Polski Ład to miał być program będący kołem zamachowym dla rządu. Wunderwaffe, które zostawi w pokonanym polu opozycję. A tu zamiast cieszyć się sukcesem, zwolennicy rządu cieszą się, że wg sondaży nie było harakiri – mówi Salonowi 24 prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Polski Ład na początku roku został zaatakowany przez opozycję i media. Mamy spore zamieszanie, choćby obniżki pensji nauczycieli. Tymczasem sondaże zaskakują. Pokazują, że większość Polaków uważa, że na projekcie zyska. Jednak spory sukces rządu?
Prof. Jarosław Flis: Tak bym tego nie określił. Na sondaże należy patrzeć całościowo. I te pokazujące poparcie dla ugrupowań politycznych wskazują wyraźnie, że PiS nawet jak zajmie pierwsze miejsce, to i tak może stracić władzę. A to sondażowe poparcie dla Polskiego Ładu też nie jest jakoś miażdżące.
Przeczytaj też:
Kontrola cen? To da się zrobić
No tak, ale po bałaganie z początku roku niektórzy twierdzili, że wściekłość przedsiębiorców, nauczycieli, mundurowych, zaowocuje jednoznacznie złą oceną i poważnym spadkiem poparcia dla rządzących. Jest chyba inaczej?
Pamiętajmy jednak, czym miał być w założeniu Polski Ład. To miał być program będący kołem zamachowym dla rządu. Wunderwaffe, które zostawi w pokonanym polu opozycję. A tu zamiast cieszyć się wunderwaffe, zwolennicy rządu cieszą się, że nie było harakiri. No oczywiście, że dla rządu lepiej, że nie było. Ale nie można mówić o sukcesie.
W samym rządzie trwają spory, wzajemne obwinianie się o kolejne wpadki. Jedna frakcja – związana ze Zbigniewem Ziobrą – obwinia premiera Morawieckiego. Otoczenie premiera uważa, że to przez Solidarną Polskę nasz kraj nie ma na razie wypłaconych pieniędzy z Unii Europejskiej?
Widać, że to zamieszanie z Polskim Ładem poszczególne frakcje chcą wykorzystać do ataku na wewnątrzpartyjnych przeciwników. Wywiad Zbigniewa Ziobry posłużył ministrowi sprawiedliwości do kolejnego wbicia szpili premierowi. Rząd Zjednoczonej Prawicy przypomina małżeństwo, w którym mąż i żona się nienawidzą, ale łączy ich jedynie wspólny kredyt. Więc małżeństwo trwa, ale żona obwinia męża, że przepuścił kredyt, a mąż o to samo obwinia żonę.
Są doniesienia mówiące o zastąpieniu Mateusza Morawieckiego kimś innym. Z drugiej strony słychać też o dymisji Zbigniewa Ziobry i odejściu Solidarnej Polski z rządu. Powodem dymisji szefa rządu miałoby być zrzucenie na niego odpowiedzialności za wpadki. Z kolei Zbigniew Ziobro miałby być przeszkodą do porozumienia z Brukselą. Niezbędnego, by uzyskać pieniądze z Unii. To realne scenariusze?
Być może w przyszłości będą realne. Ale na dziś wygląda to raczej na wrzutki medialne, wypuszczane przez oba nienawidzące się obozy. Robione po to, by dokuczyć drugiej stronie. Ku uciesze opozycji.
Właśnie – opozycja. Rząd traci, ale jego przeciwnicy na razie jakoś spektakularnie nie zyskują. System liczenia głosów raczej sugerowałby jedną listę. Ale lista od lewicy do PSL mogłaby zniechęcić i tych wyborców konserwatywnych, i bardziej lewicowych. Można określić, które rozwiązanie – wielka koalicja, czy gra na wielu fortepianach – jest lepsze?
Trudno określić na sto procent. Na pewno jest tak, że aż cztery listy opozycyjne to trochę za dużo. Ale też jedna wcale nie musi być odpowiednim rozwiązaniem. Bo właśnie przeciwko temu rozwiązaniu świadczy bardzo szerokie spektrum poglądów po stronie opozycyjnej. Wcale nie jest powiedziane, że trzy listy nie przejmą władzy. Bo sondaże są jednoznaczne – PiS traci większość. A skoro tak, trzy ugrupowania opozycyjne mogą stworzyć koalicję.
Przeczytaj też:
Budka zorganizował konferencję przed piekarnią. Jej właściciela wykańczają rachunki
Polski Ład wyśmiewany przez Polaków. "Wizerunkowo nie do uratowania"
Inne tematy w dziale Polityka