Jeżeli Unia Europejska nie skoryguje systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS), wszyscy obywatele wspólnoty dostaną po kieszeniach - tak można streścić artykuł Mateusza Morawieckiego na portalu Euractiv.
Według polskiego premiera, handel emisjami CO2 stał się obiektem spekulacji, a Unia Europejska musi natychmiast zreformować politykę klimatyczną. - Wzrost cen wymyka się spod kontroli i uderza w domowe budżety obywateli UE. Zagraża bezpieczeństwu finansowemu zwykłych ludzi, którzy już ucierpieli w wyniku pandemii. Przede wszystkim podważa zaufanie obywateli do koncepcji polityki klimatycznej UE - pisze Morawiecki.
Zobacz:
Andrzej Duda - prezydent, który najrzadziej ułaskawia w III RP
Twitter zablokował przeciwniczkę szczepień. Zarzuty wobec kobiety są poważne
Anthony Fauci przekazał niepokojące informacje. Wariant Omikron groźniejszy niż sądzono
Szef polskiego rządu przyznał wprost, że nie zgadza się z koncepcją Ursuli von der Leyen. Przewodnicząca Komisji Europejskiej - jak twierdzi Morawiecki - wyznaje zasadę "cel uświęca środki".
Sprawiedliwa transformacja energetyczna
- Jest to sprzeczne z założeniami sprawiedliwej transformacji energetycznej, której broni Polska i inne kraje. Teza, że wzrost cen emisji, a co za tym idzie drastyczny wzrost rachunków za energię, jest właściwym i niewymagającym korekt kierunkiem, w rzeczywistości oznacza zielone światło dla dalszego spekulacyjnego funkcjonowania unijnego systemu - podkreślił w Euractiv.
- Zdaniem von der Leyen, "rosnąca cena certyfikatów jest silnym bodźcem ekonomicznym dla przedsiębiorstw do zwiększenia efektywności i przestawienia się na czystą produkcję". To prawda, taka jest logika ograniczania emisji, ale system handlu emisjami miał zachęcać firmy do racjonalnej ewolucji, a nie narzucać tempo zagrażające ich rozwojowi. Gwałtowny wzrost cen nie będzie pozytywnym bodźcem, ale barierą, która uniemożliwi funkcjonowanie tysiącom firm. Kolejną konsekwencją jest rosnący sprzeciw społeczeństw europejskich, które mogą się zbuntować przeciwko gigantycznym kosztom niesprawiedliwej transformacji energetycznej - podkreślił Morawiecki.
Polski premier ostrzega w artykule, że nie zbudujemy europejskiego ładu, jeśli zmiany uderzą w dobrobyt Europejczyków. - Obecny kryzys energetyczny pokazuje konsekwencje niestabilności cen w tym wrażliwym sektorze gospodarki. Obserwowany właśnie ogromny wzrost kosztów wytwarzania energii zmusza przedsiębiorstwa do czasowego ograniczenia produkcji - pojawia się zjawisko "niszczenia popytu". Problemy z podażą znacznie podnoszą ceny żywności i przyczyniają się do wzrostu inflacji - wymienił Morawiecki.
Emisja w ramach systemu EU ETS
Transformacja energetyczna jest niesprawiedliwa, a koszty zbyt duże - czytamy w dalszej części tekstu szefa rządu. - Koszty zakupu uprawnień do emisji w ramach systemu EU ETS powodują, że rachunki za energię w Polsce i wielu krajach UE rosną na niespotykaną dotąd skalę. Cena emisji dwutlenku węgla miała zostać osiągnięta dopiero w 2030 roku, nawet w najbardziej rygorystycznym scenariuszu. Przy takich różnicach w prognozach i rzeczywistości, transformacji nie można uznać za sprawiedliwą, zrozumiałą dla obywateli i przewidywalną dla firm, które przecież muszą planować swoje inwestycje z wyprzedzeniem i w sposób optymalny kosztowo - zauważył Morawiecki.
- Unia Europejska zawsze była liderem w walce ze zmianami klimatycznymi i zrozumiałe jest, że chce utrzymać tę pozycję. Polska też chce iść tą drogą. W duchu solidarności zgodziliśmy się podnieść cel redukcji emisji do 2030 roku do 55 proc. Warunkiem było jednak uzyskanie zapewnień, że akty wykonawcze będą neutralne technologicznie i że problem deficytu uprawnień w krajach beneficjentach Funduszu Modernizacji zostanie rozwiązany. Z rozczarowaniem zauważam, że warunki te nie zostały uwzględnione w propozycji KE "Fit for 55" - stwierdził premier.
Plan reformy
W opinii Morawieckiego, instytucje unijne powinny wykazać się sprzeciwem wobec energetycznych inwestycji, które uzależnią od siebie inne państwa. W tym kontekście przywołał Nord Stream 2. - Dlatego wciąż powraca pytanie, dlaczego UE nie powstrzymała Niemiec przed realizacją tego projektu gazociągu? - pytał.
Wyjściem z sytuacji jest przeprowadzenie głębokiej reformy systemu ETS, uwzględniającej obecną sytuację na rynku energii oraz uprawnień do emisji, wraz z konkluzjami Rady Europejskiej z grudnia 2021 roku. W tym kontekście wskazał na dwa elementy.
- Budując odpowiednie rozwiązania regulacyjne i nadzorcze, musimy przebić się przez bańkę spekulacyjną, która wytworzyła się wokół handlu ETS - napisał Morawiecki. Po drugie – jego zdaniem - należy zmniejszyć presję wywieraną przez Rezerwę Stabilności Rynkowej (MSR) na podaż uprawnień do emisji.
Nie przegap:
Biden zagroził Putinowi "zdecydowaną odpowiedzią". Wie o tym prezydent Ukrainy
Tusk ma plan! Na 2022 rok
Prymas Polski załamany spadkiem praktyk religijnych Polaków. "Dewastujące"
- Każdego roku około 300-400 milionów uprawnień trafia do Rezerwy Stabilności Rynkowej, drastycznie zmniejszając ilość uprawnień dostępnych na aukcji. Gdy ceny na rynku ETS wahają się od 70 do 90 euro, uprawnienia są nadal pobierane z rynku i przenoszone do rezerwy. Trzeba też zmienić ETS, aby ścieżka nie przypominała już bitcoina, gdzie widzimy wiele spekulacji. Taka gospodarka nie jest zdrowa, bo to nasi obywatele płacą za nią w pierwszej kolejności - stwierdził premier.
- Kluczem do jej sukcesu jest postęp w redukcji emisji CO2. Ale musimy pamiętać, że redukcja emisji nie jest celem samym w sobie. Celem jest zbudowanie czystych, przyjaznych mieszkańcom miast dla nas wszystkich. Jednak troska o środowisko musi służyć ludziom, a nie generować koszty, których nie mogą ponieść. Bez zaufania obywateli UE nie można stworzyć żadnej polityki. Dotyczy to również polityki klimatycznej - zakończył Morawiecki.
GW
Inne tematy w dziale Polityka