Rozumiem argumenty, że kary za posiadanie są zbyt surowe. I dopuszczam jakąś dyskusję w sprawie tych substancji. Ale z ich legalizacją byłbym bardzo ostrożny – mówi Salonowi 24 Robert Winnicki, poseł Konfederacji.
Przy okazji zatrzymania znanego rapera za posiadanie środków odurzających, rozgorzała w sieci dyskusja o legalizacji miękkich narkotyków, marihuany, a także o tzw. kulturze narkotykowej, która staje się coraz bardziej powszechna. Jak Pan to ocenia, czy nie należałoby jednak pójść w kierunku legalizacji tego typu substancji?
Robert Winnicki: To dyskusja na kilku poziomach. Pierwszy – to kwestia środków psychoaktywnych, które są też środkami medycznymi. Drugi to tak zwana kultura narkotykowa, lansowana przez niektóre media, popkulturę. I tu jestem zdecydowanie tego typu kulturze przeciwny. I trzeci poziom to kwestie kar za posiadanie narkotyków, które często są bardzo surowe. I tu jest sprawa dyskusyjna. Niektórzy uważają, że należy te narkotyki na własny użytek zalegalizować, inni że absolutnie nie. Ja tu nie jestem wyznawcą żadnej doktryny. Ale mogę się posłużyć przykładami z doświadczeń mojej niewielkiej miejscowości, z której pochodzę. Gdy jakiś czas temu zalegalizowano posiadanie niewielkiej ilości narkotyków w Republice Czeskiej, doszło do kilku samobójstw młodych Polaków, którzy tych substancji zażyli.
Przeczytaj też:
Żądają uwolnienia Maty i złagodzenia przepisów antynarkotykowych. W sieci zawrzało
Ludzie ci jeździli do Czech i tam brali narkotyki?
Nie, w Republice Czeskiej legalizowano posiadanie małej ilości substancji. A między Czechami i Polską nie ma kontroli granicznych, więc młodzi Polacy przenosili te substancje na polską stronę i zażywali.
Skąd pewność, że akurat te środki były przyczyną samobójstw?
Wcześniej w tej miejscowości takich tragedii nie było, A potem doszło do całej serii na przestrzeni kilku zaledwie lat. Ludzie ci zażyli te środki. Mogę powiedzieć, że wśród ofiar był brat mojego kolegi. Dlatego choć rozumiem argumenty, że kary za posiadanie są zbyt surowe. I dopuszczam jakąś dyskusję w sprawie tych substancji. Ale z ich legalizacją byłbym bardzo ostrożny. Choć oczywiście mam świadomość, że substancja psychoaktywna substancji psychoaktywnej nierówna. Dlatego jak powiedziałem – nie jestem tu wyznawcą żadnej doktryny, jednak byłbym z legalizacją tego typu środków bardzo ostrożny.
No właśnie – substancja substancji nierówna. Oprócz narkotyków takich jak marihuana, czy haszysz, twardych narkotyków, jak heroina, są też dopalacze, które przez jakiś czas w ogóle nie były uznawane za narkotyki, a być może są jeszcze gorsze?
Tu sprawa jest bardzo złożona. W temacie marihuany niektórzy twierdzą, że to miękki narkotyk, ale też nie brak opinii, że tak naprawdę to taki początek do inicjacji narkotykowej, potem młodzi ludzie sięgają po twardsze środki. Jest też całe spektrum wspomnianych dopalaczy, czy środków medycznych, które mogą być używane jako narkotyki. Dlatego ta dyskusja powinna się toczyć, ale wypowiadać się w niej powinni raczej nie politycy, ale eksperci. Najlepiej eksperci w dziedzinie leczenia uzależnień. Ludzie, którzy mają z tym problemem styczność na co dzień, wiedzę i praktykę w pomocy uzależnionym.
Oni raczej nie będą za legalizacją, ale pytanie, co z terapeutycznym działaniem marihuany i innych środków, przecież kodeina, morfina są dopuszczone jako środki przeciwbólowe?
Tu akurat sprawa jest bardzo prosta. Jeśli jakieś środki mają wartość terapeutyczną, mogą być wykorzystywane przez lekarzy, to na określonych zasadach – czy na receptę, czy w warunkach szpitalnych, powinny być dostępne. Czym innym jest jednak wykorzystanie lecznicze, czym innym zgoda na posiadanie narkotyków, tu byłbym bardzo ostrożny. Zaś jeszcze czym innym jest kultura narkotykowa, tu stawiłbym zdecydowany opór.
Jest promowana kultura narkotykowa, ale od lat zakorzeniona u nas jest kultura alkoholowa. Trunki z procentami są też przez niektórych uznane za narkotyki. I są głosy na przykład biskupów, żeby jednak alkohol ograniczać, zakazać jego reklamy itd. Faktycznie należy to zrobić?
Alkohol jest też jednak produktem spożywczym, obecnym też w kuchni od pokoleń. Ja bym na miejscu terapeutów, lekarzy, duszpasterzy, skupił się raczej na promowaniu dobrej kondycji psychofizycznej wśród młodych ludzi. Stylu życia bez używek. To przyniesie znacznie lepsze efekty niż administracyjne ograniczanie dostępu do produktów, które w naszej kulturze obecne są od lat.
Czytaj też:
Inne tematy w dziale Rozmaitości