Na razie nie możemy jeszcze powiedzieć jak na Zachodzie – liczba zakażeń jest bardzo duża, ale hospitalizacji i zgonów jest mniej. Dopóki to nie nastąpi, to jest za wcześnie, abyśmy podejmowali jakieś decyzje o zniesieniu obostrzeń – mówi Salonowi 24 dr Michał Sutkowski, lekarz, prezes warszawskich lekarzy rodzinnych.
Trwa piąta fala COVID-19, zakażeń jest coraz więcej, tymczasem Szwecja łagodzi obostrzenia, nie ma też rekomendacji do szczepienia dzieci. Rację mają Szwedzi, czy kraje, które wprowadzają obostrzenia?
Dr Michał Sutkowski: Aby ocenić działania podejmowane w poszczególnych krajach, trzeba bardzo precyzyjnie ocenić sytuację epidemiologiczną. W Polsce ostrożnie możemy powiedzieć, że na pewno nastąpi potężny wzrost zakażeń. Będzie ich powyżej 50 tysięcy. Przy czym nie będzie to 140 tysięcy. Raczej 80-90 tysięcy. Ale żeby ocenić w ogóle sytuację epidemiczną, należy wstrzymać się około 10 dni. Po to, by móc porównać na ile ta wysoka liczba zakażeń, przekłada się na liczbę hospitalizacji i zgonów. Na razie nie możemy jeszcze powiedzieć jak na Zachodzie – liczba zakażeń jest bardzo duża, ale hospitalizacji i zgonów jest mniej. My trochę się obawiamy, że będzie z uwagi na mniejszy poziom zaszczepienia, trochę większa liczba tych zgonów i hospitalizacji. Jeśli byłaby dużo większa, to nastąpiłby paraliż ochrony zdrowia, zarówno tej podstawowej, jak i specjalistycznej. I byłby potężny kac moralny dla wszystkich. Jak będzie – za wcześnie wyrokować. Dopóki to nie nastąpi, to jest za wcześnie, abyśmy podejmowali jakieś decyzje o zniesieniu obostrzeń.
Przeczytaj też:
Żądają uwolnienia Maty i złagodzenia przepisów antynarkotykowych. W sieci zawrzało
A więc jeśli okaże się, że tych zakażeń jest dużo, ale zgonów mniej, to będzie możliwe złagodzenie obostrzeń?
Tak, tu jest jeszcze jeden czynnik. Jeśli będzie tych zakażeń bardzo dużo, w pewnym momencie państwo stanie. Bo na kwarantannie znajdą się i lekarze i policjanci, i wojskowi. Na to władza nie może pozwolić. Stąd nie można wykluczyć, że nastąpi pewnego rodzaju „przedefiniowanie osoby zakażonej”.
Na czym to miałoby polegać?
Na tym, że na przykład osoba trzykrotnie zaszczepiona, która nie ma objawów, ale ma wynik testu dodatni, będzie mogła normalnie działać w przestrzeni publicznej, bez izolacji.
A kwestia szczepienia dzieci, które u nas jest rekomendowane, a w Szwecji nie?
Jeśli chodzi o dzieci, to większość krajów decyduje się na szczepionki. Są jednak państwa, jak Niemcy, gdzie Instytut Kocha uznał, że jest na tyle mało powikłań covidowych u dzieci, że zaleca się to szczepienie tylko dzieciom z grup szczególnie obciążonych. Na przykład z nowotworami, wielochorobowością. I jest też takie zalecenie, że jak „dziecko bądź rodzice odczuwają niepokój, także mogą się zaszczepić”. U nas jest też dobrowolność szczepień. Ja osobiście uważam, że choć tych powikłań i ciężkich przypadków wśród dzieci faktycznie jest niewiele, to jednak zalecałbym szczepienie.
Jednak w kwestii szczepień toczy się ostry spór, nie brak głosów, że one niewiele dają, skoro chorują i zaszczepieni i niezaszczepieni?
Chorują jedni i drudzy, to prawda. Ale po pierwsze, zdecydowanie częściej zarażają się niezaszczepieni. Po drugie, to są jakby zupełnie dwa różne przypadki medyczne. Osoba niezaszczepiona zazwyczaj przechodzi chorobę ciężej. Pełnoobjawowo. Bardzie zaraża. Osoba zaszczepiona zaraża słabiej. Zdecydowanie rzadziej jest hospitalizowana. Jeśli już dojdzie do ciężkiego przypadku, to umierają i zaszczepieni, i niezaszczepieni. Z tą różnicą, że wśród osób, które nie przyjęły preparatu są osoby czasami młode, silne i zdrowe. Zaszczepieni, którzy umierają na COVID to zazwyczaj osoby bardzo mocno obciążone chorobami współistniejącymi, takimi jak zaawansowany nowotwór, POCHP, niewydolność serca.
Przeczytaj też:
Znany raper Michał M. zwany jako "Mata" zatrzymany. Uciekał z narkotykami w kieszeni
Prezydent, PiS i opozycja razem. Dziś Rada Bezpieczeństwa Narodowego
Inne tematy w dziale Rozmaitości