Krytyka współpracy z MOL bierze się z pewnego nieporozumienia. MOL miał owszem Rosjan - Surgutnieftgaz - w akcjonariacie, ale zostali oni wyrzuceni w 2011 roku. To nie był przyjazny alians, ale raczej próba wrogiego przejęcia przez Rosjan. Państwo węgierskie zareagowało tu zdecydowanie i radykalnie, usuwając rosyjskich akcjonariuszy – mówi Salonowi 24 dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica, ekspert w dziedzinie energetyki.
Dużo emocji budzi połączenie Orlenu z Lotosem. Czy fuzja paliwowych gigantów ma sens?
Dr Dawid Piekarz: Fuzja tych dwóch podmiotów nie tylko ma sens, ale jest koniecznością. Z kilku powodów. Po pierwsze – jesteśmy jedynym krajem, w którym działają dwie potężne firmy paliwowe, zarządzane przez państwo, które ze sobą de facto konkurują. Inne kraje tę przeszkodę usunęły na początku lat 2000-ych. Jest też drugi element – otoczenie makroekonomiczne wokół przemysłu paliwowo-energetycznego jest bardzo ciężkie. Bierze się to z rozwoju polityki klimatycznej, rozwoju elektromobilności, wycofywania się tradycyjnej motoryzacji.
Od 2008 w Europie zamknięto 30 rafinerii, od początku pandemii - 5. Wszystkich czeka transformacja energetyczna. Ta fuzja jest po to, by z połączonego ORLENU i Lotosu stworzyć koncern multienergetyczny. Chodzi o zebranie w jednym miejscu pieniędzy, strategii, zasobów. Wtedy o tą transformacje będzie łatwiej. Po trzecie sektor paliwowy staje się coraz mniej opłacalny. Zarabia się na petrochemii, energii elektrycznej, chemii. Lotos tego nie ma. połączenie jego zasobów z Orlenem było więc dla Lotosu ratunkiem.
Przeczytaj też:
Tarcza antyinflacyjna 2.0. Premier Morawiecki ogłosił kolejne obniżki podatków
Orlen przy przejęciu Lotosu wchodzi we współpracę z węgierskim MOL-em i saudyjskim Saudi Aramco. Jak ocenia Pan ten ruch?
Wejście z MOL-em to dobry strzał, ułatwiający wymianę stacji w segmencie detalicznym - dzięki temu ORLEN będzie 4 operatorem stacji na Słowacji i Węgrzech. Natomiast szczególnie istotny jest deal z Saudyjczykami. Z jednej strony gwarantuje stabilność dostaw i ich ciągłość. Poza tym Saudyjczycy są liderami jeśli chodzi o nowoczesne przetwarzanie ropy. Czyli już nie w paliwa, ale wszelkie innowacyjne produkty petrochemiczne czy polimery, chemię itd. I ta współpraca z Saudyjczykami to też lepsze wykorzystanie tych wszystkich aktywów, na których się najwięcej zarabia. Generalnie - Daniel Obajtek wykorzystał decyzje KE do tego żeby te aktywa które były relatywnie mniej wartościowe wymienić na strategicznie ważne albo na ich podstawie zbudować korzystne alianse.
Wejście w porozumienie z MOL budzi jednak kontrowersje. Chodzi o rosyjski ślad. Padło wiele słów krytyki?
Ta krytyka bierze się z pewnego nieporozumienia. MOL miał owszem Rosjan - Surgutnieftgaz - w akcjonariacie, ale zostali oni wyrzuceni w 2011 roku. To nie był bynajmniej przyjazny alians, ale raczej próba wrogiego przejęcia przez Rosjan. Państwo węgierskie zareagowało tu zdecydowanie i radykalnie, usuwając rosyjskich akcjonariuszy.
Czyli w wymianie stacji z MOL-em nie widzi Pan żadnego zagrożenia?
Zacznijmy od tego, że akurat stacje są najmniej ważnym i najmniej strategicznym elementem dla bezpieczeństwa. Poza tym Rosjan już w akcjonariacie MOL nie ma, zresztą pamiętajmy je jeszcze kilka lat temu w Polsce działy normalnie stacje Lukoila i nikt z tego problemu nie robił, podobnie jak z aktywności MOL w Czechach. Wreszcie, jeśli spojrzymy na strukturę właścicielską, a spółka jest notowana na giełdzie i w Warszawie i w Budapeszcie to zobaczymy, że w dużej mierze jest to spółka „polska” - bo wiele naszych funduszy ma udział w akcjonariacie.
To spółka bardzo podobna do Orlenu – państwo węgierskie ma tam 30 proc. udziałów i głos decydujący. Naprawdę nie widzę żadnych merytorycznych argumentów przemawiających przeciwko współpracy z MOL-em. Generalnie - nie ma uzasadnienia dla mówienia o „rozbiorach” Lotosu, co się czasem pojawia w publikacjach czy wypowiedziach - to raczej skok rozwojowy, zarówno w detalu, gdzie Orlen wchodzi na 2 nowe rynki jak i w rafinerii, gdzie Aramco okazuje się idealnym partnerem dla gdańskiej rafinerii.
Skąd się więc biorą te słowa bardzo ostrej krytyki wobec współpracy z Węgrami?
Wynikają one z dwóch powodów. Niewiedzy – ktoś wie, że pojawili się tam Rosjanie, ale nie doczytał już, że była to próba wrogiego przejęcia i już ich dawno nie ma. Albo z przyczyn ideologicznych. Skoro to są Węgrzy, to bardzo źle, bo dziś rząd w Budapeszcie jest na cenzurowanym. Ale nie ma realnych powodów do niepokoju.
Przeczytaj też:
Wielkie zmiany w PiS. Jarosław Kaczyński właśnie zatwierdził, zacznie się 1 lutego
Podatek od niezaszczepienia. Pierwszy kraj właśnie ogłosił daninę, będzie wysoka
Proponuje leczenie koronawirusa amantadyną. Teraz zakłada partię
Inne tematy w dziale Gospodarka