Platforma Obywatelska i jej sympatycy przyjęli narrację plemienną, w której zwolennicy prawicy przedstawiani są jako ktoś gorszy. Są nieraz bardzo brutalnie, w mediach społecznościowych, na forach internetowych, atakowani. W efekcie, przy tym podziale na plemiona, ludzie, którzy w 2015 roku głosowali na PiS bo na przykład z jakichś powodów nie zgadzali się ze wszystkim, co robi PO, dziś idą za PiS-em bo czują się atakowani. Traktują to trochę jak gest samoobrony. Opozycja musi twardo punktować skandaliczne działania PiS, ale rozdzielić krytykę partii od wyborców – mówi Salonowi 24 Wiesław Gałązka, ekspert ds. wizerunku.
Prawo i Sprawiedliwość i szerzej Zjednoczona Prawica mają ostatnio trochę problemów – bo i Polski Ład, i pandemia, i sprawa Pegasusa – a mimo to choć poparcie trochę spada, wciąż partia rządząca zajmuje pierwsze miejsce. Z czego wynika tak wysokie poparcie pomimo niekorzystnych zbiegów okoliczności?
Wiesław Gałązka: Prawo i Sprawiedliwość ma już tyle wpadek, tyle rys na wizerunku, że nikt już nie neguje ich porażek i afer. W zasadzie dla zdroworozsądkowego człowieka partia ta powinna nie tyle przegrać, co zniknąć na dobre ze sceny politycznej. Co więcej, powinna być rozliczona. Powinniśmy mieć depisizację. Problem w tym, że nie tylko nie będzie żadnego rozliczenia, to nadal PiS może utrzymać wysokie poparcie. I dopóki ludzie nie odczują we własnych portfelach negatywnych skutków polityki rządzących, wielu z nich będzie popierać partię władzy. I PiS może kolejne wybory wygrać.
Popierasz PiS? W jednym z warszawskich sklepów zapłacisz dwa razy więcej
Czyli w takim razie ludzie głosujący na PiS nie są zdroworozsądkowi?
Absolutnie nie chcę tu mówić o wyborcach PiS w ten sposób. Powód tego, że ci ludzie popierają – czasem nawet wbrew sobie – Prawo i Sprawiedliwość, wynika z potężnego błędu opozycji, o którym zresztą już kiedyś mówiłem. Chodzi o to, że Platforma Obywatelska i jej zwolennicy przyjęli narrację plemienną, w której zwolennicy prawicy przedstawiani są jako ktoś gorszy. Są nieraz bardzo brutalnie, w mediach społecznościowych, na forach internetowych, atakowani. W efekcie, przy tym podziale na plemiona, ludzie, którzy w 2015 roku głosowali na PiS bo na przykład z jakichś powodów nie zgadzali się ze wszystkim, co robi PO, dziś idą za PiS-em bo czują się atakowani. Traktują to trochę jak gest samoobrony. Choć często nie mają żadnych złudzeń co do rządzących, boją się przerzucenia głosu na opozycję. Jeżeli dodamy do tego propagandę mediów Kurskiego, która umiejętnie utwierdza ich w tym przekonaniu, mamy pełen obraz.
W takim razie opozycja może liczyć jedynie na załamanie gospodarcze, które byłoby fatalne dla całego kraju i dla nas wszystkich, bo jak Pan mówi w normalnych warunkach na utratę poparcia przez rządzących raczej nie może liczyć. Zmiana narracji, o której Pan mówi też jest raczej trudna, bo jak ma opozycja działać nie krytykując rządu, w dodatku w sytuacji, gdy z kolei twardy antypisowski elektorat chce rozliczeń i ostrej rozprawy z rządzącymi?
W żadnym razie nie chodzi o rezygnację z krytyki partii rządzącej. Ale o to, że aby poprawić swoją sytuację. opozycja musi zastosować całkiem inną strategię. Na pewno nie może atakować elektoratu przeciwników. Jednoznacznie punktować Prawo i Sprawiedliwość, wskazywać na szkodliwe działania i w ogóle szkodliwy charakter tego ugrupowania. Jednocześnie twardo podkreślać, że krytyka PiS, uzasadniona i ostra, nie jest równoznaczna z atakiem na elektorat partii rządzącej. Że rozliczać należy polityków, a nie ludzi, którzy z jakichś powodów na polityków tych głosowali. Jednoznacznie rozdzielić ugrupowanie i jego elektorat.
Przeczytaj też:
Lex Hoc nie będzie. W Sejmie złożono inny projekt ustawy, marszałek potwierdza
Inne tematy w dziale Polityka