Sam byłem obiektem inwigilacji za rządów PO – PSL, chciałbym nie ukrywam dowiedzieć się na ten temat więcej. Szczególnie, że ta inwigilacja nie dotyczyła wyłącznie podsłuchiwania rozmów. To było też śledzenie lokalizacji, wyciąganie bilingów rozmów. Chętnie poznałbym kulisy tych działań. Ale problem polega na tym, że od czasów komisji w sprawie afery Rywina, każda kolejna niezbyt wiele ustaliła. Jest to narzędzie nieskuteczne – mówi Salonowi 24 Cezary Gmyz, publicysta „Do Rzeczy”, korespondent Telewizji Polskiej w Berlinie.
Jest pomysł Komisji Śledczej w sprawie wszystkich podsłuchów z lat 2007 – 2021. Czyli komisja miałaby zbadać zarówno podsłuchiwanie dziennikarzy za PO, jak i skandale związane z Pegasusem. Czy popiera Pan ten pomysł?
Cezary Gmyz: Sam byłem obiektem inwigilacji za rządów PO – PSL, chciałbym - nie ukrywam - dowiedzieć się na ten temat więcej. Szczególnie, że afera nie dotyczyła wyłącznie podsłuchiwania rozmów. To było też śledzenie lokalizacji, wyciąganie bilingów rozmów.
Przypomnę, że np. rozmowa z Bogdanem Rymanowskim została nagrana i wykorzystana w procesie, jaki wytoczył mi były wiceszef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chętnie poznałbym kulisy wspomnianych działań. Ale problem polega na tym, że od czasów komisji w sprawie afery Rywina, każda kolejna niezbyt wiele ustaliła. Jest to narzędzie nieskuteczne.
Przeczytaj też:
Komisja w sprawie podsłuchów za rządów PO-PSL? „Próba odwrócenia uwagi od Pegasusa”
Rocznica śmierci Pawła Adamowicza. Mocny komentarz Jacka Żakowskiego
Dlaczego tak się dzieje?
Komisje śledcze w Polsce są areną popisów posłów, którzy chcą ugrać coś przy okazji dla siebie. Poza tym, nie mam zbyt wielkich nadziei związanych z politykami opozycji. Już na samym początku rządów PO powstała w Sejmie komisja w sprawie rzekomych nadużyć za rządów Prawa i Sprawiedliwości, a kierował nią Andrzej Czuma. Prace komisji trwały bardzo długo, wiele osób przesłuchano. I co? Pprace zakończyły się wnioskiem, że nadużyć nie było.
Jestem przekonany, że w sprawie Pegasusa byłoby tak samo. Po prostu nie wierzę w to, by państwowe służby ryzykowały bezprawne działania. Jeśli opozycja liczy, że ma swoje "Watergate", to jest – jak mawiał Lech Wałęsa – „w mylnym błędzie”.
Wróćmy jednak do sprawy podsłuchów z czasów rządów PO – PSL. Inwigilacja miała dotyczyć wielu dziennikarzy. Skoro tak, dlaczego śledztwo toczy się tak wolno, nic w tej sprawie nie wiemy?
Śledztwo w tej sprawie, prowadzone w Krakowie i faktycznie toczy się dość opieszale. Nawet nie wiem, czy jeszcze trwa. Gdy już dawno złożyłem wnioski do prokurator o wgląd do akt, nie dostałem takiej szansy do dziś. Nie wiem, na jakim jest etapie śledztwo. Ono ruszyło po zawiadomieniu ministra Mariusza Kamińskiego, który z trybuny sejmowej mówił, że podsłuchiwano ponad sześćdziesięciu dziennikarzy - w tym praktycznie całą redakcję „Rzeczpospolitej”, która była inwigilowana, gdy pisaliśmy na przykład o aferze taśmowej. A jedynym celem operacji służb było ustalenie naszych informatorów, którzy pragnęli zachować anonimowość.
Czy liczy Pan, że jeszcze w tej kadencji uda się dojść do prawdy?
Mam nadzieję, bo sześć lat to minęło od zmiany władzy, a sama inwigilacja miała miejsce dwanaście lat temu. Minęło naprawdę dużo czasu. I śledztwo toczy się bardzo wolno. Ale też nie mam specjalnej nadziei, że gdyby sprawą zajęła się sejmowa komisja, to posłowie czy senatorowie ustaliliby coś więcej.
Przeczytaj też:
"List kurii to projekcja pedofila. Skoro nie uczy ich ewangelia, może nauczą bankructwa"
Polscy naukowcy odkryli gen odpowiedzialny za ciężki przebieg Covid-19
Flurona - grypa i koronawirus jednocześnie. Choroba jest już w Europie
Ks. Isakowicz-Zaleski: Jestem załamany i zdruzgotany. To odzieranie ofiary z godności
Inne tematy w dziale Polityka