublikowali w internecie interaktywną mapę, zawierającą tysiące adresów i danych kontaktowych domniemanych działaczy Antify z Niemiec, Austrii i Danii.
Publikacja jest wyraźnym wezwaniem do aktów przemocy. Według strony internetowej, na której opublikowano mapę, "łowcy" mieliby stać się teraz zwierzyną łowną – pisze RND.
Nie członkowie Antify, tylko klienci sklepu
Opublikowane nazwiska, adresy i dane kontaktowe nie są jednak listą członków Antify, ale bazą klientów sklepu internetowego, sprzedającego punkową muzykę i odzież. Dane klientów sklepu zostały wykradzione w 2015 roku, od tamtego czasu były kilkakrotnie rozpowszechniane w internecie przez prawicowych ekstremistów.
Zestaw, zawierający ponad 24 tys. elementów danych osobowych, został błędnie nazwany "listą członków Antify" i służył już w przeszłości do wezwań do przemocy. Tym razem internetowa mapa, oparta na tej liście, została stworzona i rozpowszechniona na Telegramie przez przeciwników szczepień, kryjących się pod nazwą "Anonymous". Nazwa ta jednak nie ma nic wspólnego z międzynarodową grupą hakerów, działających pod tą samą nazwą – wyjaśnia RND.
Zobacz: Rodzice nie chcą się zgodzić na operację dwulatka. Boją się krwi zaszczepionych
Mapę udostępnił m.in. były poseł partii AfD z Badenii-Wirtembergii Heinrich Fiechtner, nawołując do „polowania”.
Te listy to żadne odkrycie
- Znamy te listy od lat, co jakiś czas dodawane są nowe – skomentował Stephan Kramer, szef Urzędu Ochrony Konstytucji Turyngii.
- Aktywiści ze środowisk koronasceptyków otwarcie nawołują za pośrednictwem Telegramu i innych mediów społecznościowych do tworzenia nowych list przeciwników politycznych - dodał.
Na listach ujawniane są prywatne adresy i dane kontaktowe poszczególnych osób, co jest wyraźną próbą zastraszania przeciwników „wizytami domowymi”.
Zobacz: Michał Kołodziejczak: Jakubiak mnie nie wyrzucił. Za to w jego domu poznałem Mejzę
- Taka strategia jest używana głównie przez prawicowych ekstremistów, ale także i przez lewicowych – dodaje Kramer.
- Publikowanie w internecie prywatnych danych przeciwników to wyraźna próba zastraszania dużej części społeczeństwa. Celem takich ataków jest spowodowanie, by ci ludzie nie wypowiadali się więcej publicznie i wycofali się – ostrzega Kramer.
- Nie możemy sobie pozwolić na lekceważenie takich spraw – podkreślił.
- Nie chodzi tu o dramatyzowanie, lecz o podnoszenie świadomości. Każdy, kto doświadcza prób zastraszania, powinien skontaktować się z organami bezpieczeństwa i poinformować o tym - dodał.
Fakt, że ponownie do obiegu trafiły listy z danymi sprzed kilku lat, nie czyni całej sprawy mniej niebezpieczną.
- Dzisiaj takie listy napotykają na klimat społeczny, w którym próg zahamowania przed realnie groźnymi "wizytami domowymi" znacznie się obniżył – zaznaczył Kramer. - Dlatego powinno nas niepokoić, gdy stare listy są ponownie wprowadzane do obiegu w internecie - dodał.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Rozmaitości