Posłanka PiS Barbara Dziuk zachorowała na Covid-19 na chwilę przed ubiegłorocznymi świętami Wielkiej Nocy. W rozmowie z Polsat News zdradziła, jak ciężko przechodziła zakażenie koronawirusem.
Kiedy Barbara Dziuk zachorowała na Covid-19 nie była jeszcze zaszczepiona - na trzy tygodnie przed zaplanowanym szczepieniem.
Barbara Dziuk o szczegółach choroby
- To, co przeżyłam rok temu to był mój osobisty dramat, dramat mojej rodziny, moich przyjaciół - stwierdziła posłanka PiS na antenie Polsat News.
Na COVID-19 Dziuk zachorowała przed ubiegłorocznymi świętami. Szczepienia w Polsce ruszyły natomiast 27 grudnia 2020 r. Posłanka miała czekać na swoją dawkę jeszcze trzy tygodnie. Wirus okazał się jednak szybszy.
- Zaczęła spadać mi saturacja. Kiedy leżałam w domu, w łóżku, już podczas mocnych objawów, SMS-a wysłał mi Jerzy Polaczek [poseł PiS, przyp. red.], żebym nie czekała, tylko udała się do szpitala - opowiadała Barbara Dziuk.
Sytuacja w związku z epidemią była wówczas w kraju trudna - w szpitalach brakowało wolnych miejsc i respiratorów.
- Znalazłam miejsce w małym szpitalu powiatowym, gdzie otrzymałam niezbędną opiekę, dostałam osocze. Tam zaczął się dramat. Zaczęły mi wysiadać po kolei nerki, poszczególne organy. Nie umiałam sobie z tym poradzić - wspominała trudne chwile posłanka.
Stan zdrowia polityk był tak ciężki, że lekarze wraz z rodziną podjęli decyzję o przeniesieniu Dziuk do szpitala specjalistycznego. Posłanka opisywała, jak wyglądały wówczas oddziały, szpitalne korytarze, na których ludzie po prostu umierali.
- To uświadomiło mi, że też mogę znaleźć się w tej grupie - zdradziła Dziuk.
Posłanka wspomina ogromny ból
- Nie byłam w stanie w ogóle rozmawiać przez telefon. Każde słowo kosztowało mnie niesamowity wysiłek, a ból wewnętrzny, który oddziaływał na cały organizm, stwarzał myśl, że nie wiadomo, co będzie - mówiła posłanka i wspomniała, że w trudnych chwilach ogromnym wsparciem okazała się dla niej obecność księdza.
- Spokój płynący z bycia blisko kapłana sprawił, że zaczęłam się uspokajać - zdradziła i dodała, że przy życiu trzymał ją fakt, że cały czas ma dla kogo żyć.
W jednej chwili posłanka poczuła, że jest bliżej śmierci niż mogłoby się jej wydawać.
- W jednym momencie przed oczami stanęło mi całe życie. Powiedziałam "bądź wola Twoja". Jeśli mam żyć, to proszę o życie. A jeśli mam odejść z tego świata, to chciałam w zgodzie. W SMS-ie wysłałam serce do męża - opowiadała ze wzruszeniem. Doszła do wniosku, że jej życie dobiega końca, co bardzo nią wstrząsnęło.
Pacjenci wspierali się nawzajem
Posłanka Dziuk wyznała również jak wielkie wsparcie uzyskała od innych pacjentów.
- Nawzajem dodawaliśmy sobie siły, obserwowaliśmy monitory. Najgorsze było to, że nie widzieliśmy własnego monitora. Na własne oczy zobaczyłam, jak u innej osoby ten monitor zrobił się cichy. Ten moment jest bardzo trudny dla każdego, bo w tym czasie zastanowiłam się, że być może następny zgaśnie mój monitor - stwierdziła.
Parlamentarzystka spędziła na OIOM-ie dwa tygodnie. Doświadczenie choroby, która okazała się dla niej niemal zabójcza, umocniło przekonanie o tym, jak ważne są szczepienia.
- Dzięki szczepieniom zostały wygaszone pewne choroby. Nie mogę pojąć, że ruch antyszczepionkowy przy tej pandemii jest tak mocny. Mam nadzieje, że osoby, które są nieprzekonane do działań ingerujących w życie, może zmienią zdanie. Trzeba na ten temat rozmawiać i pokazywać dramaty - podsumowała Dziuk.
WP
Czytaj dalej:
Inne tematy w dziale Rozmaitości